Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Jak zrobić biznes na unijnych absurdach?

O absurdalnych przepisach uchwalanych w Brukseli krążą już legendy. Uznanie ślimaka za rybę czy marchewki za owoc może w pierwszej chwili wydawać się niedorzeczne, jednak po dłuższej analizie okazuje się, że za zapisami tymi kryją się duże pieniądze. Z unijnych absurdów chętnie korzystają także polscy przedsiębiorcy.


Źródło: Thinkstock


Dla większości przedsiębiorców kontakt z urzędnikami nie należy do przyjemności. Zawiłe przepisy, setki formularzy do wypełnienia i dziesiątki godzin spędzonych w urzędach mogą skutecznie zniechęcić do prowadzenia własnego biznesu. Są jednak osoby, dla których pozbawione sensu prawo stanowi sposób na zarabianie. Wystarczy znaleźć absurdalną dotację i zostać jej beneficjentem.

Piraci na traktorach

Współcześnie piractwo kojarzy się głównie z nielegalnym pobieraniem multimediów lub z bandytami napadającymi na statki u wybrzeży Somalii. Piratów można jednak spotkać także w Polsce. Ich sponsorem jest Unia Europejska.

Zjawisko „piractwa rolnego” dotyczy procederu obsiewania przez rolników ziemi, która do nich nie należy. Ich celem nie są jedynie dodatkowe plony. Za każdy hektar użytkowanej – a więc niekoniecznie posiadanej lub dzierżawionej – ziemi można otrzymać prawie 1000 zł. Jako, że Agencja Nieruchomości Rolnych dysponuje sporym areałem, który leży odłogiem, to nie brakuje chętnych na sięganie po dopłaty z tytułu użytkowania państwowej ziemi. Bezprawnie zasiewane bywają także grunty prywatne. W sumie w ubiegłym roku „zagospodarowane” w ten sposób zostało ponad 20 tys. hektarów.

Prawo wobec rolników-piratów przez długi czas było bezsilne. Przypadki zgłaszane do prokuratury były umarzane – w obsiewaniu cudzego pola nie widziano znamion wtargnięcia na posesję, ponieważ o tym mowa może być tylko w przypadku nieruchomości ogrodzonych. Od kilku miesięcy ANR może wprawdzie nakładać kary na osoby pobierające dopłaty za bezprawne użytkowanie ziemi, jednak do całkowitego zwalczenia rolnego piractwa droga jeszcze daleka.

Polski Facebook za dopłaty

Program Innowacyjna Gospodarka miał, jak sama nazwa wskazuje, wspierać przedsiębiorstwa wytyczające nowe szlaki w różnych dziedzinach życia. Okazuje się, że rzeka pieniędzy trafiała także do firm, których działanie w najlepszym przypadku można nazwać wyważaniem otwartych drzwi, a w najgorszym jawną próbą wzbogacenia się na unijnych funduszach. Oczywiście wszystko umożliwili urzędnicy, którzy przyznawali finansowanie przedsięwzięciom, które innowacyjność miały tylko w nazwie.

Idealnym przykładem finansowania mało odkrywczych projektów jest obecność na liście beneficjentów blisko stu portali społecznościowych. Swoje wersje Facebooka lub Naszej-Klasy mieli dostać m.in. maturzyści, zaręczeni, użytkownicy e-papieru, kobiety zainteresowane motoryzacją, osoby niepełnosprawne szukające drugiej połówki, inwestorzy jednosesyjni czy kibice piłki nożnej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że grupy te albo już mają do dyspozycji szereg stron internetowych poświęconych własnym zainteresowaniom albo są zbyt mało liczne, by opierać na nich model biznesowy.

Jedna z firm, które wyczuły modę na dotowanie portali społecznościowych, otrzymała w sumie 250 tysięcy złotych na stworzenie pięciu tego typu serwisów dla podwarszawskich gmin wiejskich. Trudno jednak przyjąć, że strona umożliwiająca „publikowanie aktualności z życia gminy” czy „zamieszczanie ogłoszeń o pracę” były szczególnie innowacyjna i nie dałoby się jej stworzyć mniejszym kosztem. O tym, jak bardzo mieszkańcom gmin potrzebne były osobne portale społecznościowe niech świadczy fakt, że żadna ze stron już nie działa.

Gongiem w bezrobocie


Innym ogromnym źródłem dotacji jest program Kapitał Ludzki. W jego ramach realizowano całą gamę zastanawiających przedsięwzięć, jednak najwięcej absurdów towarzyszy szkoleniom dla bezrobotnych. Sztandarowym przykładem marnowania pieniędzy unijnych podatników jest dotacja dla stowarzyszenia „W Tonacji Serca”, które dostało 48 tysięcy złotych na zorganizowanie warsztatów dźwięku dla bezrobotnych z Jelcza-Laskowic. Gongi i dzwonki miały pomóc osobom szukającym pracy w „powrocie do równowagi emocjonalnej, psychologicznej i zdrowotnej”.

Unijne pieniądze przejadane są też gdzie indziej. W jednej z gmin wiejskich zorganizowano szkolenie dla „aktywnych organizatorek domowych”, czyli po prostu gospodyń. Zgłębianie przez  20 kobiet tajników dekorowania świątecznego stołu czy organizowania domowych przyjęć kosztowało blisko 50 tysięcy złotych.

Na liście beneficjentów programu nie brakuje firm, które pozyskały dotacje na rozwijanie u bezrobotnych osób po 50. umiejętności miękkich lub podstawowej obsługi komputera, które w znikomym stopniu poprawiają ich sytuację na rynku pracy. Jedyną korzyścią, którą bezrobotny wynosi ze szkolenia jest często darmowy obiad. Zyski branży szkoleniowej liczyć można w milionach.

Dotowany sukces

Osoby opierające swoją działalność na unijnych dotacjach często odpierają zarzuty o niewłaściwe wykorzystanie publicznych pieniędzy, mówiąc, że uzyskanie dofinansowania kosztowało je wiele sił i środków. To prawda – do uzyskania wsparcia finansowego wiedzie biurokratyczna droga przez mękę, którą nie wszyscy są w stanie pokonać. Trud zmagań z urzędnikami stanowi jednak niewielkie pocieszenie dla podatnika, który musi otrzymać zarówno przedsiębiorców żyjących z dotacji, jak i obsługującą ich administrację.

Michał Żuławiński,

Bankier.pl

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.
gustek 17 paź 2014 (14:43)

w jednym a napewno i w innych też przychodziło na zajęcia 5 zamiast 35 osób ale trzeba było wydać kase na posiłki dla 35 dziennie ..nie można było odwołać bo jak się przyznać że uczęszcza tylko 5 ...więc katering miesiącami szedł do kosza żeby kasa z unii nie przepadła