MamBiznes.pl

Złoty może skorzystać na bankructwie Grecji

Pobieranie danych ...
2009-12-11 Bankier.pl

Groźba bankructwa stała się dla opinii publicznej czymś zupełnie naturalnym. W zeszłym roku media do bólu eksploatowały temat kłopotów finansowych Islandii, gdzie aktywa banków kilkukrotnie przekraczały wielkość krajowego PKB. Później do grupy tej dołączyły między innymi Ukraina, kraje nadbałtyckie czy też ostatnio arabski emirat – Dubaj.

Czy ktoś kupi greckie obligacje?

W panującej jeszcze atmosferze kryzysu gospodarczego ciężko jest więc, aby problemy Grecji stanowiły dla kogoś zaskoczenie. Kraj ten jednak jest sam sobie winny. Już samo wstąpienie do strefy euro było możliwe tylko dzięki przekłamaniom statystycznym. Dług publiczny Grecji nie spełniał kryterium z Maastricht. Wtorkowa decyzja Fitch Ratings według Jacka Maliszewskiego, głównego ekonomisty Alpha Financial Services, jest jednak bardzo istotna.

Obniżenie ratingu ma bowiem swoje wymierne konsekwencje. „Istnieją obawy, iż rząd Grecji może nie sprzedać obligacji na kolejnych przetargach. Inwestorzy mogą nie złożyć ofert kupna. Gdyby tak się stało, Grecja miałaby problemy z rolowaniem swojego długu i bieżąca obsługą spłaty kapitału z zapadających obligacji” , ostrzega Maliszewski. Warto więc śledzić losy kolejnych przetargów.

Często patrzy się na sprzedaż obligacji tylko od strony emitenta – Skarbu Państwa, który może rolować swoje zadłużenie niemalże bez końca. Zapomina się przy tym, że ktoś ten dług musi kupić. Potencjalni zainteresowani to na przykład fundusze emerytalne, fundusze inwestycyjne czy też banki. Zastanówmy się w tym miejscu, jak te instytucje zareagowały na obniżenie ratingu Grecji z A- do BBB+.

Stoimy na rozstaju dróg

Ekonomista AFS rozważa różne warianty. „Jeśli wierzyciele uznali, iż dalsze pożyczanie Europie jest zbyt ryzykowne, zaczną sprzedawać najpierw lokalne papiery wartościowe i waluty tych krajów, potem zacznie się sprzedaż Euro i przesunięcie kapitałów do innego regionu Świata – na przykład na daleki wschód i do Ameryki południowej” , uważa.

Jest też możliwe całkiem inne rozstrzygnięcie. „Komitety inwestycyjne mogą uznać, że nie ma alternatywy wobec inwestycji w Europie, że w innych częściach naszego globu jest równie ryzykownie. Wtedy to podjęty by zostały decyzje jedynie o przesunięciu kapitału z jednej części Europy (na przykład z południa Europy czyli z Grecji, Włoch, Hiszpanii) do innej części Europy – na przykład do Europy Środkowej” , kontynuuje wywód Maliszewski.

Silniejszy złoty? Czas pokaże…

Każda z dwóch wymienionych przez Maliszewskiego ewentualności niesie ze sobą inne konsekwencje dla polskiej waluty. Pozbycie się przez inwestorów euro pociągnie za sobą odwrót od innych walut europejskich, w tym również i polskiej. Jednak jeśli inwestorzy zdecydują się przemieścić swój kapitał z południa na północ Starego Kontynentu – dalsze umocnienie złotego jest już tylko kwestią czasu.

Jak stwierdzić, która z tych możliwości jest bliższa rzeczywistości? Trzeba czekać. Indykatorem będzie popyt na polskie obligacje rządowe. Jeśli wzrośnie, oznaczać to będzie przemieszczenie środków inwestorów jedynie w ramach naszego kontynentu. Skorzysta na tym również złoty. Należy się jednak uzbroić w cierpliwość. Fundusze i banki nie wykonują bowiem takich decyzji ad hoc.

Tomasz Woźniak

Pobieranie danych ...