Z powodu działań zbrojnych w Ukrainie dostawy czy płatności pomiędzy polskimi i ukraińskimi podmiotami stały się niemożliwe. To oznacza, że wiele firm nie jest w stanie wypełnić swoich zobowiązań wynikających z podpisanych umów handlowych. Wojna nie jest jednak czynnikiem, który automatycznie rozwiązuje lub zawiesza kontrakty. W prawie międzynarodowym istnieje kilka sposobów na rozwiązanie takiej sytuacji. Z części z nich przedsiębiorcy korzystali już w czasie pandemii COVID-19, żeby uniknąć odpowiedzialności np. za opóźnienia, które wynikały z gospodarczych zakłóceń, a nie zaniedbania wykonawcy.
– W umowach handlowych wojna, akt terroru mogą być traktowane różnie, w zależności od tego, jakie ustawodawstwo jest zapisane w danej umowie. Umowy handlowe między polskimi a ukraińskimi firmami zwykle pozostają w mocy. W ustawodawstwie ukraińskim wojna, terroryzm mogą być włączone do części związanej z force majeure, czyli siłą wyższą, czymś, co może być nieprzewidywalne – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Andrii Romanchuk, partner w Eucon Grupie Prawniczej. – W prawie polskim działa to trochę inaczej i też musimy to uwzględnić.
Już pandemia zakłóciła standardowe relacje między firmami, a kolejne nieprzewidziane wydarzenie, jakim jest wojna, uniemożliwiło realizację wzajemnych zobowiązań podjętych w ramach umów handlowych. Jak czytamy w opracowaniu EY, można zastosować w tej sytuacji kilka klauzul, typu hardship, force majeure (siła wyższa) czy material adverse change (MAC, nadzwyczajna zmiana stosunków).
Hardship w kontraktach handlowych polega na zastrzeżeniu w umowie, że w momencie pojawienia się znaczących trudności w realizacji stosunku umownego (dobrze je precyzyjnie zdefiniować), których nie dało się przewidzieć na etapie formułowania umowy, strony będą zobowiązane do rozpoczęcia negocjacji, żeby wypracować alternatywny model wykonania wzajemnych obowiązków.
Z kolei klauzula umowna siły wyższej zwalnia co do zasady obie strony z odpowiedzialności lub zobowiązań umownych w sytuacji wystąpienia nadzwyczajnych okoliczności, na które strony nie miały wpływu, a które są związane z następstwami takich zdarzeń jak wojna, epidemia, zamieszki czy też nagłe, niekorzystne zmiany prawne. W zależności od tego przyjętego w umowie ustawodawstwa konflikt zbrojny może być automatycznie definiowany jako siła wyższa albo może to być uzgodnione przez strony lub przez sąd. Jeśli zależy to od stron, wystąpienie siły wyższej musi być odpowiednio poświadczone.
– Jeżeli mówimy o sile wyższej, w Ukrainie to działa w taki sposób, że trzeba wziąć z izby handlowej dokument, który potwierdza taką sytuację – podpowiada Andrii Romanchuk.
Na terenie Ukrainy jednostką uprawnioną do wydawania zaświadczenia o zaistnieniu okoliczności stanowiących siłę wyższą jest Handlowo-Przemysłowa Izba Ukraińska. Biorąc pod uwagę niezwykle trudną sytuację, izba postanowiła uprościć procedurę poświadczania siły wyższej (force majeure). Wzór wniosku można znaleźć na stronie izby. W Polsce jednostką uprawnioną do wydawania zaświadczenia o zaistnieniu okoliczności stanowiących siłę wyższą jest m.in. Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza. Przedsiębiorca powinien we wniosku dokładnie opisać okoliczności powodujące niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy, ich wpływ na własną działalność i realizację kontraktu. Wnioski mogą dotyczyć zarówno sytuacji, gdy przedsiębiorca z powodu nagłego odpływu siły roboczej czy braku surowców, komponentów sprowadzanych do tej pory ze Wschodu nie jest w stanie zrealizować kontraktu, jak również nie może sam realizować dostaw do państw zaangażowanych w wojnę.
W praktyce kontraktowej przyjęło się, że strony zwalnia się z odpowiedzialności, ale jedynie na czas trwania okoliczności, które mogą być uznane za zdarzenia siły wyższej.
– Aby strony nie ponosiły konsekwencji niewykonywania umów, w pierwszej kolejności trzeba przeanalizować te umowy, zobaczyć, jakie mogą być konsekwencje. Druga część to pomyśleć o negocjacjach i rozmowach z partnerami odnośnie do tego, w jaki sposób mogą zrealizować tę umowę czy też dlaczego nie mogą. Trzeba też zbadać, pod jaką jurysdykcję podpada konkretna umowa, czy były jakieś zapisy odnośnie do arbitrażu, gdzie on jest wyznaczony, jakie ustawodawstwo będzie wykorzystywane. Można jeszcze zbadać kwestie ubezpieczenia, ale tu też trzeba rozumieć, że zwykle firmy ubezpieczeniowe nie pokrywają umów w czasie wojny i aktów terroryzmu – wymienia ekspert Euconu.
Polskie prawo cywilne zawiera w sobie normę rebus sic stantibus (art. 357 par. 1 Kodeksu cywilnego), która pozwala, w sytuacji nadzwyczajnej zmiany okoliczności wpływających na daną umowę, na zmianę treści zobowiązania lub nawet jego rozwiązania przez sąd (w wypadku tzw. następczej niemożliwości świadczenia). Jednak norma ta często jest niewystarczająca i ostateczne rozstrzygnięcie ewentualnego sporu na jej podstawie może zająć dużo czasu z uwagi na konieczność ingerencji sądu. Dlatego też, na zasadzie swobody umów, polskie prawo dopuszcza skorzystanie z konstrukcji MAC pochodzącej bezpośrednio z prawa anglosaskiego. Tu też kluczem do zastosowania tej klauzuli jest dokładne opisanie okoliczności pozwalających na jej stosowanie oraz mechanizmu z tym związanego. Przesłanką do zastosowania klauzuli MAC, jak wyjaśniają eksperci EY, mogą być np. wpływ wojny na kurs walut, łańcuch dostaw, ceny surowców, wskaźniki wymiany gospodarczej czy też dostęp do kapitału zewnętrznego
– W sprawie umów handlowych trzeba też sprawdzić charakter umowy, sprawdzić, co to jest za konflikt, wojna, jej intensywność i zasięg. Dodatkowo też rekomenduję zwrócić uwagę na to, jakie były wykorzystane Incoterms, czyli międzynarodowe reguły handlu – radzi Andrii Romanchuk.
W zależności od tego, który z systemów Incoterms jest określony w umowie, ta strona ponosi koszty i ryzyko dotyczące np. już rozpoczętych dostaw.
Źródło: newseria.pl
Komentarze
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy :)