„Zagraniczny venture capital, niezależnie od ryzyka geopolitycznego przypisanego obecnie Polsce, uważnie przygląda się naszemu ekosystemowi” – Jarosław Sroka, członek zarządu KI Next

Informacje o autorze

21 listopada 2024
Udostępnij:

Jarosław Sroka, członek zarządu Kulczyk Investments oraz koordynator programu InCredibles, opowiada w rozmowie z MamBiznes o polskim ekosystemie startupowym, jego problemach i wyzwaniach, z którymi musi się mierzyć.

Jarosław Sroka

Natalia Kieszek: Kilka lat temu w jednej z rozmów stwierdził Pan, że w startupowej Polsce jest jak w Dolinie Krzemowej 10 lat temu. A jak jest teraz? Zbliżamy się czy oddalamy od USA?

Jarosław Sroka: Cytowałem jedynie kolegów z USA, którzy analizowali nasz ekosystem z perspektywy międzynarodowych inwestorów oraz przedsiębiorców. Pewnie chcieli w ten sposób podkreślić, że polski ekosystem jest na dobrej drodze, bo dojrzewa w niezakłócony sposób, ma obiecujący potencjał, że uczy się na błędach swoich i cudzych. Również państwo odrabia lekcje tworząc solidne fundamenty finansowe pod rozwój przedsiębiorczości technologicznej. Mówili także o wykuwaniu się cywilizowanych standardów współpracy lokalnych founderów z polskimi i zagranicznymi funduszami VC. Jak grzyby po deszczu powstają programy akceleracyjne, mentoringowe, a na horyzoncie pojawiają się kandydaci do tytułu rodzimych unicornów.

A wracając do pytania czy dotrzymujemy kroku zachodnim ekosystemom. Tak, staramy się dotrzymywać kroku naszym rówieśnikom, rynkom z tej samej półki. Liderów raczej nie dogonimy, bo oni wcale nie zamierzają na nas czekać.

Nasz ekosystem startupowy cały czas próbuje dogonić Zachód. Jednak do którego państwa jest nam obecnie najbliżej?

Ziemią obiecaną inwestycji technologicznych są niezmiennie Stany Zjednoczone. W największym uproszczeniu, tam jest dzisiaj wszystkiego „naj”, czyli najwięcej kapitału, doświadczenia, kapitału ludzkiego, networku oraz apetytu na ryzyko. Polska może się dzisiaj porównywać z wybranymi rynkami europejskimi. Jednak Izrael, tak często przywoływany jako nasz potencjalny docelowy model, rozwija się na orbicie dla nas nieosiągalnej. I podobnie jak w piłce nożnej, próbujemy niwelować dystans do najlepszych pojedynczymi talentami, dobrą szkołą, zaangażowaniem oraz ciężką pracą.

Dobrą robotę wydaje się robić państwo, które daje początkowy kapitał pozwalający na rozwijanie setek projektów technologicznych. Ale z drugiej strony czy otoczenie prawne, podatkowe oraz zwykła biurokracja nie ograniczają potencjału tego segmentu rynku? Jesteśmy ekosystemem, który musi liczyć się z tym, że najlepsi młodzi przedsiębiorcy, chcąc poważnie myśleć o budowie globalnych firm, powinni konfrontować swoje modele biznesowe, strategie czy umiejętności liderskie z najlepszymi na świecie. Muszą więc rozwijać swoje projekty także poza Polską. To zresztą coraz częściej pojawiający się wątek w rozmowach z finalistami InCredibles. Żałują, że nie spróbowali swoich sił na Zachodzie wcześniej, bo byliby dzisiaj o wiele dalej. Można to czasem potraktować jak dobrą radę, ale w wielu przypadkach też raczej jako wygodne usprawiedliwienie. 

W planowanych zmianach dotyczących Strategii Cyfryzacji zwrócono szczególną uwagę na nasz ekosystem startupowy, który otrzymuje niedostateczne wsparcie. Czego tak naprawdę nam brakuje – finansowania, wiedzy?

