Nie będzie przesadą jeśli stwierdzimy, że Wiktoria Wójcik jest dobrze znana zarówno w świecie gier jak i esportu. Sama jest ogromną fanką League of Legends, choć nigdy nie chciała zajmować się tym zawodowo. Jeszcze przed rozpoczęciem studiów chciała rozpocząć pracę w wymarzonym marketingu. Jednak rzeczywistość nie była tak łaskawa dla młodej dziewczyny.
Po kilku latach Wiktoria Wójcik została współzałożycielką startupu inStreamly, a Forbes Polska wyróżnił ją jako „Businesswoman of the Year: Liderka w Nowych Technologiach”. W rozmowie z MamBiznes Wiktoria Wójcik opowiada o swoich początkach kariery zawodowej, trudach związanych z prowadzeniem biznesu w tak młodym wieku, realiach pracy streamera oraz planach i wyzwaniach startupu inStreamly.
Natalia Kieszek: Wyróżnienia na polskich listach Forbesa oraz tytuł Business Woman of the Year 2021. Jednak czy nie zaczynałaś po prostu od grania w League of Legends?
Wiktoria Wójcik: Tak naprawdę moja historia z grami zaczęła się zdecydowanie wcześniej. Na komunię od babci dostałam komputer zamiast roweru. Co więcej, jestem tym pokoleniem, które szybciej nauczyło się obsługiwać komputer niż jeździć na rowerze. Dopiero w liceum zaczęłam grać w League of Legends.
Przed pójściem na studia wiedziałam już, że chcę budować swoją karierę w marketingu i chciałam nawet iść na staż. Jednak rzeczywistość okazała się dość brutalna. Wysłałam swoje CV do 30 agencji i nikt nie odpisał. Stwierdziłam, że nie zrobię kariery w marketingu, dlatego zajęłam się graniem w gry i tak zostałam streamerką w League of Legends. Zainteresowałam się wtedy mocniej światem esportu w Polsce.
Skoro byłaś fanką League of Legends, to nie chciałaś związać swojej kariery stricte z esportem?
Zdecydowanie nie. Jestem za słabym graczem i mam tego świadomość. Zostanie profesjonalnym graczem wymaga lat prac i od początku wiedziałam, że nie zostanę esportowcem. Lubię oglądać zawody w League of Legends, ale to mi wystarcza. Chciałam być osobą po drugiej stronie, czyli prowadzić sceny i wywiady na turniejach esportowych. I nawet udało mi się to kilkukrotnie. Później zaczęłam pracować w organizacji esportowej.
Kiedy tak naprawdę Twoja pasja przerodziła się w biznes? W końcu byłaś bardzo młoda, gdy zostałaś co-founderką inStreamly.
Myślę, że to nie była kwestia mojej pasji do gier, tylko w ogóle przynależności do społeczności esportowej. Mocno angażowałam się w tego typu działania i tak też poznałam dwóch z trzech współzałożycieli inStreamly. Na jednej z konferencji jako studentka chciałam poznać Szymona, który ówcześnie pracował w dużej agencji mediowej. Jeszcze nie porzuciłam marzeń o pracy w marketingu, dlatego zależało mi na tym spotkaniu. Jednak to Maciek, teraz CEO inStreamly, otworzył mi świat esportu oraz marketingu.
Pomysł na inStreamly był Maćka i to on rozwija go od początku, wspólnie z Damianem, naszym CTO. Myślę, że miałam dużo szczęścia, ponieważ to on zaprosił mnie do tego projektu. Wcześniej przez 1,5 roku współpracowałam z Maćkiem przy różnych inicjatywach esportowych i w jego poprzedniej firmie. Cieszę się, że zobaczył we mnie potencjał i zainwestował swój czas, aby go jeszcze rozwinąć. Przyznam szczerze, że jeszcze wtedy nie myślałam o swoim biznesie, choć w przyszłości zakładałam taki rozwój kariery. Tak naprawdę całą wiedzę, którą wtedy posiadałam, zdobyłam sama, czytając książki etc. To była moja zajawka, która przerodziła się w biznes.
Gdzie tak naprawdę nauczyłaś się przedsiębiorczości?
