MamBiznes.pl

Wall Street: wszystko w górę

Pobieranie danych ...
2010-09-28 Bankier.pl

W normalnych warunkach wtorkową sesję w Nowym Jorku należałoby uznać za nienormalną. Drożały akcje, obligacje, złoto i surowce przemysłowe. Tracił jedynie dolar. A ponieważ warunki normalne nie są, to taka sytuacja nikogo nawet zbytnio nie zdziwiła.

Na wstępie należałoby zaznaczyć, że dane napływające z amerykańskiej gospodarki były po prostu fatalne. Indeks zaufania konsumentów spadł we wrześniu z 53,2 do 48,5 pkt. i znalazł się na najniższym poziomie od siedmiu miesięcy. Analitycy spodziewali się spadku jedynie do 52,5 pkt. Jeśli przyjrzeć się sytuacji na rynku pracy, to kiepskie nastroje gospodarstw domowych w USA nie powinny nikogo dziwić. W najbliższych miesiącach wciąż będzie to czynnik ograniczający konsumpcję i zwiększający ryzyko wystąpienia recesji.

Dodatkowo indeks koniunktury w regionie Richmond spadł z 11 pkt. do –2,0 pkt. wobec oczekiwanych 5 pkt. To niezbyt istotny wskaźnik, ale stanowi kolejne ostrzeżenie, że wrześniowy ISM może wypaść znacznie słabiej niż się przypuszcza. Zgodnie z oczekiwaniami spadła dynamika cen domów, ale były to jeszcze dane za lipiec i wciąż będące pod wpływem rządowych ulg podatkowych.

Na taki zestaw informacji rynek akcji zareagował dość interesująco. Indeksy mocno spadały od samego otwarcia, a więc jeszcze przed publikacją kiepskich danych o nastrojach konsumentów. Sama publikacja tego wskaźnika stanowiła punkt zwrotny sesji, po którym ceny akcji ruszyły w górę.

Trudno doszukać się tu jakiegoś sensownego uzasadnienia. Część komentatorów tłumaczyła decyzje inwestorów oczekiwaniami na pomoc ze strony Fed-u, który będzie interweniował w razie pogorszenia się koniunktury. Jeśli to jest prawda, to naiwność graczy z Wall Street musi być ogromna. Cała sytuacja przypominałaby więc jesień roku 2007. Bardziej prawdopodobna wydaje się teza, że takie zachowanie rynku to jedynie gra funduszy inwestycyjnych, których zarządzający chcą zakończyć wrzesień na sporych plusach i zainkasować premie za trzeci kwartał.

O ile zachowanie rynku akcji pozostaje zagadkowe, to jeszcze ciekawsze rzeczy działy się na rynku długu. Rentowności amerykańskich obligacji skarbowych poleciały w dół na całej długości krzywej, a dochodowość 2-latek wyznaczyła nowe historyczne minimum (zaledwie 0,42%). To też efekt spekulacji, że Fed zacznie skupować papiery skarbowe, aby „pomóc” gospodarce.

Oczekiwania na interwencje Rezerwy Federalnej (czyli na dodruk pieniądza zwany fachowo ilościowym poluzowaniem polityki monetarnej) osłabiły dolara względem euro, co z kolei podbiło notowania surowców. Cena złota przekroczyła poziom 1.300 USD, osiągając nowy nominalny rekord wszech czasów. Ostro w górę poszło też srebro, poprawiając 30-letnie maksimum. Problem w tym, że równoległa hossa na rynkach akcji, obligacji i metali szlachetnych jest niemożliwa do utrzymania w dłuższym terminie.

Krzysztof Kolany
Bankier.pl

 

Pobieranie danych ...