2010-04-28 Bankier.pl
Rynek obligacji skarbowych jest dla inwestorów źródłem pierwszych sygnałów alarmowych ostrzegających przed nadejściem giełdowej dekoniunktury. Anglosasi mawiają, że jest on niczym kanarek w kopalni węgla, który w zamierzchłych czasach ostrzegał przed rosnącym stężeniem metanu. Dlatego teraz wyprzedaż obligacji skarbowych państw z południa Europy budzi obawy, że grecka zaraza rozprzestrzeni się na resztę masywnie zadłużonego Starego Kontynentu.
Ucieczka od europejskich aktywów skutkuje spadkami giełdowych indeksów. Po godzinie handlu londyński FTSE100 tracił 0,3%, niemiecki DAX zniżkował o 0,7%, zaś paryski CAC40 spadał o 0,8%. W Atenach, gdzie indeks ASE zniżkuje o 0,3%, na dwa miesiące wprowadzono zakaz krótkiej sprzedaży akcji. Sytuacja zaczyna więc przypominać wrzesień 2008 roku.
„Ludzie panikują w sprawie rozprzestrzenienia się greckiej zarazy. To przesadzona reakcja, ale awersja do ryzyka się utrzyma, dopóki te problemy nie zostaną rozwiązane” – stwierdził Simon Bonouvrie, zarządzający w australijskim Platypus Asset Management, cytowany przez agencję Bloomberga.
Na tle zniżkującego rynku wyróżniają się walory naftowego koncernu Royal Dutch Shell, które drożeją o 1,5%. W pierwszym kwartale spółka zwiększyła zysk netto o 57%, zarabiając na czysto 5,5 mld dolarów. Shell zwiększył też wydobycie o 6%, osiągając produkcję na poziomie 3,6 mln baryłek dziennie.
K.K.