Przedsiębiorcy muszą zwrócić Polskiemu Funduszowi Rozwoju ponad 29 miliardów złotych przyznanych im w ramach Tarcz Finansowych w czasie pandemii COVID-19. To astronomiczna kwota. Według PFR firmy, które muszą zwrócić środki nie wydatkowały ich zgodnie z przeznaczeniem, zgodnie z terminami lub w rzeczywistości ich sytuacja nie była tak zła, jak deklarowana, stąd też umorzenie jest niższe niż przedsiębiorca mógłby się spodziewać.
Do Północnej Izby Gospodarczej trafiło już kilkanaście skarg od zachodniopomorskich przedsiębiorców, którzy nie są w stanie spłacić zobowiązań nałożonych przez PFR. To kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych, a często nawet powyżej miliona. – Miała być pomoc, a jest pułapka. Mamy świadomość, że mogą występować nieprawidłowości, ale nie we wszystkich przypadkach wina przedsiębiorcy jest tak oczywista. Dla wielu firm zwrot wsparcia z PFR to faktyczne bankructwo – mówi Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Przedsiębiorcy o zachowaniu PFR: „Nóż w plecy”
Jak mówi Hanna Mojsiuk zamieszanie związane z tarczami finansowymi i pomocą w niwelowaniu skutków gospodarczych COVID-19 jest zaskakujące, bo przedsiębiorcy starając się o wsparcie nie mieli świadomości, że deklarowana im pomoc to właściwie tylko pożyczka. – Przetrwali dzięki tym pieniądzom koronawirusa, ale skąd mają wziąć środki, by teraz tą „pomoc” spłacić? Polski Fundusz Rozwoju musi być świadomy, że jak ktoś popadł w tarapaty finansowe w czasie pandemii to wychodzenie na prostą zajmie tym firmom lata. Trudno wyobrazić sobie przedsiębiorstwo, które teraz bez straty wyciąga z konta milion złotych – mówi Hanna Mojsiuk.
– Zdecydowana część firm, które zgłasza się do nas skarżąc się na PFR to firmy z sektora gastronomicznego oraz transportowego. Oba te sektory wciąż nie są w zbyt dobrej formie finansowej, co wynika z rosnącej inflacji czy wojny w Ukrainie. Wiele firm walczy o przetrwanie, a PFR serwuje im sytuację bez wyjścia. Oceniamy takie działanie jako bardzo niekorzystne i oczekujemy od Ministerstwa Finansów bardzo jasnych interpretacji na jakich zasadach pieniądze mają być zwracane do PFR. Jakie firmy? Dlaczego następuje umorzenie w tak niskiej kwocie? Dlaczego wcześniej pomoc była bezzwrotna, a teraz jest zwrotna? Przedsiębiorcy, którzy się do nas zgłoszą mogą liczyć na pomoc w kwestii występowania do Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców p. Adama Abramowicza – mówi Hanna Mojsiuk.
Jak można było wydawać środki z PFR? Do kiedy? Niejasne interpretacje mogą kosztować firmy setki tysięcy złotych
– Pomoc PFR dla firm była i jest nieoceniona. Ale z czasem ujawniły się problemy systemowego niezgrania celów tarczy PFR z jej efektami – przyznaje skarbnik Północnej Izby Gospodarczej i doradca podatkowy Michał Wojtas. – Przede wszystkim firmy zamknięte w lockdown-ie gospodarki były zamknięte o prawie 2 miesiące dłużej (do 25.05.2021 r.) niż okres, w którym miały wydać środki na subwencję PFR 2.0. Zarówno PFR jak i Rząd milczą w tej sprawie, a firmy z sektora MŚP musiały zadeklarować milionowe zwroty. Część z nich to podmioty, które nie mogły działać bo były zamknięte, a wydatkując w dłuższym czasie środki z dofinansowania PFR nie mogą ich teraz rozliczyć, gdyż nie mieszczą się w krótszym okresie rozliczeniowym. W takiej sytuacji znajduję się m.in. dwie sieci gastronomiczne w naszym regionie. PFR nie reaguje na argumenty, że firmy nie mogły wydać środków w okresie rozliczenia subwencji, gdyż były zamknięte i uruchamiały się dopiero po otwarciu gospodarki pod koniec maja 2021 r. – mówi Michał Wojtas.
Przedsiębiorcy narzekają również na kontakt z instytucjami finansowymi. – PFR albo nie odbiera korespondencji, albo odpowiada jak komornik – wszystko zgodnie z regulaminem i trzeba płacić..
Mówimy o firmach, które najpierw subwencja PFR uratowała przed zamknięciem, pozwoliła przeżyć, a błąd PFR i Rządu teraz ma je z powrotem dobić. Jaki jest tu sens gospodarczy? – dodaje Michał Wojtas.
„Faktycznie więc bardziej opłacało się liczyć na siebie i ryzykować niż ufać zapewnieniom Rządu, że pomoc będzie im zapewniona”
Przedsiębiorcy mają prawa dociekać sprawiedliwości przed sądem, ale większość wolałaby tego uniknąć. Powody są proste. Sprawy będą ciągnąć się latami, a zobowiązania trzeba płacić. Nad wieloma firmami wisi więc znowu widmo upadłości. – Przedsiębiorcy czują się potraktowani bardzo niesprawiedliwie, bo nie mieli świadomości, że pomoc PFR w drugiej tarczy to jest odłożona w czasie pożyczka, a nie dofinansowanie do miejsc pracy czy zakupu produktów i opłaty mediów niezbędnych do funkcjonowania. Przedsiębiorcy posłusznie zamknęli się w czasie lockdownu licząc na pomoc, dzisiaj muszą ją zwracać. Co warte odnotowania, przedsiębiorcy, którzy nie zamknęli firm i starali się zarabiać i normalnie funkcjonować w czasie pandemii wygrywają sprawy przed sądami. Faktycznie więc bardziej opłacało się liczyć na siebie i ryzykować niż ufać zapewnieniom Rządu, że pomoc będzie im zapewniona – mówi Grażyna Wódkiewicz, wspólnik w kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski.
Jak dodaje mec. Wódkiewicz wiele firm stoi dzisiaj przed dylematem: co dalej robić? – Firmy zastanawiają się nad zakończeniem działalności czy nad sprzedażą części swojego majątku, by spłacić zobowiązania. Przedsiębiorcy wpadli w pułapkę niejasnych przepisów. Nigdzie nie jest napisane, że to jest pożyczka i trzeba to zwrócić. Najpierw było wsparcie bezzwrotne, jeżeli przedsiębiorca nie zwolnił pracowników, a przy drugim lockdownie zmieniono te zasady. Czy kiedykolwiek słyszeliśmy o tym, że będzie to pomoc zwrotna? Nigdzie – wyjaśnia mec. Wódkiewicz.
Źródło: Północna Izba Gospodarcza
Komentarze
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy :)