W dzisiejszej rozmowie Borys Musielak opowiada o zmianach jakie przeszedł polski ekosystem startupowy na przestrzeni lat, mówi jak oceniać startupy przed inwestycją oraz który kraj ma najlepiej rozwinięty rynek w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.
Natalia Kieszek: Swoją pierwszą pracę zaczynałeś u Stefana Batorego. Czy już wtedy myślałeś o karierze w świecie startupów?
Borys Musielak: W tamtym czasie, w szczególności w Polsce, nie używało się jeszcze określenia „startup”. Po raz pierwszy usłyszałem to słowo w 2008 roku. Jednak wtedy nie zakładało się startupów, tylko robiło się serwisy internetowe. Pamiętam jeszcze jak powstał portal Antyweb, który miał być polskim odpowiednikiem TechCruncha. I wtedy faktycznie zaczęliśmy odmieniać słowo startup przez kolejne przypadki. Ale jeszcze nie planowałem kariery w świecie startupów, bardziej chciałem zostać managerem projektu.
Jak oceniasz rozwój polskiego ekosystemu startupowego na przestrzeni ostatnich lat? Co Twoim zdaniem zmieniło się na lepsze, a z czym nadal mamy problem?
Zaczynałem na rynku startupów, gdy dopiero powstawał on w Polsce. Dlatego z mojej perspektywy cały czas widzę ogromny progres. Osoby, które niedawno pojawiły się w tym ekosystemie faktycznie mogą czuć obecnie zastój, w szczególności w porównaniu do Zachodu. Ja natomiast pamiętam jak daleko byliśmy i teraz ten dystans względem Stanów Zjednoczonych coraz bardziej się zmniejsza. Uważam, że jako Polska mamy mocną pozycję w naszym regionie. Oferujemy większe finansowanie dla startupów, pojawia się więcej przedsiębiorców budujących realne produkty o potencjalnie globalnej skali. Dlatego jest to spory sukces.
To co pomaga ekosystemowi startupowemu to wymiana międzynarodowa. Najlepsze startupy tworzą founderzy z doświadczeniem właśnie międzynarodowym. Mam tutaj na myśli nie tylko Stany Zjednoczone, ale również Wielką Brytanię. Dzięki temu founderzy mają większe ambicje, których niestety czasem brakuje Polakom.
I tutaj chcę wspomnieć o rumuńskim zespole, który poznałem kilka lat temu w Bukareszcie. Widziałem w nich ogromny potencjał, ale odniosłem wrażenie, że zdecydowanie za nisko siebie cenią. Mieli oni wewnętrzną, a wręcz mentalną barierę, która spowodowała, że nie zdecydowałem się na inwestycję w ten projekt. Kilka lat później, zupełnie przypadkiem, spotkałem się z tym samym zespołem, który od roku funkcjonuje w Kalifornii. Dostali się do jednego z lepszych akceleratorów i zobaczyłem w nich ogromną przemianę. Jakbym rozmawiał z zupełnie innym zespołem, który wreszcie uwierzył w siebie i ma wysokie ambicje. Dlatego mam nadzieję, że również ta sytuacja zmieni się w Polsce i będziemy się integrować z międzynarodowym ekosystemem.
Czy polscy founderzy są już gotowi na globalne rynki, czy wpadamy w pułapkę lokalnego rynku?
Na polskim rynku mamy zarówno tych gotowych, jak i nie. My staramy się inwestować w founderów, którzy myślą oczywiście globalnie. I jest ich coraz więcej. Widzę ogromną zmianę wśród młodszych założycieli, w wieku 20-25 lat. Wielu z nich zdobywa od początku międzynarodowe doświadczenie, studiując na zachodnich uczelniach. Tym samym ich sposób myślenia o biznesie jest bardziej otwarty. Natomiast starsi founderzy tworzą zespoły głównie lokalne, co też ogranicza ich ekspansję.
Oczywiście należy pamiętać, że podbijanie lokalnego rynku wcale nie musi być problemem. Polska jest dużym rynkiem, gdzie powstało wiele milionowych firm tworząc usługi dedykowane tylko tutaj. Jednak startup jest dość specyficzną formą prowadzenia biznesu i działanie jedynie na lokalnym rynku może być słabym usprawiedliwieniem np. dla dużej rundy finansowania. Mówię to z perspektywy oczywiście naszego funduszu.
To czym kierujecie się przy ocenie zespołów założycielskich? Na jakie „miękkie” i „twarde” aspekty zwracacie uwagę?
Przede wszystkim musimy czuć, że founder wierzy w swoją wizję biznesu. Wbrew pozorom bardzo łatwo możemy podważyć ideę założycieli i zbić ich pewność siebie. Niestety spora część founderów, która myśli globalnie, robi research jedynie na polskich klientach i to już nam pokazuje, że ich ambicje są ograniczone. Liczy się dla nas również zespół startupu, który musi na koniec dnia dostarczyć produkt. Choć to nie musi być gwarantem sukcesu, to bez kompetentnych ludzi na pokładzie nie można budować technologicznych biznesów.
Najczęściej inwestujemy w co najmniej dwuosobowy zespół founderów, gdzie najczęściej jeden z założycieli zajmuje się biznesem, a drugi ma kompetencje techniczne. I ważne, aby te dwie osoby miały taką samą motywację, ponieważ inaczej prędzej czy później taki zespół się rozpadnie, jeżeli pojawią się problemy po drodze.
Inwestujecie głównie na etapie pre-seed i seed – co musi mieć startup, żeby przykuć Waszą uwagę na tym wczesnym etapie?
Duża część naszych rozmów opiera się na zrozumieniu psychologii foundera. Jedno z pierwszych pytań, które zadajemy to: jakie są motywacje założycieli startupu? Uważam, że founderzy to bardzo bystre osoby, które mogłyby budować swoją karierę w międzynarodowych korporacjach. Dlatego zawsze chcę wiedzieć, dlaczego decydują się budować startup, czy jest to motywacja długoterminowa.
Kluczowa jest również relacja pomiędzy founderami. Startupy powstają czasem, gdy dwie ambitne osoby spotkają się na hackathonie i tydzień później chcą już robić wspólny biznes. Oczywiście może to zadziałać, ale szansa na sukces jest znacznie mniejsza. Gdy założyciele mają znacznie dłuższą relację to jest to również bezpieczniejsza inwestycja w ludzi.
Doświadczenie nie jest dla nas kluczowe. Ważne, aby w konkretnym projekcie, w który mamy zainwestować, founder udowodnił, że potrafi zrealizować swój pomysł. Mamy na swoim koncie inwestycje w takie zespoły, które tworzyli studenci. I przy tym ważna jest dla nas szybkość iteracji. Przykładowo jeśli proces inwestycyjny trwa miesiąc, to po tym czasie chcemy zobaczyć, że startup nie stoi w miejscu, tylko reaguje na dynamiczne zmiany.
Jak Wy wspieracie startupy po inwestycji? Czy poza kapitałem dajecie konkretne wsparcie produktowe, technologiczne lub mentoringowe?
Smutna prawda jest taka, że jeśli founder potrzebuje wsparcia od inwestora to nie jest jeszcze gotowy na wyzwania. Startupy nie mogą wymagać od inwestorów pomocy czy w pozyskaniu leadów sprzedażowych, czy zebraniu kolejnej rundy finansowania. Jest to dla mnie zły sygnał. Niestety founder jest taką osobą, która musi umieć wszystko, dlatego jest to najtrudniejsza praca. Musisz umieć opowiadać o swoim pomyśle, przekonać innych do swojego projektu i jeszcze dostarczyć ten produkt.
Przedsiębiorczość jest samotną podróżą. Dlatego większość inwestorów, również ja, wybiera founderów, którzy są samodzielni. To nie znaczy, że nie zdarza nam się udzielać pomocy. Jednak nie jest to poziom wsparcia, bez którego startup nie przetrwa na rynku. Dzielimy się networkiem i jesteśmy dostępni dla founderów z naszego portfolio.
Inwestując w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, który kraj ma najlepiej rozwinięty ekosystem startupowy?
Uważam, że jest to rynek ukraiński. Widoczna jest ogromna determinacja founderów do budowania biznesu. Odnieśli sporo sukcesów na rynkach międzynarodowych w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Wynika to również z dużej liczby programistów oraz osób technicznych. I to dotyczy również ukraińskich kobiet.
W SMOK Ventures mamy duże portfolio ukraińskich startupów. Obecnie mamy ich 6. Wojna umocniła poczucie dumy narodowej i co więcej, pomaga founderom w walce o swój kraj oraz biznes. Mają poczucie, że mogą pomóc państwu budując startup, co przełoży się na zwiększenie PKB. Dlatego ukraińskie zespoły są najbardziej zdeterminowane z całego regionu CEE w mojej ocenie. Mamy w Kijowie nawet swojego przedstawiciela, Sashę Yatsenko, który rozmawia z ukraińskimi startupami i nawiązuje współprace. Tym samym jesteśmy jednym z nielicznych funduszy, który aktywnie inwestuje w Ukrainie.
A jak wypada Polska?
Jesteśmy w podobnym miejscu, jeśli chodzi o ekosystem startupowy. Robiłem niedawno podsumowanie firm z Europy Środkowo-Wschodniej, które weszły do akceleratora Y Combinator. I faktycznie Ukraina zajęła pierwsze miejsce, drugie miejsce Polska, a później daleko nikogo nie ma. Ukraina jednak ma tę przewagę, że od czasu wybuchu wojny nie ma swojego rynku, dlatego już od samego początku founderzy myślą globalnie.
Które sektory w ostatnim czasie zyskały na znaczeniu? Czy widzisz już przesycenie sztuczną inteligencją?
Nie powiedziałbym, że sztuczna inteligencja straciła na znaczeniu. Uważam, że stała się bardziej wszechobecna. Trudno mówić o startupach, które zajmują się samym AI. Każdy teraz korzysta z tej technologii. Natomiast mówiąc o sektorach to faktycznie w ostatnim czasie pojawiło się sporo inwestycji w healthtechy w Polsce. Odnosimy na tym polu sporo sukcesów.
Jednak jesteśmy trochę w zaścianku technologicznym, dlatego trudniej u nas rozwijać mainstreamowe technologie, które będą mogły konkurować z amerykańskimi. Mam na myśli chociażby LLM, w Europie udało się to tylko Francuzom. Na takie projekty jest potrzebne szybkie i duże finansowanie, do którego mamy zdecydowanie ograniczony dostęp.
W ostatnich latach mieliśmy właśnie problem z dostępnością do finansowania dla startupów. Czy widzisz szansę na poprawę tej sytuacji w kolejnych miesiącach?
Mam obawę, że będziemy działać w dwóch prędkościach. Z jednej strony pojawiła się luka w finansowaniu w ostatnich dwóch latach. Widziałem nawet podsumowanie, w którym byliśmy niżej niż Mołdawia jeśli chodzi o rundy finansowania. Polskie startupy w tym czasie zaczęły szukać kapitału w innych miejscach, od funduszy prywatnych lub zagranicznych podmiotów. I widzę, że najlepsi founderzy nie chcą rezygnować z tego sposobu pozyskania finansowania.
Teraz na polskim rynku pojawi się sporo nowych funduszy VC ze wsparciem PFR Ventures. Jednak będą one obwarowane restrykcjami europejskimi, co nie jest korzystne dla founderów. Dlatego po jednej stronie będziemy mieć polskich founderów, zbierających finansowanie zagranicą od znanych funduszy. Z drugiej natomiast będziemy mieć nowe spółki, które będą mieć problem z pozyskaniem kapitału i to będzie rzutować na kolejne rundy. Nie wiem, w którym ostatecznie kierunku to pójdzie, ale obserwuję już dwa poziomy przedsiębiorców.
Konferencja Infoshare 2025 – festiwal społeczności napędzanej technologią!
Infoshare 2025 – największa konferencja technologiczna w CEE, tworząca ekosystem, w którym nowe technologie łączą się z biznesem. Konferencja odbędzie się w dniach 27-28 maja w Gdańsku. Co roku uczestniczy w niej ponad 6 tys. uczestników. Wśród nich: startupy, inwestorzy, przedstawiciele korporacji, programiści i marketerzy. Tegoroczna edycja to 7 scen tematycznych i kilkuset czołowych prelegentów z całego świata. W tym roku konferencję wzbogaci wydarzenie EU Space Days, będące paneuropejską konferencją organizowaną we współpracy z Komisją Europejską w ramach polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Podczas Infoshare 2025 poznamy również finalistów Startup Contest. Kup bilet już dziś!
Wywiad został zrealizowany w ramach patronatu medialnego konferencji Infoshare 2025.
Komentarze
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy :)