Od kilku lat zajmuje się ręcznym malowaniem butów, pasków, toreb i innych akcesoriów skórzanych. Jego kreacje to małe dzieła sztuki – każda jest wyjątkowa i powstaje na zamówienie. W zeszłym roku jego talent został doceniony przez organizatorów Mistrzostw Świata w patynowaniu obuwia, odbywających się w Londynie. Polak został nominowany do uczestnictwa w finale, jako jeden z trzech najlepszych zawodników na świecie! współpracuje z kilkoma markami, które przygotowują dla niego ekskluzywne produkty do patynacji.
O tym, jak uszkodzone buty stały się początkiem przygody z biznesem, samym procesie patynacji, niecodziennych zleceniach, współpracy ze znanymi markami oraz problemach związanych z pandemią opowiada Andrzej Olender, założyciel firmy The Shine.
Grzegorz Marynowicz: Jak zaczęła się Pana przygoda z ręcznym malowaniem butów, toreb pasków i całej galanterii skórzanej?
Andrzej Olender: Przygoda w wielkim skrócie, zaczęła się od uszkodzenia swoich pierwszych, porządnych butów szytych ramowo. Uszkodzone zostało lico skóry. Buty były w oryginale koloru koniakowego. Postanowiłem przy okazji przemalować buty na kolor wiśniowy. Wcześniej na forum zrzeszającym sympatyków klasycznej męskiej elegancji (forum Stowarzyszenia But w Butonierce) zaczytywałem się w temacie ręcznej patynacji butów, podziwiałem zdjęcia z różnych realizacji patyniarzy z Francji (gdzie nota bene znajduje się kolebka tego rzemiosła. Następnie na tym samym forum Polski sklep Patine, ogłosił konkurs na zilustrowanie za pomocą zdjęć pielęgnacji butów (kremy, woski itp.). Pokazałem ten proces na kilku klimatycznych zdjęciach. Moja praca zwyciężyła i w nagrodę mogłem sobie zażyczyć dowolny model butów. Wybrałem obuwie przeznaczone do ręcznego malowania, aby spróbować pomalować zupełnie surową, białą skórę, a przy okazji posiadać jedyne w swoim rodzaju buty. Buty pomalowałem i efekt końcowy był znacznie lepszy nić oczekiwałem. Było to granatowe malowanie z brązową podeszwą. Buty ponownie sfotografowałem i po publikacji w sieci miałem stosunkowo szybko bardzo duży odzew z całego świata. Dostałem w tym czasie wiele zapytań sprzedażowych.
Pana „produkcje” można porównywać do dzieł sztuki, ale skąd know-how? Kto Pana tego nauczył?
Wszystkiego nauczyłem się samodzielnie, jestem typowym samoukiem. Potrzebna była spora ilość samozaparcia w dążeniu do celu. Pierwsi klienci byli również szalenie wyrozumiali jeśli efekt na początku mojej działalności, nie był identyczny do tego jaki sobie wymyślili/zażyczyli. Nie bałem się żadnego zlecenia, traktowałem nawet te dziwne, jako wyzwanie. Zawsze jednak lubiłem prace manualne, od dzieciństwa coś majsterkowałem, sklejałem i malowałem modele samolotów itp. Później przyszedł jeszcze okres zamiłowania do fotografii (wszystkie zdjęcia butów w dalszym ciągu wykonuję samodzielnie). To wyrobiło mi specyficzne oko i poczucie estetyki. Ten bagaż doświadczeń z perspektywy czasu myślę, że bardzo mi pomógł.
Jak od kuchni wygląda proces malowania? Z jakich etapów się składa?
Proces malowania wygląda często z pozoru bardzo podobnie. Wszystko zaczyna się najczęściej od rozmowy z klientem, który określa sposób malowania, podsyła zdjęcia, coś sugeruje. Wcześniej wybiera model buta, teczki, paska itp. Z racji już sporego doświadczenia mogę coś doradzić, co będzie dobrze wyglądać, co jest możliwe, a co nie. Następnie, przechodzę do malowania. Są jednak różne techniki nakładania barwnika w zależności od zakładanego efektu. Inaczej nanosi się barwnik gdzie smugi mają się pojawić wzdłuż cholewki buta, inaczej też jak efekt ma przypominać marmur. Wszystko zawsze się zaczyna od bazy, mieszam odpowiednio barwniki, aby uzyskać żądany kolor. Wykonuję testy na kawałkach skóry. Następnie nanoszę barwnik na produkt. Jedna, dwie warstwy. Po wyschnięciu farby (2-3h) nanoszę odpowiednio inne barwniki w zależności od pożądanego efektu końcowego. Najczęściej jest to dodanie butom patyny (czyli ciemniejszych fragmentów w miejscu szycia cholewki, noska itp.) Wykonuję to niemal suchym pędzlem i tutaj można dużo popsuć lub zyskać. Trzeba zadbać, aby oba buty były w ten sposób pomalowane dosyć podobnie. Po malowaniu i dobrym wyschnięciu farby (farby są na bazie alkoholu więc wnikają w skórę niczym tatuaż dzięki temu malowanie jest trwałe) nanoszę kremy, wykańczam podeszwę i poleruję buty. Po polerowaniu dochodzi jeszcze creme de la creme, wykończenie butów woskami na wysoki połysk, który dodaje butom pięknego wyglądu, przy okazji są dobrze zabezpieczone. Tak w wielkim skrócie wygląda cały proces.
Kiedy patynowanie stało się dla Pana źródłem dochodu?
Po pierwszych kilku parach, które malowałem po znajomości, narzeczona namówiła mnie, żebym założył firmę. To był strzał w dziesiątkę. Dopiero wtedy poczułem, że mogę to robić na poważnie.
W międzyczasie zacząłem bardzo mocno współpracować z dwiema markami malując ich produkty. Buty po dziś dzień dostarcza mi marka Patine, która ma pod swoimi skrzydłami marki hiszpańskiej produkcji jak Yanko, TLB Mallorca czy ich własna marka Patine. Bardzo mi pomogli na starcie. Z kolei druga gałąź to malowanie produktów od firmy Sartolane (teczki, paski itp.), uważam, że to produkty bardzo wysokiej klasy i przy okazji co ważne, jest między nami chemia do współpracy.
To specyficzna działalność. Trudno tutaj o efekt skali, a wymaga czasu i „robocizny”. Ile jest Pan w stanie zarobić na pojedynczym zleceniu? Od czego zależy przychód?
Zgadza się, nie jest to biznes łatwy do skalowania, czynnikiem hamującym zawsze jest czas jaki jestem w stanie przeznaczyć na pojedyncze zlecenie, tego nie nagnę. Bardzo mocno uśredniając, cena za usługę ręcznego malowania oscyluje w granicach 300-500pln za jedno zlecenie. Jednak cena ta zawiera również kwotę bardzo dobrej jakości środków, jakie stosuję do patynacji i zabezpieczenia obuwia. Wszystko jeszcze zależy od tego czy klient wysyła do mnie produkt, który sam zakupił, czy też mogę mu sprzedać kompleksową usługę.
W dobie masowej produkcji i zamawiania towaru w Chinach nie ma Pan problemu z klientami i nowymi zamówieniami? Czy zainteresowanie się utrzymuje?
Nie zawsze jest różowo, czasem zamówień jest sporo, że ciężko to wszystko obsłużyć, a są miesiące zwłaszcza zimowe, że zamówień jest jak na lekarstwo. Są to jednak zamówienia nie tylko z Polski. Zamówienia bowiem trafiają z całego świata, USA, Niemiec, RPA, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Makao. Z tych krajów mam stosunkowo najwięcej zamówień. Jeśli chodzi o konkurencyjność z Chinami to profil mojego klienta to zazwyczaj klient dobrze usytuowany finansowo. W przewadze, prawnicy, lekarze czy też po prostu osoby z większych portfelem, którzy lubią unikalne produkty. Jest to dla nich duża wartość. Muszę jednak zaznaczyć, że przez te perturbacje w zamówieniach i sezonowość biznesu, do tej pory nie jest to moje główne zajęcie. Na codzień pracuję w branży IT.
Ilu klientów Pan do tej pory obsłużył? Może Pan wymienić znane marki, które skorzystały z Pana usług?
Nie prowadzę szczegółowych statystyk, ale pierwszą setkę na pewno mam już dawno za sobą. Są to w 99,9% klienci indywidualni. Ciężko mi przytoczyć jakieś znane nazwisko. Nie wszyscy sobie również tego życzą.
Pamięta Pan jakieś najbardziej nieoczywiste zlecenia, które nawet Pana zaskoczyły i wymagały szczególnej uwagi, wysiłku?
Najciekawsze malowanie to efekt wojskowego camo na podwójnych monkach. Była to bardzo trudna do wykonania realizacja, wymagająca bardzo wielu etapów i żmudnego przy okazji projektowania ładnych i harmonicznych plam. Bardzo dużo warstw farby zostało tam naniesionych. Sporo cieniowania itp. Praca się jednak opłaciła, klient miał być w tych butach między innymi na rozdaniu nagród Grammy w Los Angeles w 2018 roku.
Czy Pana działalność jakoś ucierpiała z powodu lockdownu wywołanego pandemią?
Tak, będąc zupełnie szczerym, zamówień na obecną chwilę jest zauważalnie mniej. Liczę jednak na to, że sytuacja lada moment się odwróci.
Co w Pana działalności jest najtrudniejsze? Na co należy zwrócić szczególną uwagę?
Dyskomfort sprawia koszt bazowego produktu, bowiem już w momencie zakupu jest on stosunkowo drogi. Poza tym czas oczekiwania na niektóre zamówienia (MTO) to niekiedy 2-3 miesiące. To wszystko powoduje, że trzeba być dosyć mocno skupionym na swojej pracy. Chwila nieuwagi i produkt, czy to buty, czy teczka, może być przez źle naniesiony barwnik zupełnie zniszczony.
Czy Pana zdaniem na rynku jest wciąż miejsce na podobne działalności? Czy rękodzieło jest nadal w cenie czy raczej w odwrocie? Warto tutaj szukać swojej niszy?
Rękodzieło moim zdaniem przechodzi od pewnego czasu renesans. Ludzie są znudzeni powtarzalnymi przedmiotami słabej jakości. Świadomość klienta jest coraz większa. Często idzie się w jakość a nie ilość. Uważam, że ten trend jest cały czas rosnący. Przeczytaj także na MamBiznes.pl
Komentarze
mistrzostwa świata w patynowaniu obuwia haha Bogatym ciemniakom wszystko da się wcisnąć byle było by drogie i "oryginalne" tyle w temacie.
Jak ktoś chce mieć buty jedyne takie na świecie i go na to stać, to ma prawo - taki świat. A jak ktoś staje się mistrzem w swoim fachu (niezależnie od tego, co myślimy o samym fachu) to należy to docenić. Tyle w temacie ;)
Kolejne bełkoty o niszowych "biznesach", którymi skarmia się naiwnych "Polaków". Rozbierzmy zatem ten bełkot na elementy pierwsze - ręczny "malarz" butów i torebek sam podaje, ze zrobił już ponad setkę zleceń. Zrobił je w ciągu kilku lat. Załóżmy, że to było 5 lat. Średnia cena jego pracy to około 400 zł za zlecenie. To daje wynik przychodu w wysokości około 60 tysięcy złotych przychodu. Od niego należy odjąć "bardzo drogie" komponenty, czyli farby, woski itp. Niech one stanowią 15 % kosztów zlecenia, czyli łącznie 9 tyśków. 60 tysięcy przychodu pomniejszone o 9 tyś. kosztów chemii, to przychód 51 tyś. w ciągu 5 lat. A zatem około 10 tysięcy rocznie, czyli jakieś 840 zł miesięcznie. Teraz odejmijmy od tego miesięcznego przychodu 1500 zł haraczu ZUS !!! oraz 100 zł haraczu podatku dochodowego - co wam zostanie?! A przecież trzeba jeszcze odliczyć pędzle, no i koszt wynajęcia lokalu czyli jakieś minimum 500 zł miesięcznie. Łączny "dochód" to jakieś minus 1260 zł miesięcznie - taką stratę ponosi ów geniusz biznesu, a żydowskie polskojęzyczne szczekaczki medialne karmią wasze puste łepetyny tym gniotem baranim !!! To kolejna tego typu pierdoła saska z Białej Podlaski do sterowania waszymi tępymi mózgownicami! Myślcie no samodzielnie istoty wełniane, bo się kompromitujecie razem z waszym wyborem durnia Trzaskowskiego!!! ~Krzysztof Kornatowicz (YouTuber)