Jak to na rynku dojrzewającym – brakuje po trosze wszystkiego. Zawsze kibicuję rządowym inicjatywom, ale również analizuję je z pewnym, uzasadnionym historycznie, dystansem. Czy to strategia długofalowa czy tylko do końca kadencji obecnego ministra, rządu, parlamentu? Czy określa na co stawiamy, jakie są priorytety rozwojowe w sektorze technologicznym? Czy odpowiada na pytanie czym Polska ma się wyróżniać za kilka lat na technologicznej mapie Europy? I czy od dzisiaj konsekwentnie zaangażujemy w tym obszarze nadzwyczajne środki, będziemy zabiegać o najlepsze na świecie talenty, zaangażujemy do pracy ośrodki uniwersyteckie, uprościmy procedury, a na koniec ograniczamy paraliżującą biurokrację? Czy odpowiada wreszcie skąd wziąć na to pieniądze? Albo jak skutecznie zmobilizować te, które już są, ale przepisy nie pozwalają ich – choćby w niewielkiej części – zagospodarować na inwestycje o wyższym profilu ryzyka? Mowa na przykład o funduszach emerytalnych. Na taki krok właśnie zdecydowali się Brytyjczycy.

A propos publicznego wsparcia, mamy sporo programów finansowych, które pomagają młodym przedsiębiorcom. A co z kapitałem prywatnym?

Zagraniczny venture capital, niezależnie od ryzyka geopolitycznego przypisanego obecnie Polsce, uważnie przygląda się naszemu ekosystemowi. To potwierdzenie, że drzemiący w polskich projektach potencjał na pewno nie zostanie przeoczony. Kluczowy wydaje się więc teraz jednoznaczny sygnał ze strony polskiego kapitału publicznego, że wierzy w ten rynek, że nie pojawią się kolejne zakłócenia w finansowaniu młodych firm, szczególnie pierwszych rund. Znowu chodzi o wiarygodny impuls, zapowiedź dalszego, konsekwentnego, wspierania fundamentów polskiego ekosystemu. To na pewno zmobilizuje zagranicznych graczy do zaangażowania na większą skalę. Z drugiej strony, widzę rosnąca armię polskich przedsiębiorców, ludzi sukcesu, którzy wchodzą w buty aniołów biznesu. Coraz śmielej dzielą się z innymi nie tylko doświadczeniem i międzynarodowym networkiem, ale także swoim kapitałem.

Będąc koordynatorem programu mentoringowego InCredibles Sebastiana Kulczyka, obserwuje Pan wiele startupów z różnych sektorów. Z jakimi problemami najczęściej borykają się polscy founderzy?

Do znudzenia powtarzam, że choć teoretycznie każdy z nich nosi w plecaku buławę Elona Muska, to niezmiennie, niezależnie od branży czy etapu rozwoju, zawsze na szczycie piramidy ich potrzeb są podstawowe kompetencje związane z prowadzeniem biznesu. Upraszczając, budowanie firmy to bardzo trudna, ryzykowna i niewdzięczna misja. Liczy się nie tylko wywrotowa wizja, intuicja, szczęście,. Przede wszystkim twarda wiedza oraz doświadczenie gromadzone na własnych, bolesnych czasem potknięciach. Pierwsze edycje programu stały pod znakiem potrzeb monitoringowych związanych głównie z pozyskiwaniem kapitału, negocjacji z inwestorami, testowaniem modeli biznesowych. Od trzech lat pojawia się także poważne zainteresowanie tematyką ludzi w organizacji, budowaniem konkurencyjnych, odpowiedzialnych firm w oparciu o miękkie kompetencje oraz talent.

Niezależnie od indywidualnych potrzeb zawsze staramy się doprowadzić każdego z finalistów przed oblicze potencjalnego klienta lub kontrahenta. To najlepsza weryfikacja własnego wyobrażenia o produkcie, strategii sprzedażowej oraz doskonałości technologicznej. Nic równie skutecznie nie sprowadza na ziemię jak próba sprzedaży swojego wynalazku wymarzonemu odbiorcy. Czasem to wyjątkowo brutalne weryfikacje, bo okazuje się oferowany produkt nie spełnia rynkowych standardów. Staramy się więc uchylać takich drzwi jak najwięcej młodym przedsiębiorcom, bo to dla nich najcenniejsze lekcje.

Czy ma Pan listę cech, którymi powinien odznaczać się founder?

Sebastian Kulczyk, inicjator InCredibles, chętnie powtarza, że szukamy ludzi, którym nie jest wszystko jedno z kim, jak i dlaczego robią biznes. Stawiamy więc na przedsiębiorców z pasją, otwartych na świat, odpowiedzialnych społecznie oraz gotowych na ciężką pracę. Founderów, którym ciągle mało: dostępu do wiedzy, mentorów, inwestorów czy klientów. Ludzi, którzy rozumieją, że sukces można osiągnąć tylko z zespołem, że w tym biznesie skalowanie czy pivotowanie to chleb powszedni. Przedsiębiorców, którzy nie dają nam czasem złapać oddechu i codziennie wypatrują zaproszenia na konferencje, dodatkowe warsztaty, stypendia na współtworzone przez nas MBA for Startups na SGH w Warszawie.

Mówi się, że Polska ma wiele świetnych talentów, które uciekają i tworzą swój biznes zagranicą. Czy jesteśmy w stanie zatrzymać wybitnych founderów?

Jeśli chcesz dzisiaj dotrzeć na szczyt, w jakiejkolwiek dziedzinie życia, to trzeba pamiętać, że najwyższe góry na świecie leżą poza Polską. Nie jesteśmy w stanie zapewnić nad Wisłą najlepszym programistom, inżynierom, przedsiębiorcom ścieżki rozwoju, która pozwoli im weryfikować ich potencjał z najlepszymi w branży. Zachodnie ekosystemy są naturalnym etapem rozwoju każdej globalnej firmy technologicznej. Kto mówi inaczej ten… mówi inaczej. Wypada liczyć na to, że jak się już nauczą i otrzaskają, to będą wracać i podzielą tym czego się dowiedzieli. Mateusz Staniszewski z ElevenLabs czy Stefan Batory z Booksy choć wyjechali, to jednak… zostali i wszyscy na tym korzystamy każdego dnia.  

Czy polscy founderzy wiedzą, jak skalować biznes na rynkach zagranicznych?

To bardzo poważne wyzwanie. Nie wszyscy tworząc swój biznes technologiczny z globalnymi aspiracjami projektują firmę w sposób, żeby już w momencie przyjścia na świat była szyta na międzynarodową miarę. Wspomniane ElevenLabs, Booksy czy Brainly to dowody na to, że jest to wykonalne. Dla wielu jednak Polska, prawie 40 milionów konsumentów, rynek z przetartymi ścieżkami do klientów, dostawców, dobrze rozpoznaną konkurencją, dochodowym produktem oraz świętym spokojem, zdaje się zwalniać z prób podbijania świata.  

Jakie perspektywy dla rozwoju polskiego ekosystemu startupowego widzi Pan na najbliższe lata?

Stawiam na to, że dla inwestycji technologicznych, młodej przedsiębiorczości startupowej wieją dobre wiatry. Mamy już zbudowane solidne podstawy. Wiele wskazuje na to, że polityczna zmiana warty w USA zwiastuje nowe otwarcie w obszarze finansowania rozwoju spółek technologicznych. Ile zagranicznego kapitału napłynie tutaj zależy już wyłącznie od nas – podaży dobrych projektów oraz sprawnego, dobrze naoliwionego publicznymi i prywatnymi środkami, ekosystemu.

————–

Infoshare Katowice 2024 – festiwal społeczności napędzanej technologią!

Infoshare Katowice to największa konferencja technologiczna na Śląsku, tworząca ekosystem, w którym nowe technologie łączą się z biznesem. Wydarzenie odbędzie się w dniach 26-27 listopada w Katowicach. Tegoroczna edycja to ponad 60 prelegentów, 25 godzin warsztatów specjalistycznych oraz 5 eventów networkingowych.

Polecamy

Więcej w tym dziale: