Aleksander Szalecki to przedsiębiorca oraz inwestor z wieloletnim doświadczeniem. Ponadto, jest aktywnym inwestorem w branży technologicznej, w której zrealizował blisko 20 transakcji. W ramach swoich działań związanych z pozyskiwaniem dotacji zdobył dla polskich spółek innowacyjnych blisko 2 mld zł.
Ponadto, na przełomie 2010 i 2011 roku zainwestował w spółkę Creotech Instruments, która w tamtym czasie jeszcze nie zajmowała się sektorem kosmicznym. Po latach to misja EagleEye, zrealizowana przez spółkę, pozwoliła na osiągnięcie kroku milowego w rozwoju branży w Polsce.
Natalia Kieszek: Jest Pan inwestorem z wieloletnim doświadczeniem. Zacznijmy od Creotech Instruments, kiedy Pan uwierzył w spółkę i co wpłynęło na Pana decyzję o inwestycji?
Aleksander Szalecki: W Creotech Instruments zainwestowałem dawno temu, bo na przełomie 2010 i 2011 roku. I jeszcze wtedy spółka nie zajmowała się branżą kosmiczną. Dopiero w 2012 roku, po dołączeniu do Europejskiej Agencji Kosmicznej, Creotech mocniej wszedł w ten sektor. Wtedy też udało się pozyskać pierwszy grant, z którego sfinansowaliśmy budowę „clean roomu” oraz wdrożenie produkcji elektroniki, która została dopuszczona do lotów w kosmos.
Kiedy dołączyłem do Creotech Instruments, spółka zajmowała się super-czułymi urządzeniami badawczymi, które były sprzedawane do takich instytucji jak CERN, Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) czy DESY. Na przestrzeni lat ten dział przekształcił się w zespół zajmujący się technologiami kwantowymi. Dlatego inwestując w Creotech Instruments, nie analizowałem jeszcze sektora kosmicznego. Wspólnie zadecydowaliśmy o wejściu w tę branżę, a z biegiem lat widzimy, że była to słuszna decyzja.
Tegoroczna misja satelity EagleEye była przełomem dla rozwoju branży kosmicznej, pomimo problemów, które wystąpiły?
Podtrzymuję swoje zdanie, za które kilka razy już zostałem skrytykowany. Uważam, że wystrzelenie satelity było jednym z najważniejszych wydarzeń przemysłowo-naukowych w Polsce po 1989 roku. Jest to pierwsza, w pełni skonstruowana w Polsce satelita, która pokazała, że jako kraj mamy pełne zdolności kosmiczne.
Oczywiście problemy, które wystąpiły z łącznością nie ucieszyły, jak widzieliśmy, inwestorów. Jednak przy ocenie, należy pamiętać, że misja EagleEye była wydarzeniem badawczym. Wielokrotnie było powtarzane, że misja nie ma zastosowania komercyjnego i z przyczyn formalnych nawet nie mogła go mieć, ponieważ była finansowana z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Telemetria, czyli to co najważniejsze zostało zebrane i pod tym względem jest to sukces, w powiedzmy 85-90% i tak to oceniam, będąc już poza Creotech.
Źródło grafiki: Creotech Instruments
Czy Polska będzie mieć więcej przełomowych misji?
Na polskim rynku mamy naprawdę sporo dobrych spółek z sektora kosmicznego. Przykładowo spółka z grupy APS, czyli Eycore rozwija na naszym rynku technologie SAR, które umożliwiają obrazowanie radarowe Ziemi. Warto też zwracać uwagę na firmy, które zajmują się niszowymi kwestiami w tej branży. Przykładowo to spółka Satim, która odpowiada za automatyzację rozpoznawania obrazu z satelit typu SAR i zainwestował w nią jeden z polskich funduszy. Są spółki już okrzepłe jak Scanway czy KP Labs
Dlatego mamy potencjał na rozwój branży kosmicznej i mam nadzieję, że takich przełomowych momentów będzie coraz więcej.
Jeszcze kilkanaście lat temu nie mówiło się zbyt wiele o branży kosmicznej w Polsce. Jak Pan ocenia rozwój sektora na przestrzeni ostatnich lat i jak wygląda kwestia jego finansowania?
Jest jedna, główna kwestia, która znacząco odróżnia nas od innych państw. Mam na myśli właśnie wsparcie finansowe, a raczej jego brak. W każdym kraju, gdzie rozwija się branża kosmiczna m.in. we Francji czy Niemczech, od początku widoczne jest silne wsparcie państwa w rozwoju tego sektora. Wystarczy spojrzeć też na spółkę SpaceX, która rozwinęła się do obecnego etapu zaawansowania dzięki rządowym kontraktom, czy niemiecki OHB, które zajmował się na początku lat 80. elektryką dla okrętów, ale morskich.
Jeżeli w Polsce nie pojawią się rządowe kontrakty dla rodzimych firm, rozwój sektora kosmicznego na naszym rynku zostanie wyhamowany. Obecnie spółki są w głównej mierze finansowane z grantów. Jednak chcę podkreślić, że nie są one dedykowane temu sektorowi. Kapitał najczęściej pochodzi z ogólnych programów, a to oznacza, że firmy kosmiczne „rywalizują” ze wszystkimi branżami.
Creotech Instruments często pracuje dla Europejskiej Agencji Kosmicznej, z którą zrealizował już kilkadziesiąt misji pozaziemskich. Niedawno Polska zwiększyła swoją składkę finansową do agencji, dzięki czemu mamy więcej środków. Jednak w mojej ocenie nadal to nie jest wystarczający kapitał. Ewentualnym źródłem finansowania jest również giełda, choć patrząc na wyceny rodzimych spółek w porównaniu z Zachodem są bardzo niskie.
Jaką rolę w tym rozwoju odgrywa tutaj Europejska Agencja Kosmiczna?
Oprócz wspomnianego finansowania, agencja koordynuje prace wszystkich państw członkowskich UE oraz Wielkiej Brytanii. Nawet dla najbogatszych państw, rozwój branży kosmicznej jest kosztochłonny i niemożliwy do realizacji w pojedynkę. Każdy kraj należący do Europejskiej Agencji Kosmicznej jest zobowiązany do uiszczania składki finansowej, aby realizować kolejne misje.
Jakie wyzwania w kolejnych latach czekają sektor kosmiczny, zarówno w Polsce jak i pod kątem globalnym?
Coraz bardziej widać, że kosmos się militaryzuje. Dlatego spodziewam się, że pojawi się większy nacisk na zagadnienia związane z bezpieczeństwem. Liczę też, że uda się realizować stałe misje na Marsie oraz Księżycu. Państwa, które będą inwestować w ten rozwój, będą mieć dwojakie korzyści. Dzięki inwestycjom w sektor kosmiczny tworzymy wysokiej jakości miejsca pracy. Szacuje się, że jeden dolar zainwestowany w tę branżę pozwala na zwrot nawet kilku dolarów.
Kluczową kwestią jest tutaj rozwój rozpoznawania satelitarnego. Bez niego, przebieg pierwszych dni wojny w Ukrainie, wyglądałby zupełnie inaczej. Nie mielibyśmy dostępu do kluczowych informacji, czyli jakie są ruchy wojsk rosyjskich. Dlatego Polska musi zadbać o silny zwiad satelitarny, co zwiększy nasze bezpieczeństwo.
Jest Pan również aktywnym inwestorem w branży technologicznej, gdzie zrealizował Pan blisko 20 inwestycji. Jakimi wartościami kieruje się Pan przy wyborze spółek?
Najczęściej inwestuję w spółki na wczesnym etapie rozwoju. Specjalizuję w sektorze deep-tech, czyli w technologiach wymagających faktycznej wiedzy oraz przeprowadzenia badań naukowych. Dlatego przede wszystkim kieruje się zespołem, jaki ma dana firma. Jest to dla mnie najważniejszy aspekt, natomiast dopiero w drugiej kolejności oceniam pomysł oraz wykonalność technologiczną.
Czy ma Pan na swoim koncie również nieudane inwestycje? Jakie lekcje Pan z nich wyciągnął?
Oczywiście, na swoim koncie mam sporo nieudanych inwestycji. Zakończyły się one kompletną porażką, jednak czasem ciężko się przed nią chronić. Praktyka pokazuje, że zwykle wynika to z elementu ludzkiego. Choć w jednej spółce problem był po stronie technologii. Swego czasu zainwestowałem w brytyjską firmę, wspólnie ze znanymi funduszami i pomimo walki do samego końca, projekt nie udał się właśnie pod kątem technologicznym. Staram się minimalizować swoje porażki, jednak nie da się uciec przed stratami.
Dlatego inwestuję na dwa sposoby. Jedna z nich jest bierna, czyli udzielam wsparcia w obszarze doradztwa, ale nie angażuje się w pomoc spółkom. Natomiast z drugiej strony wybrałem 100% zaangażowanie. Obecnie w dwóch spółkach jestem late co-founderem i traktuję to jako pracę na pełen etat.
W Pana ocenie, jak Polska rozwija się pod kątem technologicznym? Nie możemy uniknąć porównań do Zachodu czy Stanów Zjednoczonych.
Moim zdaniem, pod kątem technologicznym „odstajemy” od państw zachodnich. I co gorsza, w najbliższym czasie będzie to coraz bardziej widoczne. Mamy bardzo niski udział technologii w polskiej gospodarce, co działa na naszą niekorzyść. Tak naprawdę, po 1989 roku nadal nie wypracowaliśmy własnej polityki przemysłowej. Jako kraj nie jesteśmy w stanie wskazać, które obszary rozwoju są dla nas ważne i nie inwestujemy w badania i rozwój.
W swojej karierze zawodowej związał się Pan również z funduszami europejskimi, gdzie działa aktywnie od 2007 roku. W jakich obszarach udzielane jest wsparcie?
Jako firma Stratego specjalizujemy się we wsparciu inwestycji badawczo-rozwojowych. Pracujemy zarówno dla międzynarodowych korporacji jak i startupów. Na liście klientów mamy między innymi Garmina oraz Airbusa, a z drugiej strony młode firmy jak Respo.vision. Na przestrzeni lat, współpracując z tyloma spółkami, jako Polska możemy pochwalić się świetnymi inżynierami i informatykami. Uważam, że możemy być dumni z jakości ich pracy.
Jednak to o czym wspominałem już wcześniej, do dalszego rozwoju brakuje nam zarówno finansowania na odpowiednim poziomie, jak również przemyślanej polityki przemysłowej.
Czy potrafimy zatrzymać talenty na naszym rynku?
Niestety tracimy naprawdę dużo talentów, widać to w szczególności po sukcesach, które odnoszą Polacy zagranicą. Przykładowo, połowę zespołu badawczego OpenAI tworzyli Polacy. Eleven Labs to również genialna firma, jednak została ona założona w Nowym Jorku. Startup ICEYE lubimy określać jako polsko-fińską spółkę, jednak jest to tak naprawdę amerykańsko-fińska firma, biorąc pod uwagę dotychczasowe finansowanie.
Uważam, że powinniśmy zmienić naszą narrację. Cieszą nas sukcesy Polaków zagranicą, jednak musimy się zastanowić dlaczego nie prowadzą biznesu na rodzimym rynku…
W takim razie co powinniśmy zmienić, aby stworzyć solidny ekosystem?
Przede wszystkim powinniśmy uruchomić duże środki finansowe na rozwój innowacji i technologii w Polsce. W tym kierunku warto zastanowić się na jakie obszary dotychczas przeznaczamy kapitał, które tego nie potrzebują. Druga kwestia to uporządkowanie polityki przemysłowej kraju. Musimy określić jakie są nasze potrzeby, skoro chcemy tworzyć innowacyjne leki czy latać w kosmos.
Komentarze
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy :)