MamBiznes.pl

Koszmar opcji walutowych powraca

Pobieranie danych ...
2009-11-17 Bankier.pl

Nieograniczona wydaje się inwencja zarządzających ryzykiem finansowym w polskich przedsiębiorstwach, które prowadzą sprzedaż zagranicą lub same sprowadzają stamtąd towary. Potrafią oni z każdego, nawet najlepszego zabezpieczenia przed ryzykiem walutowym uczynić śmiercionośne narzędzie.

„Niezawodny” sposób na poprawę wyników

Jak widać, historia przedsiębiorstw uwikłanych w spekulacyjne transakcje opcjami walutowymi niczego nie nauczyła żądnych zysków menedżerów, stawiających poprzeczki zbyt wysoko. Pokusa poprawy wyników finansowych poprzez działalność pozaoperacyjną jest szczególnie duża zwłaszcza teraz, gdy zbliża się koniec trudnego, obarczonego skutkami kryzysu gospodarczego, roku.

Oczywiście winę ponoszą co najmniej dwie strony. Według Jacka Maliszewskiego, głównego ekonomisty Alpha Financial Services, przedstawiciele banków zachęcają do zamykania przez eksporterów transakcji zabezpieczających przed spadkiem kursu Usd/Pln. „Znam osobiście przypadek firmy, która przy kursie 3,80 Usd/Pln kupiła opcje PUT 3,80 oraz sprzedała kontrakty forward z cena realizacji 3,86”.

Zysk na opcjach, strata na marży

Jednak perspektywa dodatkowych zysków okazała się iluzoryczna. Maliszewski tłumaczy: „Transakcje te były zawierane pod konkretne podpisane długoterminowe zamówienie od kontrahenta zagranicznego. Okazuje się, iż za namową bankowców transakcje te zostały zamknięte w chwili, gdy kurs Dolara spadł do 3,20. Pokusą było zrealizowanie ponad 60 groszowego zysku na transakcji. A że nominał transakcji był siedmiocyfrowy, to wyliczony zysk z zamkniętej pozycji bardziej kusił”.

Znalazły się więc przedsiębiorstwa gotowe do zamknięcia swoich pozycji. Przyszłość okazała się dla nich brutalna. „Problem w tym, iż teraz mamy kurs poniżej 2,80, co tak naprawdę oznacza, iż eksporter stracił 40 groszy marży handlowej (prawie 15%), którą przyjął sobie w kalkulacji biznesowej w chwili, gdy prawidłowo zabezpieczał podpisane umowy eksportowe”, uważa Maliszewski. Kalkulacje bowiem uwzględniały zabezpieczenie w postaci opcji.

Najważniejsze jest zabezpieczenie

Ironicznie można więc stwierdzić, że w pewnym stopniu zeszłoroczne straty na opcjach walutowych przyniosły efekt. Firmy unikają budowania ryzykownych strategii opartych wyłącznie na inżynierii finansowej i w samej swojej istocie niebezpiecznych. Tym razem „transakcje zabezpieczające były więc wykonane prawidłowo i zgodnie z zasadami. Nieprawidłowo jednak zostały one zamknięte”, kontynuuj swój wywód Maliszewski.

Zastanówmy się jednak. Jeśli przedsiębiorstwo chce i przede wszystkim może podejmować wyższe ryzyko w celu osiągnięcia dodatkowych zysków, to powinno otrzymać produkt, który spełni jego oczekiwania. Ostatnią rzeczą, jaką może wykorzystać w tym wypadku są instrumenty służące do zabezpieczania ryzyka. „Zamkniecie ubezpieczenia oznacza bowiem, iż na powrót zaczyna się gra o to, by zarobić coś ekstra na zwyżce kursu Usd/Pln w tym przypadku. Nie jest to właściwa droga”, uważa główny ekonomista AFS.

Czy opcją można spekulować?

Co więc może zaproponować bank swoim klientom? „Jeśli eksporter chciał zarobić ekstra na spodziewanym przez niego wzroście kursu Usd/Pln, to lepszym rozwiązaniem było: – pozostawienie pierwotnych zabezpieczeń bez ich ruszania! – zakup opcji CALL, które w razie zrealizowania się zwyżki kursu Usd/Pln dałyby ekstra zarobek. Zaś w razie braku zwyżki kursu Usd/Pln eksporter taki straciłby jedynie tyle ile kosztowała opcja CALL”, wyjaśnia Maliszewski.

Rozwiązanie podane przez Maliszewskiego spełnia bowiem podstawową zasadę zarządzania ryzykiem. Otóż ogranicza ono możliwą do poniesienia stratę do z góry znanej kwoty. Firma jest pewna, że nie poniesie innych kosztów poza ceną samej opcji. Tymczasem zamknięcie zabezpieczeń powoduje, że potencjalne straty mogą być nieograniczone. Oby skala tego procederu nie była na tyle duża, aby Waldemar Pawlak znów musiał proponować unieważnienia kontraktów lub innego karkołomnego rozwiązania.

Tomasz Woźniak

Pobieranie danych ...