MamBiznes.pl

Robi biznes parząc kawę i herbatę

Pobieranie danych ...

Na pomysł na biznes wpadł podczas zagranicznych wojaży. Jak sam mówi nie jest to wielka idea, która przynosi miliony, ale zapewnia mu środki do życia i niezależność finansową. Mimo, że ze swoim biznesem wystartował miesiąc temu to już na brak klientów nie może narzekać. Mowa o Marku Uhlenbergu, który o parzeniu kawy i herbaty wie niemal wszystko.

Biznes z okienka

Nie wpuści klienta do środka kafejki. Bo nie na tym polega biznes. U niego kupuje się gorącą kawę w okienku, płaci, chwyta kubek i rusza dalej. Mroźny poranek na bydgoskiej starówce. Marek Uhlenberg jest już w pracy, a właściwie w firmie. Pracownia kawy „Bottega del Caffe” jest bowiem jego własnym biznesem. Uruchomił go ponad miesiąc temu.

W wynajętym wąskim pomieszczeniu sprzedaje świeżo zaparzone: kawę, herbatę, czekoladę. Produkt podaje klientowi przez okienko. Zamawiający płaci, a napój pije w drodze do pracy, na zakupy, na spotkanie. Na ten pomysł na biznes młody przedsiębiorca wpadł przy okazji swoich zagranicznych prac.

Pomysł podpatrzony na saksach

 – Widziałem podobne kafejki w Londynie oraz później w Skandynawii – wspomina Marek Uhlenberg. Pracując w restauracji na Wyspach Brytyjskich, pan Marek ukończył kurs baristów – speców od zaparzania  i podawania kawy. Później uczył się u ówczesnego mistrza Anglii. Bydgoszczanin wrócił do Polski, gdzie postanowił otworzyć własną pracownię kawy.

 – Trudno było mi znaleźć odpowiednie pomieszczenie – mówi Marek Uhlenberg. – Musiało być małe, bo nie potrzebuję zbyt wiele miejsca. Poza tym duży lokal, to wyższe koszty wynajmu. A to przełożyłoby się na cenę moich produktów. Chciałem tego uniknąć.


Najpierw biurokracja

 Jak przyznaje bydgoszczanin, szybko udało mu się zarejestrować firmę. Sama procedura rejestracji firmy nie przysporzyła mi wielki problemów. Wokół tego tematu wciąż krąży jeszcze wiele stereotypów, a  tak naprawdę
 – Gorzej było później – dodaje. – Musiałem znać przepisy z zakresu działalności sanepidu, przejść kontrolę wody, mieć książeczkę zdrowia. Załatwienie tych formalności trochę trwało.

Do dzieła

Gdy wszystko było gotowe, mógł zacząć parzyć kawę. Od poniedziałku do soboty oraz gdy na starówce odbywają się ważne imprezy sprzedaje różne gorące napoje. – Mam nie tylko kawę, ale i herbatę – mówi pan Marek. – Hitem okazała się gorąca czekolada.
Klientom smakuje również napój mojego pomysłu. Jest to grzaniec, czyli czekolada z posmakiem piernika.

Marek Uhlenberg szybko zdobył stałych klientów. Wie już nawet, co niektórzy piją. Dodaje: – Są tacy, którzy przychodzą do mnie codziennie o tej samej porze.
Bydgoszczanin chciałby stworzyć sieć pijalni kawy i to nie tylko w Bydgoszczy – Ale to jest plan na kilka lat – tłumaczy.

Historia Marka Uhlenberga to przykład, że aby zrobić biznes nie trzeba wielkiej idei. Jego pomysł na biznes nie jest bowiem innowacyjnym przedsięwzięciem, które zdobędzie światowe rynki. Młody przedsiębiorca postawił na sprawdzony pomysł, który  podejrzał podczas zagranicznych prac. Jak sam mówi – milionerem pewnie nie zostanę, ale cieszy mnie fakt, że już po miesiącu zarabiam więcej niż otrzymałbym na etacie. Bardzo ważne jest także to, że sam sobie jestem szefem. Brak szefa,  bezcenne – śmieje się młody biznesmen.

Polecamy:

– Jak otworzyć kawiarnię?

– Otwieramy własny pub

– Zakładamy szkołę tańca

– Jak otworzyć prywatne przedszkole?

Agnieszka Wirkus
Gazeta Pomorska

Pobieranie danych ...