Uważam, że wiele nauczyłam się od rodziców. Dla mnie przedsiębiorczość to nie zgadzanie się na status quo i chęć robienia nowych rzeczy. Jest to również umiejętność nie poddawania się po porażkach i dążenie do postawionych celów. Postrzegam też przedsiębiorczość jako formę kreatywności i umiejętność zadawania pytań. Wszystkich tych cech nauczyłam się od swojej rodziny i jestem im wdzięczna za to, że zawsze traktowali mnie poważnie, nie było tematów na które „dzieci nie powinny rozmawiać”. Nie zniechęcali mnie do działania, tylko pozwalali realizować swoje pomysły w każdym wieku. Szanowali moją ciekawość świata i zawsze mi kibicowali. I dlatego nie ma dla mnie dzisiaj rzeczy niemożliwych.
Jak młodzi founderzy są postrzegani na rynku? Czy łatwo było Ci przekonać do siebie inwestorów?
Cieszę się, że mimo tego, że jestem na rynku startupowym od 5 lat, to nadal jestem postrzegana jako młoda founderka (śmiech). Myślę, że to ma swoje plusy i minusy. Cały czas widzę wzmożone zainteresowanie moją osobą przez dziennikarzy, ale nie tylko. Jednak wcześniej nie zauważałam minusów, które dopiero teraz widzę. Wynika to z mojego podejścia do życia, bo do wszystkiego podchodzę z pozytywnym nastawieniem.
Te minusy najbardziej zauważyłam dwa lata temu. Na jednej z konferencji wpadłam na inną kobietę, która pochwaliła mi się, że jest jedną z organizatorek wydarzenia. Natomiast ja powiedziałam, że przyjechałam tutaj na zaproszenie jednego ze sponsorów. W odpowiedzi usłyszałam: „czyli jesteś hostessą”. I to pokazuje właśnie podejście niektórych do młodych osób.
W inStreamly zainwestowało pięć funduszy. Cztery z nich przyszło do nas dzięki Maćkowi. Dopiero ostatni, po moich trzech latach obecności na rynku, odezwał się do mnie pierwszy i udało mi się go przekonać do inwestycji. Dlatego po swoich doświadczeniach, staram się wspierać młode founderki na rynku.
Przejdźmy do inStreamly, gdzie zajmujecie się marketingiem do graczy. Jak rozwija się ta branża w Polsce?
Chcę podkreślić na początku, bo nie wszyscy rozróżniają to pojęcie. Esport to gałąź profesjonalnego grania, dzięki czemu można rywalizować w tej dziedzinie na najwyższym poziomie. I tak naprawdę jest to zaledwie 1% całej branży gier. Esport zyskał mocno na popularności globalnie w latach 2017-2020. Podobnie jak w branży gier, mieliśmy do czynienia z bańką, która musiała pęknąć.
W Polsce największy boom na esport był w latach 2018-2019. Wtedy na rynku były też dostępne duże pieniądze na rozwój tej gałęzi. Mieliśmy świetnych graczy, także na arenie międzynarodowej. Teraz jesteśmy w momencie, w którym widzimy znaczne osłabienie branży, a ostatni rok był szczególnie trudny. Dużo organizacji zostało zamkniętych, i to nie tylko w Polsce. Po cichu liczę, że polski esport powstanie jak feniks z popiołu, ale w zupełnie innej formie niż wcześniej.
Twój startup pomaga streamerom, ale sama również byłaś streamerką. Czy uważasz, że jest to pełnoprawny zawód?
Obecnie sposobów na zarabianie pieniędzy, które nie są typowym zawodem, jest mnóstwo. Dlatego też bycie streamerem może nim być, ale nie ukrywam, że jest to jeden z trudniejszych sposobów. Interakcja z widzami na żywo jest na pewno przyjemniejszą pracą w porównaniu do montowania filmików i publikowania ich później na YouTubie.
Jednak bycie streamerem wymaga poświęcenia czasu, ponieważ nie wystarczy być na żywo na Twitchu. Po zakończeniu streama, nasz filmik tak naprawdę znika, już nikt nie będzie go szukał ponownie. Jeżeli ktoś chce zostać streamerem, nie może ograniczać się tylko do tego. Musi być twórcą treści, czy to na YT czy TikToku. Na koniec dnia jest sporo osób, które potrafi się utrzymać z takiej działalności. I z dumą mogę powiedzieć, że jest to również zasługa inStreamly. Jednak należy pamiętać, że tylko niewielki odsetek zarabia na tym „miliony”.
Statystycznie, na rynku jest więcej streamerów czy streamerek?
Absolutnie streamerów, streamerek jest bardzo mało na rynku. Jest to podobna dysproporcja jak w branży gier. Wynika to z tego, że streamy chętniej oglądają mężczyźni. Choć streamerkom jest znacznie łatwiej się wyróżnić, to podobnie jak w biznesie, nie wszyscy traktują nas poważnie.
Platforma inStreamly ma łączyć streamerów z dużymi markami. Jakie wymagania muszą oni spełniać, aby nawiązać partnerstwo?
Nie mamy żadnych wymagań. Każdy może włączyć stream, dołączyć do inStreamly i zacząć zarabiać. Jednak trzeba liczyć się z tym, że początkowe zarobki będą znacznie mniejsze, ze względu na zasięg. Jako inStreamly nie tylko łączymy streamerów z dużymi markami, ale automatyzujemy całą współpracę.
Najbardziej jesteśmy atrakcyjni dla streamerów, którzy mają od 100 do 300 widzów. Jest to wystarczająca liczba, aby traktować to na poważnie i móc zacząć zarabiać. Niestety większość streamerów nie przekracza liczby 100 widzów na żywo. Na rynku są duzi gracze, ale też malutcy, a my współpracujemy ze wszystkimi. Staramy się optymalizować kampanie dla marek, aby dostarczać im jak najwięcej widzów.
Co wyróżnia Waszą platformę na tle innych rozwiązań dostępnych na rynku?
Zauważyliśmy, że globalne problemy branży esportowej sprzyjają takim biznesom jak inStreamly, marki szukają nowych sposobów na dotarcie do graczy niż praca z drużynami. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że w naszym segmencie mamy konkurentów, a nie mamy konkurencji. Co ciekawe, mniej więcej co 9 miesięcy w Polsce powstaje podobny koncept do naszego. Widzimy też, że polscy inwestorzy chętnie inwestują w tego typu projekty, dlatego staje się to coraz bardziej popularne na naszym rynku.
Jednak my jesteśmy w tym biznesie od kilku lat i nieustannie ulepszamy nasze usługi, zarówno dla streamerów jak i marek, które z nami współpracują. Pod kątem globalnym faktycznie mamy kilku kluczowych konkurentów. Jednak ważny jest też każdy sposób reklamy do graczy jaki pojawia się na rynku. Z punktu widzenia dużych marek nie ma znaczenia czy coś jest esportem czy gamingiem. Liczy się efekt końcowy.
Ważne jest dla nas, że udało nam się rozwinąć technologię, która pozwala nam zrozumieć co się dzieje podczas transmisji – w grze, na czacie czy w zachowaniu streamera. Dzięki temu produkt danej marki pojawia się w odpowiednim kontekście podczas streamu. Najprostszym przykładem jest stwierdzenie przez streamera, że jest głodny i w tym momencie pojawi się reklama przekąsek. Jest to nasza unikalna technologia, dzięki czemu wyróżniamy się nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Pomogliście już tysiącom streamerów. Jakie są teraz Wasze najważniejsze cele jako inStreamly?
Działamy nie tylko w Polsce, ale również w takich państwach jak Brazylia, Japonia czy Turcja. W większości przypadków działamy z naszymi partnerami w formie joint venture. Obecnie w inStreamly zrzeszone jest 150 000 streamerów, współpracowaliśmy z ponad 200 markami takimi jak Netflix, Xbox, Samsung czy Nestle w 20 krajach. Jednym z kluczowych celów dla inStreamly na przyszły rok jest pozyskanie partnerstw w Stanach Zjednoczonych. Pomoże to nam odblokować jeszcze większą skalę.
Materiał został przygotowany w ramach patronatu medialnego konferencji Infoshare Katowice 2024.
Infoshare Katowice 20224 – festiwal społeczności napędzanej technologią!
Niemal 1000 uczestników, ponad 250 spotkań biznesowych 1:1, trzy wydarzenia dyskusyjne „round tables” oraz blisko 70 ekspertów z całego świata, którzy podzielili się wiedzą na 3 scenach. Tak wyglądał Infoshare Katowice 2024 – największa konferencja technologiczna na Śląsku.
Komentarze
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy :)