Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Zaczynał w mieszkaniu – dziś jest milionerem

Początek transformacji to był idealny czas na tworzenie nowych struktur biznesowych i zagospodarowywanie dziewiczych terenów właściwie w każdej branży – mówi w rozmowie z portalem MamBiznes.pl Marian Owerko, założyciel firmy Bakalland. Dziś firma, która startowała w 37 metrowym mieszkaniu notowana jest na giełdzie i eksportuje produkty do 40 krajów świata.

Rozmawia Grzegorz Marynowicz: Jaka jest geneza firmy Bakalland? Skąd pomysł na taką działalność i jak wyglądały początki firmy?

Wszystko zaczęło się od konieczności zarobienia na studia. W 1991 r. z dwójką moich przyjaciół założyliśmy firmę specjalizującą się w hurtowej sprzedaży świeżych owoców i warzyw. Po pięciu latach dołączył do nas czwarty kolega. Swoją działalność prowadziliśmy na początku w 37-metrowym mieszkaniu. Dość szybko okazało się jednak, że świeże owoce trzeba codziennie wieczorem i to w sporych ilościach wnieść na 1-wsze piętro, a potem gotowe już produkty, znieść na dół czyli „logistyka była trudna‘’, dlatego powstał pomysł związany ze sprzedażą bakalii.  

Z jakimi trudnościami się Pan spotykał?

Rozpoczynanie biznesu w 1991 r. wiązało się z wieloma utrudnieniami i problemami – było ich zdecydowanie więcej niż obecnie, ale chyba najtrudniejszy moment przeżyliśmy w 1993 r., kiedy nasza fabryka (mieszcząca się w 3 wagonach kolejowych), została kompletnie okradziona ze sprzętu do konfekcjonowania bakalii. W ten sprzęt zainwestowaliśmy wszystko. A wtedy nie mieliśmy pieniędzy na jego ubezpieczenie…

Gdzie mieściła się pierwsza fabryka i czy można to nazwać fabryką? Ile osób pracowało na starcie firmy?

W naszej pierwszej „fabryce” w Warszawie, przy ul. Hynka 26 pracowali tylko właściciele, wtedy UNO TRADEX-u..

Skąd miał Pan doświadczenie i wiedzę w początkach działalności?

Tak jak wspomniałem, zaczynałem od owoców – to były arbuzy. Sprzedawałem je wspólnie z moimi znajomymi. Śmiało mogę jednak powiedzieć, że sprzedaż – handel pociągały mnie od zawsze. Swoje pierwsze doświadczenia zdobywałem w trakcie nauki w liceum. W czasie wakacji jeździłem na wyprawy handlowe „szlakiem pociągu Karpaty linii WARSZAWA – PRAGA – BUDAPESZT – BUKARESZT – SOFIA”. Przez tydzień sprzedawaliśmy i kupowaliśmy. Zarabiałem wtedy 150 dolarów, to było kilkanaście średnich krajowych. 

Jak sprzedawał Pan początkowo swoje produkty? Czy trudno było o pierwszych klientów?

Gotowe produkty sprzedawaliśmy w sklepach w Warszawie. Indywidualne sklepy było stosunkowo łatwo pozyskać, ale sieciowe, tj.: Społem, MOKPOL – to była już wielka sztuka, szczególnie dla firmy będącej na etapie embrionalnym.

Czy rozwój firmy finansował Pan wyłącznie ze środków własnych i wypracowanych zysków? 

Początek działalności to głównie środki własne. Potem kredyty pod zastaw nieruchomości naszej rodziny, pożyczki od osób fizycznych z naszej rodziny, a pierwszy kredyt kupiecki dostaliśmy od amerykańskiej firmy. Musieliśmy im przedstawić coś w rodzaju insurance bonda, który podpisaliśmy wszyscy wraz z… naszymi rodzicami. (śmiech).

– Niecodzienny pomysł dwójki absolwentów

– Sprzedaje bańki mydlane na cały świat

– Zarabia miliony na puzzlach

Czy Bakalland działa wyłącznie na polskim rynku?

Obecnie poza Polską eksportujemy nasze produkty do ok. 40 krajów.

Ile osób pracuje w spółce?

Obecnie w Grupie Bakalland pracuje około 500 osób.

Proszę powiedzieć jakie przychody i zyski wypracowała spółka w 2011 roku?

Nasz rok fiskalny kończy się 30 czerwca więc w ostatnim roku 2010/2011 wypracowaliśmy przychody 249 mln, a zysk netto 4,08 mln, ale był obciążony kosztami jednorazowymi związanymi z zakupem spółki produkującej płatki śniadaniowe PIFO EKO STREFA. 

Co w tej branży decyduje, że klient sięga po dany produkt a nie inny? Czym Bakalland wygrywa z konkurencją?

Jakością. To nasz wyróżnik. Klienci wiedzą, że Bakalland równa się dobre produkty. Jesteśmy cenioną i rozpoznawalną marką. Dla nas największą wyróżnieniem jest to, że konsumenci wybierają właśnie nasze produkty. Dbamy także o innowacje – w różnych kategoriach produktowych.

W programie Dragons Den zainwestował Pan m.in. w spółkę Beerfingers produkującą podwójne paluszki. Jak układa się współpraca z pomysłodawcą. Czy sprzedaż tych przekąsek rośnie tak jak to Pan zakładał?

Bartek uczy się pilnie biznesu, jest pojętnym uczniem i mamy wspólne pomysły na rozwój.

Gdyby miał Pan powiedzieć o głównych czynnikach sukcesu firmy to byłyby to?

Pasja i potrzeba sukcesu. To moim zdaniem dwa bardzo ważne czynniki. Zaraz potem jest umiejętność współpracy z ludźmi i budowania struktur fajnych, zaangażowanych pracowników. Bo sukces tej firmy, zbudowany jest dzięki pracy całego zespołu. 

Czy Pana zdaniem teraz jest trudniej zrobić biznes niż to było na początku transformacji?

To są zupełnie inne realia. Początek transformacji to był idealny czas na tworzenie nowych struktur biznesowych i zagospodarowywanie dziewiczych terenów właściwie w każdej branży. Dzisiaj jest oczywiście znacznie większa konkurencja, ale też dużo więcej możliwości zdobywania wiedzy i środków na prowadzenie biznesu. Teraz jest to zdecydowanie łatwiejsze i bezpieczniejsze.

Proszę powiedzieć co robi Pan w wolnym czasie?

Gram w tenisa, piłkę nożną i jeżdżę na nartach. Lubię moje pasje sportowe dzielić z najbliższymi i wspólnie z nimi spędzać czas.

Dziękuję za rozmowę.

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.
AnonimowyOptymista 26 mar 2014 (00:16)

Ja tam wierzę, że można dojść do tak ogromnej sumy pieniędzy własnymi siłami.
Zamiast siedzieć przed monitorami i pisać jak to jest źle, jak to wszyscy wszystko
rozkradają i jak to niczego nie da się osiągnąć zacznijcie działać.
Zacznijcie czytać, szukać informacji, ruszcie dupska, bo siedząc tak i pisząc to samo
nigdzie nie zajdziecie. Kurde ludzie biorą zamiast patrzeć na innych patrzą na siebie.
Próbują coś osiągnąć, bogaci ludzie są dla nich autorytetem, studiują to jak oni doszli
do pieniędzy, czytają i sami tego próbują, i często się to udaje choć z ogromnym wysiłkiem.
Nie ma nic za darmo w końcu, tylko Polaczki zamiast sami coś zacząć robić w tą stronę
to siedzą i nic nie robią bo pie*****. Wolą wołać jak to im źle, że bogaci powinni oddać
swoje pieniądze, podzielić się... z jakiej niby racji ? Zasłużyli, zapracowali to mają.
70% milionerów osiągnęło bogactwo od totalnego zera, własnymi siłami, ale Wy i tak wiecie swoje.

Ja zaczynam działać pomału w tym kierunku, czytam książkę za książką,
powiększam swoją wiedzę, zaczynam od zera, bez pieniędzy, bez znajomości.
Możecie mówić "jesteś je**ięty, nie uda Ci się" ale wiem swoje i dążę do celu-
celu który posiadam a którego większość ludzi nie ma.
Po prostu działam bo otworzyłem oczy i zobaczyłem świat z innej perspektywy min. dzięki książkom.
Pozdrawiam i zapraszam do śledzenia mojej drogi do bycia niezależnym finansowo:
http://anonimowyoptymista.pinger.pl/