Polski Ład, a samozatrudnieni. Co jest największym problemem?

Informacje o autorze

28 lutego 2022
Udostępnij:

– W obecnym systemie emerytura osoby zatrudnionej na jednoosobowej działalności gospodarczej, która zaczynała pracę w latach 90. ubiegłego wieku, będzie wynosić poniżej 1 tys. zł. Dobrze byłoby rozmawiać o tym, co zrobić, żeby ci ludzie nie byli biedakami, bo z pewnością nie starczy im nawet na zapłatę świadczeń związanych z dostawą mediów – mówi Witold Solski, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Samozatrudnionych „wBREw”. Jak podkreśla, Polski Ład nijak nie rozwiązał problemów tej grupy społecznej, za to dołożył nowych, związanych ze wzrostem obciążeń podatkowych, kosztów obsługi księgowej i gigantyczną niepewnością wywołaną m.in. ciągłymi zmianami w przepisach, z jaką borykają się w tej chwili najmniejsi przedsiębiorcy.

Fot. YAY Foto/ stevanovicigor

– Samozatrudnieni codziennie mierzą się z problemami wywołanymi przez Polski Ład, borykając się z niepewnością, oczekiwaniem na zmiany i próbami zrozumienia, kto jest adresatem, a kto będzie poszkodowanym tej reformy – mówi agencji Newseria Biznes Witold Solski.

Według zestawienia OECD w Polsce jeszcze w 2019 roku wskaźnik samozatrudnienia wynosił 20,6 proc., co oznacza, że w tej formie pracował co piąty zatrudniony. Polska znajduje się w pierwszej dziesiątce państw z najwyższym wskaźnikiem samozatrudnienia na świecie. Kryzys wywołany pandemią mógł go jeszcze zwiększyć, bo według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego już w 2020 roku wyraźnie spadła liczba osób zatrudnionych na umowę o pracę, z kolei wzrosła liczba osób prowadzących własną działalność gospodarczą.

Jeszcze w IV kwartale 2019 własną działalność gospodarczą prowadziło ok. 1,595 mln osób, natomiast w ubiegłym roku było to ok. 1,7 mln osób. Ten wzrost, w ocenie analityków, mógł być podyktowany „wypychaniem” pracowników z umów o pracę na fikcyjne samozatrudnienie w trakcie kryzysu spowodowanego pandemią, co jednak przełożyło się na znaczny spadek ich bezpieczeństwa socjalnego.

– Nie mamy ochrony w Kodeksie pracy, nie mamy prawa do wakacji, a jedyną ochroną, jaką mamy na rynku gospodarczym, jest państwo. Teraz to państwo – zamiast zapewnić ochronę – dołożyło nam nowych obowiązków związanych z Polskim Ładem. Te obowiązki dotykają krawcowych, kierowców, ratowników medycznych czy salowe w szpitalach, które też często pracują w formule samozatrudnienia. To są osoby, których obciążenia publiczne, daniny płacone państwu sięgają nawet 100 zł dziennie. Tymczasem świadczą oni usługi, za które każdy z nas też płaci. Proszę sobie wyobrazić, ile godzin pracy dziennie trzeba poświęcić na to, żeby wypełnić tylko te zobowiązania podatkowe bądź związane z kosztami stałymi. Tego Polski Ład nie uregulował, za to dołożył nowych obowiązków – podkreśla przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Samozatrudnionych „wBREw”.

Jak wskazuje, w trakcie pandemii jednoosobowe działalności gospodarcze często miały duże problemy z uzyskaniem pomocy w ramach rządowych tarcz antykryzysowych, ponieważ nie miały odpowiednich wpisów PKD. Po dwóch latach finansowych trudności i zawirowań gospodarczych kolejnych problemów dołożył samozatrudnionym Polski Ład, czyli sztandarowa reforma podatkowa rządu PiS. Najwięcej wątpliwości wzbudziły nowe zasady rozliczenia składki zdrowotnej i wybór formy opodatkowania, bo według wyliczeń ekspertów zła decyzja może się przełożyć na zarobki netto niższe nawet o kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Mimo że Polski Ład zaczął obowiązywać od 1 stycznia br., małym przedsiębiorcom wciąż trudno też oszacować wysokość obciążeń, które będą ponosić w 2022 roku, co wzmaga niepewność.

– Polski Ład niestety skoncentrował się na zmianach dystrybucji społecznej pieniądza poprzez podatki, ale nie uwzględnił tego, kto powinien mieć w Polsce ochronę, kto będąc już w wieku emerytalnym, nie powinien martwić się o służbę zdrowia, kto będąc rodzicem, nie powinien martwić się o szkolnictwo i kto będąc w sile wieku i niezdolnym do pracy, powinien otrzymać opiekę socjalną. Fryzjerka, ludzie z branży beauty czy z innym konkretnym fachem i umiejętnościami nie mają na ogół kompetencji podatkowych. Co więcej, nie mają też takiej wyobraźni, żeby widzieć potencjał swojej grupy zawodowej przykładowo za 10 lat. Tymczasem decyzje o opodatkowaniu w takiej czy innej formie, np. wybór podatku liniowego czy ryczałtowego, będą mieć konsekwencje systemowe wiele lat później, kiedy wejdziemy w okres emerytalny. Dlatego państwo powinno pomagać ludziom w tej decyzji. Niektóre rzeczy trzeba narzucić, inne trzeba rozwiązać odgórnie, widząc perspektywę dalekosiężną – mówi Witold Solski.

Ekspert podkreśla, że polski system podatkowy już wcześniej należał do najbardziej skomplikowanych na świecie. Potwierdza to też ubiegłoroczny raport „Tax Competitiveness Index”, przygotowany przez Tax Foundation, z którego wynika, że na 37 państw OECD Polska zajmuje przedostatnie miejsce pod względem stopnia skomplikowania systemu podatkowego. Gorzej w zestawieniu wypadają jedynie Włochy.

– Kolejną kwestią jest to, że przepisy bardzo często się zmieniają, zwłaszcza w ostatnim czasie. Te zmiany są czasami powierzchowne, a czasami fundamentalne. Wyobraźmy sobie, że na początku każdego miesiąca stajemy przed dylematem, co właściwie jest w tych przepisach i jak wyliczyć należny podatek, od czego go wyliczyć, co liczyć w koszty, a czego nie. Na to nakłada się też brak harmonizacji oprogramowania księgowego ze zmianami, które są tak szybkie i częste, że informatycy po prostu nie nadążają. Ta niepewność jest jednym z czynników, które uniemożliwiają prowadzenie racjonalnej działalności gospodarczej, i to chyba jest największy problem. Być może jest to kwestia okresu przejściowego, ale on trwa już dwa miesiące i pewnie potrwa przez cały ten kwartał – mówi Katarzyna Kosakowska, wiceprzewodnicząca Komisji Krajowej OZZS „wBREw”.

Jak podkreśla, w natłoku zmian podatkowych samodzielne rozliczanie i prowadzenie księgowości stało się po prostu niemożliwe, a samozatrudnieni muszą korzystać z usług wyspecjalizowanych podmiotów, które dysponują know-how i odpowiednim oprogramowaniem. To zaś oznacza dla nich kolejny wzrost kosztów.

– Dziś bez profesjonalnej obsługi nie można zrobić odpowiedniej deklaracji. Trzeba mieć oprogramowanie, które jest co jakiś czas zmieniane w miarę aktualizacji przepisów, do tego połączenie z internetem i wszystko to, co służyło uszczelnianiu systemu, czyli Jednolite Pliki Kontrolne, deklaracje pracownicze, systemy bankowe etc. Nie wszyscy mają wykształcenie ekonomiczne, wielu samozatrudnionych to ludzie, którzy skończyli szkoły zawodowe i świetnie sobie radzą w jakiejś przestrzeni, ale konstrukcja, by online rozliczać się z państwem poprzez systemy informatyczne, jest dla nich dalece niedostępna. Mamy wielu ludzi, którzy mają po 50–60 lat, są szewcami, kierowcami, prowadzą małe warsztaty w Polsce powiatowej i oni się tego nie nauczą. Tymczasem sankcje są ogromne – mówi Witold Solski.

Księgowi w związku z dużym obciążeniem zmianami Polskiego Ładu już podnieśli ceny usług o kilkaset złotych w Warszawie i większych miastach oraz 100–200 zł w tzw. Polsce powiatowej. To zaś mocno się odbija na kieszeni najmniejszych przedsiębiorców.

– Z prawnego punktu widzenia można prowadzić księgowość samodzielnie, ale sankcje i konsekwencje błędów są zbyt duże. Zaczęły pojawiać się też komunikaty, że Ministerstwo Finansów pracuje nad podniesieniem obowiązkowych kwalifikacji i oprogramowania, które zostanie narzucone na biura księgowe. To znowu przełoży się na ceny usług, bo nowe szkolenia, egzaminy, certyfikaty spowodują, że część księgowych z zawodu odejdzie, a pozostali będą musieli ponieść nakłady, które naturalnie zrekompensują sobie w cenie usługi – mówi przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Samozatrudnionych „wBREw”.

– O ile obecna sytuacja nie jest może tak dużym obciążeniem dla osób, które stosunkowo dużo zarabiają i mają kompetencje pozwalające im na uzyskiwanie z samozatrudnienia godziwych dochodów, o tyle grupa w wieku przedemerytalnym boi się tej zmiany. I efekt jest już teraz dostrzegalny gołym okiem: dziesiątki tysięcy przedsiębiorców zawieszają bądź w ogóle wyrejestrowują działalności gospodarcze, co oznacza tylko tyle, że oni przesuwają się do szarej strefy – dodaje Katarzyna Kosakowska.

W ubiegłym roku, jak podaje GUS, zarejestrowano ponad 290 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych. Rok wcześniej było ich ponad 260 tys. (wyraźny spadek nastąpił w II kwartale 2020 roku, kiedy wybuchła pandemia). Jednocześnie w 2021 roku do CEIDG wpłynęło ponad 270 tys. wniosków o zawieszenie jednoosobowej działalności. Pik nastąpił w grudniu, co eksperci wiążą z niepewnością dotyczącą Polskiego Ładu.

Źródło: newseria.pl

Polecamy

Więcej w tym dziale: