Kłopoty finansowe związane z epidemią koronawirusa mają dwie strony. Z jednej to kłopoty pracowników – którzy z uwagi na brak umowy o pracę nie mogą liczyć na wypłatę zasiłków podczas kwarantanny lub choroby. Z drugiej strony to kłopoty firm, które przez brak płynności finansowej nie są w stanie wypłacić wynagrodzeń nieobecnym pracownikom. W tej sytuacji osoby zatrudnione na umowy cywilnoprawne mogą zmierzyć się z brakiem środków do życia, a małe i średnie firmy stoją przed groźbą szybkiego bankructwa. Przedsiębiorcom i obywatelom musi więc pomóc państwo oraz sektor bankowy.
– Coraz więcej pracowników choruje, przebywa na kwarantannie, opiekuje się dziećmi, które nie mogą pójść do szkoły. Brak załogi pracowniczej oznacza, że straciliśmy już wszystkie narzędzia, przy pomocy których sami moglibyśmy przezwyciężyć kryzys gospodarczy związany z zagrożeniem epidemicznym – powiedział serwisowi eNewsroom Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP). – Dostaję informacje od małych, średnich i dużych przedsiębiorców, że dadzą radę wypłacić wynagrodzenia w tym miesiącu, może nawet w następnym. Ale w trzecim miesiącu sytuacji epidemicznej już tych wynagrodzeń nie zapłacą. Są przedsiębiorcy, którzy chcą zawiesić działalność gospodarczą, bo nie mają pracowników. W wielu firmach ubytek załogi jest już na poziomie 80 proc. Bez ingerencji państwa, bez pomocy prawnej i finansowej, nie mamy możliwości obrony przed tą sytuacją – ostrzega Kowalski.
Przeczytaj także na MamBiznes.pl
- Rząd zapowiada prawdziwą pomoc. Nawet 324 tys. zł wsparcia dla małych firm
- Jak dotkliwa będzie recesja w Polsce, czy dziś jest już przesądzona?
- Mikroprzedsiębiorcy i samozatrudnieni masowo wnioskują o zwolnienie z ZUS
eNewsroom
Komentarze
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy :)