2010-08-06 Bankier.pl
Piątkowa sesja była wybitnie nudna tylko do godziny 14:30. Wówczas giełdowe indeksy na Starym Kontynencie runęły w dół i z solidnych wzrostów zrobiły się całkiem poważne spadki. Tak rynki akcji zareagowały na informację o dwukrotnie głębszym od prognoz spadku zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych. Po wyeliminowaniu czynnika rządowego (pracę tracili ankieterzy zatrudnieni przy spisie dekadowym) sektor prywatny utworzył tylko 71 tysięcy miejsc pracy. Inwestorzy liczyli na przynajmniej 90 tysięcy.
Byki po obu stronach Atlantyku próbowały jeszcze walczyć, udając że „nic się nie stało”. Jednakże i rynek walutowy i rynki długu stawiały sprawę jasno: w Ameryce jest źle i nie widać nadziei na rychłą poprawę. To ściągnęło indeksy z powrotem pod kreskę.
W Londynie FTSE100 stracił ostatecznie 0,6%. Paryski CAC40 obniżył się o 1,3%, we Frankfurcie DAX spadł o 1,2%, a w Madrycie IBEX35 zanurkował o blisko 2%.
Wcześniej inwestorzy nie zareagowali na zaskakująco słabe dane z niemieckiego przemysłu. Po wczorajszej pozytywnej niespodziance ze strony wartości zamówień, dziś rynek liczył na równie mocne rezultaty produkcji. Tak się jednak nie stało. Z bliżej niewyjaśnionych przyczyn w czerwcu niemieckie fabryki sprzedały towary o wartości o 0,9% mniejszej niż w maju. Cały sektor przemysłowy odnotował obroty o 0,6% niższe niż miesiąc wcześniej, ale o 10,4% wyższe niż rok temu. Jednakże ekonomiści typowali wzrost produkcji o 0,8% m/m.
Na rynku wciąż głośno było o najwyższych od dwóch lat cenach pszenicy. Inwestorzy wyprzedawali akcje browarów, dyskontując wzrost cen surowca i spadek marż. Walory takich firm jak Heineken, Carlsberg czy Anheuser- Busch InBev przeceniono po 3-4%.
K.K.