Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Dobry biznes na klockach importowanych z Azji

Na stałe mieszka w Hong Kongu. Do Azji przeprowadziła się z całą rodziną, gdy jej mąż dostał tam pracę. Nie przeszkadza jej to w prowadzeniu firmy, która ma swoją siedzibę w Polsce. Magdalena Mazur wspólnie z mamą prowadzi firmę Qelements, zajmującą się importem i sprzedażą klocków. Ona przejęła nawiązywanie współpracy z azjatyckimi producentami klocków, mama zaś skupia się na kwestiach finansowych.

Azja – potęga klocków


Wszystko zaczęło się w momencie, gdy mąż Magdy dostał pracę w Singapurze. Cała rodzina przeniosła się do Azji. Podczas jednej z wypraw do centrum handlowego jej dwuletnia wówczas córka wyprosiła klocki, z którymi nie chciała się rozstawać. Klocki zrobiły także furorę wśród dzieci znajomych. Magda postanowiła więc sprawdzić, czy klocki gwiazdki istnieją już na polskim rynku. Okazało się, że nie.

W głowie naszej bohaterki zrodził się pomysł na sprowadzanie i sprzedawanie klocków w Polsce. Ponieważ nie orientowała się w procedurach zakładania firmy na rynku azjatyckim, postanowiły z mamą, że razem będą prowadziły firmę, której siedziba będzie się znajdowała w Polsce. I tak w 2008 powstała firma QElements, a Magda rozpoczęła rozmowy z singapurską firmą, która miała dostarczać im klocki.

Z założeniem firmy nie było żadnego problemu, a wszystkie związane z tym działania przebiegały bardzo sprawnie. – W 2009 roku sprowadziłyśmy już pierwsze klocki. W 2010 zaprojektowaliśmy nowe logo klocków oraz dużo atrakcyjniejszą etykietę. Dodałyśmy do naszej oferty pierwsze puzzle i wyklejane obrazki z pianki oraz stworzyliśmy bogatszą ofertę dla przedszkoli – mówi Magda.

Pracownik – nieosiągalny luksus

Firma została sfinansowana z oszczędności wspólniczek. Najwięcej pieniędzy zostało przeznaczone na zakup i sprowadzenie pierwszej partii klocków. Wszelkie inne koszty starały się zminimalizować: biuro znajduje się w domu, stronę internetową pomógł im stworzyć kolega, a brat z bratową wspierają, kiedy potrzebnych jest więcej rąk do pracy. Do pracy zaangażował się nawet tato, który w drodze do pracy podwozi towar do sklepów czy przedszkoli.

– Nie ukrywam, że najbardziej przeszkadza nam brak pracowników. Nie stać nas na to, żeby kogoś zatrudnić ze względu na wysokie stałe koszty, a bez pracowników nie możemy się rozwijać – mówi Magda. Wszystko z czym sobie nie radzą, zlecają firmom zewnętrznym: grafikę, prowadzenie stron internetowych. Ze względu na to, że nie mogą sobie pozwolić na zatrudnienie handlowca, współpracują z regionalnymi przedstawicielami handlowymi.

– Gdyby nie to, że mama jest zatrudniona, nie wiem, czy bylibyśmy w stanie rozwijać firmę, płacąc tak duże składki ZUS. Ktoś pomyśli, że mała firma zarabia tylko na siebie, nie zatrudnia bowiem pracowników. W rzeczywistości taka mała firma daje zarobić wielu innym, zaczynając od firmy transportowej, poprzez reklamę, grafików, drukarnie, a kończąc na sklepach. Dlatego powinny być wspierane przez państwo minimum przez trzy pierwsze lata, nim ciężka włożona praca zacznie przynosić realne zyski – zauważa nasza rozmówczyni.

Mówią jaskółki, że dobre są spółki


Magda podkreśla, że firma bez mamy nie mogłaby istnieć. Ona sama zajmuje się kontaktami z kontrahentami, sprowadzaniem kloców i sprzedażą, a mama przejęła księgowość i finanse w Polsce. Współpracuje się im świetnie. Nie ma między nimi konkurencji, nie ma także problemu z gratyfikacją finansową, bo wszystko zostaje w rodzinie. Ich role są jasno określone i panie nie wchodzą sobie w drogę. Magda nie wtrąca się do finansów i księgowości, a mama do całej reszty.


Jak pogodzić macierzyństwo z biznesem


Także mąż Magdy pomagał jej i wspierał od początku, gdy tylko pojawił się pomysł na założenie firmy. On ma pozwolenie na pracę w Azji, ona nie – dlatego założenie firmy w Polsce było idealnym rozwiązaniem. – Mam szczęście, że mąż utrzymuje rodzinę, a ja mogę spełniać się jako matka i bizneswoman. Mamy troje dzieci. Dałam sobie czas do rozkręcenia firmy, tak aby zaczęła ona przynosić konkretne zyski do momentu, gdy moje najmłodsze dziecko pójdzie do przedszkola – opowiada Magda.

– Nie oszukujmy się, nie jest to łatwe. Bycie mamą trójki małych dzieci jest pracą na cały etat. Starsza córka ma zajęcia dodatkowe, a młodsza wymaga częstych wizyt u lekarzy i logopedy. Nie da się prowadzić biznesu z sukcesem i poświęcić dzieciom 100% czasu i energii. Starsze dzieci chodzą do przedszkola, najmłodsza jest jeszcze ze mną w domu. Wymaga to ode mnie dobrego zorganizowania czasu, a to łatwo nie przychodzi – dodaje.

Na pracę przy firmie wykorzystuje więc każdą wolną chwilę, głównie gdy cały dom już śpi. Siada wówczas przed komputerem i skupia się na pracy. Całkowicie poświęci się rozwojowi firmy, gdy najmłodsza Amelia pójdzie do przedszkola. Teraz, gdy Magda ma spotkanie lub musi coś załatwić, zabiera córkę ze sobą lub organizuje jej opiekę – co nie jest łatwe w zupełnie obcym kraju.

Biznes na klockach


Jej dzieci to pierwsi testerzy klocków, które później sprowadzane są do kraju. Klocki są produktem sprawdzonym na rynku singapurskim, świetnie się tam sprzedają. Rynek singapurski jest trudniejszy niż europejski, przesycony jest bowiem tanim towarem z Chin oraz innowacyjnymi zabawkami z Japonii. Jednak mieszkając na miejscu, Magda jest w stanie wyłowić ciekawe i innowacyjne produkty. Producent kloców, którymi interesuje się Magda, ma sklepy firmowe w kilku punktach w Singapurze i klocki gwiazdki są ich najlepiej sprzedającym się produktem.

Nie obawia się o przyszłość firmy, bo jej zdaniem zapotrzebowanie na klocki będzie zawsze. – Zabawy konstrukcyjnie wzbogacają i rozwijają dziecko, rodzice to wiedzą. Dodatkowo nasze klocki są kolorowe i przyciągają uwagę dziecka równie mocno jak kolorowy samochodzik. Kupując nasze klocki, rodzic kupuje zabawkę, którą maluch długo będzie się bawił i która dziecko wszechstronnie rozwija – argumentuje.

– Ziemniaki na patyku pomysłem na biznes

– Jak zarobić na przedszkolakach?

– Na salonie urody można zarobić 20 tys. miesięcznie

Magda nie boi się również konkurencji. – Jesteśmy otwarci na pomysły naszych klientów. Współpracujemy nie tylko z dużymi firmami. Rozumiemy również małe sklepy, których nie stać na zakup dużych ilości towaru.

Nie twierdzi jednak, że klocki są lepszą zabawką od np. maskotek, mówi, że są zabawką inną. Zabawa klockami zajmuje dziecko na dłużej, maluchy mogą się nimi bawić na różne sposoby, w różnych grupach wiekowych. Ośmiolatek raczej już nie bawi się misiami ale wciąż uwielbia układać klocki.

Potrzeba ciągłego rozwoju


Firma jest ciągle w fazie rozwoju. Magda wie, że zrobiła już bardzo dużo, ale stawia sobie coraz ambitniejsze cele do zrealizowania. W tym roku wprowadziła na polski rynek urządzenie przeznaczone dla młodych rodziców, opiekunów dzieci i szpitali – WhyCry Mini. Jest to analizator płaczu dziecka, który w około 10 sekund analizuje i dekoduje płacz niemowlaka, tak aby rodzicie mogli zapewnić maleństwu to, czego naprawdę potrzebuje.

Pytana o to plany rozwoju firmy na kilka najbliższych lat bez zastanowienia odpowiada: naszym celem jest stabilnie rozwijająca się firma z olbrzymią siecią dystrybucji, która będzie miała zaufanie klientów handlowych oraz indywidualnych. Chcemy być liderem na polskim rynku w imporcie i dystrybucji praktycznych produktów, czynnie wspierających rodziców i dziecko w rozwoju, produktów przeznaczonych dla dzieci do 5. roku życia.

>>> Przeczytaj o innych ciekawych pomysłach na biznes

Barbara Sielicka
Bankier.pl

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.
pinto 1 sie 2012 (10:06)

@SlumdogMillionaire 100% racja, całe zło to przeniesienie produkcję wszystkiego do Azji.
Jakie jest wyjście? 1. Obniżyć "u nas" obciążenia albo 2. Cła zaporowe (tak jak kiedyś) dla wyrównania szans

Odpowiadam, to i to bez szans. Jedynie zostaje czekać aż Chińczycy nauczą się protestować (jak im "sprzedamy" demokrację). A po Chińczykach,Wietnamczycy, India, Syngapur...czyli "dalsza" Azja. Jak Azja się zbuntuje, to producenci się przeniosą do Afryki, potem Ameryki a na koniec (tak może w 2100roku) wróci "normalność". To jak ? poczekamy?