Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Zainwestowali w biznes 100 tys. zł. Zarabiają rozkręcając imprezy

Od studia tańca po profesjonalne prowadzenie wesel — tak rozwijała się firma Wodzireje Jaroszyńscy. Liczba zawieranych w Polsce małżeństw przez ostatnie 5 lat spadała, wzrosła dopiero w 2014 r. Jednak nie oznacza to, że kurczy się rynek weselny w Polsce.


PRACA I ZABAWA: Wodzireje nie ustają w podnoszeniu swoich kwalifikacji i inwestowaniu w firmę. Jan i Anna Jaroszyńscy co roku znaczną część zysków wydają na sprzęt, szkolenia i promocję. foto: ARC

Z każdym rokiem przybywa firm oferujących swoje usługi młodym parom, a nowożeńcy wciąż szukają świeżych, nietuzinkowych atrakcji, które urozmaicą ich imprezy. Swoje miejsce w tym sektorze znajdują zatem zarówno nieznani wcześniej w Polsce wedding plannerzy czy osoby udzielające ślubów humanistycznych, jak i święcący triumfy przed laty wodzireje. Ci drudzy właśnie przeżywają swoją drugą zawodową młodość.

Z licencją na wodzirejstwo

— Nasza droga do bycia wodzirejami była bardzo długa. Firmę mamy od 10 lat, a dopiero od roku działamy jako wodzireje. Długo do tego dojrzewaliśmy — przyznaje Jan Jaroszyński, który wraz z żoną Anną zajmuje się oprawą wesel.

Początkowo Jaroszyńscy prowadzili studio tańca towarzyskiego w Siedlcach i Łukowie i za cel stawiali sobie integrację środowiska tanecznego w regionie. Jednym ze sposobów realizacji tego pomysłu były organizowane przez nich imprezy tematyczne, które stanowiły pewnego rodzaju wprawkę do obecnego zawodu. Ich energia i umiejętności z czasem zaczęły być zauważane przez pary młode, które zapraszały ich na swoje wesela, by tam dali pokaz taneczny i rozruszali gości. Można zatem powiedzieć, że już wtedy byli wodzirejami. Oni sami jednak tak nie uważają, a do potwierdzenia swoich umiejętności potrzebowali ukończenia profesjonalnej szkoły wodzirejskiej w Katowicach. Aby podnieść kwalifikacje, jeździli na Śląsk na warsztaty weekendowe. Już po pierwszym kursie otrzymali stosowny certyfikat, ale sam dokument im nie wystarczył. Potrzebowali systematycznych spotkań z najlepszymi wodzirejami, wymiany doświadczeń i biznesplanu.

— Od początku chcieliśmy działać profesjonalnie, bez półśrodków, a to wymagało inwestycji: zarówno czasowych, jak i finansowych. Na start wydaliśmy 100 tys. zł, teraz rocznie utrzymanie działalności kosztuje nas połowę tej kwoty, którą przeznaczamy na sprzęt, dalsze szkolenia i promocję — wyliczają Wodzireje Jaroszyńscy.

Nie tylko na wesela

Stale inwestują, ale też zarabiają. Ich kalendarz na 2015 r. jest już prawie pełny, niemało zleceń mają też na kolejne dwa lata. Za jedną imprezę biorą około 3 tys. zł. Za każdym razem gwarantują prawdziwy show. — Bardzo dużo uwagi poświęcamy stronie wizualnej podczas eventów: skupiamy się na kostiumach, tańcu i muzyce. Kluczem jest oryginalny pomysł na daną imprezę, a także sprzęt nagłośnieniowy i oświetleniowy. Sporą popularnością cieszy się ostatnio dekoracja światłem pozwalająca w ciągu jednej sekundy zmienić wystrój sali. Doceniło to ostatnio nawet kierownictwo Totalizatora Sportowego podczas zabawy integracyjnej firmy — mówi Jan Jaroszyński.

Obsługują bowiem nie tylko wesela, ale też imprezy integracyjne czy różnego rodzaju bale. Młodym, którzy zgłaszają się do nich z zamówieniem wodzirejskim, proponują usługę bardziej kompleksową — począwszy od wieczorów panieńskiego i kawalerskiego, a skończywszy na profesjonalnym kursie tanecznym przygotowującym ich do pierwszego wspólnego tańca. Zaufało im już ponad tysiąc par nie tylko z Polski, ale też z Wielkiej Brytanii, Irlandii, Holandii, Norwegii, Danii czy Albanii.

Tanecznym krokiem w świat

Damsko-męski duet wodzirejski — jak przyznają Jaroszyńscy — w branży jest dość nietypowy, co być może stanowi również o ich przewadze nad konkurencją. Działają we dwoje i świetnie im się współpracuje.
— Ja noszę cięższe rzeczy, a Ania układa kable. Ja programuję całe wydarzenie, dbam o promocję firmy, a Ania ma świetny gust estetyczny, pięknie śpiewa i gra na różnych instrumentach, przez co doskonale się uzupełniamy — precyzuje wodzirej Jan Jaroszyński.

Cieszy ich, że dostają zlecenia na coraz bardziej nietypowe i wymagające eventy, to bowiem motywuje do stałego rozwoju. Jakie plany mają na przyszłość? — Pojawiają się zlecenia spoza kraju, będziemy zatem iść w kierunku oprawy wodzirejskiej za granicą. Głównym celem jest jednak zachowanie stanu, kiedy nasza praca jest naszą pasją — podsumowują Jaroszyńscy.

Magdalena Mastykarz

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.