Od ministra rolnictwa po owocowy biznes. Niezwykła historia „Malinowego Ogrodu”

Informacje o autorze

24 lutego 2020
Udostępnij:

Zmiana prawa często nie kojarzy się zbyt dobrze. Jednak nie dla Teresy Ambroziak, bowiem to właśnie dzięki temu zdecydowała się założyć własny biznes, wykorzystując do tego pasję. – Uważam, że dalej będę kroczyć tą drogą, kocham ludzi, kocham to co robię i sprawia mi to wielką przyjemność – mówi Teresa Ambroziak, założycielka „Malinowego Ogrodu”.

Teresa Ambroziak, założycielka „Malinowego Ogrodu”; Fot. Materiały prasowe

Do powstania tego biznesu przyczynił się Minister Rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, a właściwie jego podpis pod ustawą o handlu detalicznym. – Pomysł stworzenia „Malinowego Ogrodu” zrodził się cztery lata temu i była to decyzja spontaniczna. Obecny Minister Rolnictwa podpisał ustawę o Handlu detalicznym i to była alternatywa na niskie ceny owoców. Świeże owoce oddawaliśmy do chłodni i zysk nie był adekwatny do pracy i wkładu, natomiast końcowy produkt sprzedany konsumentowi pozwalał już osiągnąć godne gratyfikacje za nasz trud – mówi Teresa Ambroziak, twórczyni „Malinowego Ogrodu”.

Babcine przepisy

Pierwsze miesiące prowadzonego biznesu okazały się sporym wyzwaniem. Największym problemem nowej firmy było przebicie się z własnym produktem. – Prowadziłam kampanie reklamową wszędzie gdzie się zatrzymałam: w urzędach, na stacji paliw, w poczekalni u lekarza, na każdym spotkaniu towarzyskim, ale nigdy nie wątpiłam, że świat usłyszy o Malinowym Ogrodzie, a po nasze produkty będzie kolejka – wyjaśnia Teresa Ambroziak.

[mb_newsletter_box]

W rozruszaniu biznesu niewątpliwie pomogła „Malinowa Rozkosz”, czyli pierwszy syrop pochodzący z przepisu babci Teresy Ambroziak. Zresztą to nie był jedyny raz, kiedy zdecydowała się wykorzystać znane receptury członków swojej rodziny, jednak nie tylko. – Odwiedzam także gospodarstwa agroturystyczne w kraju i za granicą – mówi twórczyni „Malinowego Ogrodu”. Choć to nie był jedyny problem, z którym się zmagała. – Pierwszy rok wejścia w przetwórstwo był bardzo trudny, należało wdrożyć przepisy dotyczące handlu detalicznego, ale trudniejsze było wypromowanie marki i produktów. Dzisiaj już nie jest to dla mnie takim problemem, ponieważ produkt sam się broni, a na początku należało skłonić klienta, aby zaufał i wybrał właśnie nasz. Warto pokreślić, że jestem rolnikiem z tradycją, nie pochodzę ze wsi, ale los sprytnie wyznaczył mi drogi, które zaprowadziły mnie tu gdzie jestem. Mała wioseczka Lekowo a tak wiele mogłam tam zrealizować, kto by pomyślał? To moje miejsce, tu się realizuje, to moja pasja – dodaje. – dodaje.

Fot. Malinowy Ogórd

Rosnące zainteresowanie

W ostatnim czasie widać coraz większe zainteresowanie lokalnymi produktami. Zauważyła to także producentka przetworów. – Ostatnio obserwuję wyraźny trend powrotu do produktów tradycyjnych. Konsumenci bardziej świadomie dokonują wyboru przy zakupie żywności. Szukają smaków z dzieciństwa bez dodatków spożywczych, w postaci konserwantów, polepszaczy smaków, barwników. Wciąż grono naszych klientów rozrasta się błyskawicznie. Zadowoleni klienci powracają i przyprowadzają swoich znajomych i rodziny. Odwieczną prawdą jest, że poczta pantoflowa to najlepsza reklama. Klienci wymieniają się informacjami w social media  i tak nasze produkty zyskują kolejnych klientów.

Jak się okazuje na przeszkodzi w drodze do sukcesu nie stoją także duzi gracze na rynku. – Podobny asortyment z naszej oferty gości masowo na półkach sklepowych, jest dzisiaj wielu producentów i konkurencja jest silna. Ale prawda jest też taka, że klienci dzisiaj są coraz bardziej wymagający, świadomi i oprócz zaspokojenia głodu chcą również czerpać inne korzyści z jedzenia. Dzisiaj musi być smaczne, zdrowe, najmniej przetworzone i bez zbędnych dodatków. W moim przetwórstwie za marką stoi twarz, ludzie mogą zadzwonić, zapytać, przyjechać, zobaczyć. Zaprzyjaźniają się z nami. Robię krótkie serie i klienci czekają na nowości – mówi Teresa Ambroziak.

Przeczytaj także na MamBiznes.pl

Polecamy

Więcej w tym dziale: