Jak przekonują politycy obozu Zjednoczonej Prawicy, „Polski Ład” ma przynieść ulgę podatkową 18 milionom Polek i Polaków. Jest jednak grupa, która „zrzuci” się na tę grupę. To ponad 60% samozatrudnionych, którzy zapłacą wyższe podatki. Część najbogatszych Polek i Polaków może zdecydować się na zmianę rezydentury podatkowej i ucieczkę przed wyższymi podatkami. Należy jednak pamiętać, że nie jest to takie proste, jakby się mogło wydawać. Zmiana rezydentury nie należy do łatwych i przyjemnych procesów.
„Polski Ład” to program, który zdaniem obozu rządzącego ma za zadanie m.in. pomóc polskiej gospodarce poradzić sobie ze skutkami pandemii. Ogłoszenie dokumentu było przekładane kilkukrotnie m.in. ze względu na wybuch trzeciej, bardzo poważnej w skutkach, fali pandemii oraz tarć koalicyjnych. Już sama nazwa ma się dobrze kojarzyć – New Deal – to był przecież pakiet reform wprowadzonych przez prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta w latach 1933-1939, który pomógł wyjść Ameryce z wielkiego światowego kryzysu z lat 1929-1933. Dopisek do nazwy programu „nowa nadzieja” również nawiązuje do USA, ale już popkulturowo. Według Zjednoczonej Prawicy aż 18 milionów Polek i Polaków ma zyskać nadzieję na niższe podatki, ale są grupy społeczne, które będą musiały zapłacić więcej.
Uderzenie w 60% samozatrudnionych
“Polski Ład” przyniesie rewolucję fiskalną. Nowy plan podatkowy partii Jarosława Kaczyńskiego oparty został na trzech filarach. Zapowiedziano – długo oczekiwane – podniesienie drugiego progu podatkowego – z 85 tys. do 120 tys. zł. PiS chce też podwyższyć kwotę wolną do 30 tys. zł. To zaskakująca zmiana – eksperci spodziewali się podwyższenia z obecnych 8 tys. do maksymalnie 15 tys. zł.
Trzecim – najbardziej kontrowersyjnym – elementem “Polskiego Ładu” ma być likwidacja możliwości odliczenia składki zdrowotnej w rozliczeniu PIT. Dziś z 9% składki aż 7,75% można odjąć od podatku, który płacimy.
Dodatkowo składka ma być zawsze wyliczana proporcjonalnie od dochodów i nie będzie można skorzystać ze zryczałtowanej formy, a tak robią to teraz osoby, które prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą. W 2021 roku wynosi ona 382 zł. Dla osób zarabiających ponad 10 tys. brutto złotych podwyżka składki może być nawet dwukrotna.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, na koniec kwietnia ponad 2,5 mln Polek i Polaków prowadziło działalność gospodarczą.
– Ministerstwo Finansów wprost akcentuje, że na “Polskim Ładzie” skorzysta jedynie ok. 40% samozatrudnionych. To oznacza, że pozostałe 1,5 mln osób będzie musiało płacić wyższe podatki – komentuje Maciej Oniszczuk, z kancelarii Oniszczuk & Associates, specjalizującej się w doradztwie prawnym i podatkowym dla biznesu czy też zakładaniu spółek w Polsce i za granicą. W weekend kancelaria – zaraz po ogłoszeniu planu – zanotowała bardzo wymowny pięciokrotny wzrost wejść na swoją stronę internetową.
Zyskają ci, którzy zarabiają maksymalnie 6 tys. złotych brutto. Zarabiający więcej będą tracić
– Dodatkowo prezes Kaczyński zaakcentował chęć pozbycia się tzw. „śmieciówek” i wprowadzenie jednolitego kontraktu o pracę. Jednoosobowa działalność gospodarcza nie wpisuje się w to wprost, ale rozwiązania „Polskiego Ładu” mają zachęcać do przechodzenia na umowę o pracę tych lepiej zarabiających. Od lat mówię klientom, że większa firma w formie działalności to problemy z ochroną majątku przed długami, sukcesją oraz ZUS. Teraz stanie się to też nieopłacalne podatkowo – dodaje Oniszczuk.
Emigranci wrócą? Czy wyjadą inni?
PiS chciałoby zachęcić do powrotu polską emigrację, bo projekt zakłada, że od 2022 r. w zeznaniach będzie można wskazać kwotę do opodatkowania niższą o 50 tys. zł, a w kolejnym baza do opodatkowania miałaby być niższa o 50 proc. Część emigrantów może wrócić, ale inna grupa może z Polski wyjechać. – Niektóre propozycje “Polskiego Ładu” wydają się wzajemnie wykluczać. Podwyższając podatki sprawia się, że wielu najbogatszych będzie szukało rozwiązań optymalizacji podatkowej i wyjazdu z kraju – przekonuje Maciej Oniszczuk.
Jednym ze sposobów może być rezydencja podatkowa innego kraju, choć jak zauważa Oniszczuk nie jest to rozwiązanie dostępne dla każdego samozatrudnionego. Po pierwsze, żeby przestać być polskim rezydentem podatkowym, nie wystarczy tylko nie przebywać na terenie kraju przez 183 dni. Istotnym kryterium oceny jest też kwestia tzw. centrum interesów życiowych. Rodzina mieszkająca w kraju lub posiadane nieruchomości, mogą stanowić dla Urzędu Skarbowego argumenty przemawiające za tym, że centrum to – mimo nie przebywania podatnika w ojczyźnie – nadal znajduje się w Polsce.
– Rezydentura to też koszty, np. wynajmu nieruchomości, zatroszczenia się o byt w nowym miejscu czy też opłacenia kosztów związanych z usługami prawniczymi – wylicza ekspert kancelarii Oniszczuk & Associates. Należy też spełnić wymagania kraju przyjmującego. Dla przykładu – programista, który chciałby pracować na Cyprze, musi przebywać tam co najmniej 60 dni, prowadzić działalność lub być zatrudniony, a także wynajmować nieruchomość i pilnować, żeby nie zdobyć innej rezydencji podatkowej np. poprzez przebywanie w Polsce przez 183 dni.
– Wtedy prowadzona przez niego jednoosobowa spółka LTD może zejść z podatkiem w ramach IP BOX do 2%, a dywidenda dla udziałowca jest zwolniona od podatku. Oznacza to, że globalne opodatkowanie dochodu naszego informatyka wyniesie 2% – kończy Oniszczuk. Obecnie, obok Cypru, najkorzystniejsze warunki do zdobycia rezydentury podatkowej oferują Malta i Portugalia. Przeczytaj także:
Komentarze
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy :)