2010-08-19 Bankier.pl
To był bardzo emocjonujący dzień. Pod wpływem optymizmu płynącego z parkietów azjatyckich Europa zaczęła handel od wzrostu cen akcji. Błyskawicznie powróciły spadki. Popyt jednak nie odpuścił i jeszcze przed lunchem inwestorzy mogli się cieszyć z całkiem solidnych wzrostów.
Na parkiety docierały bowiem całkiem niezłe informacje. Bundesbank podniósł tegoroczną prognozę wzrostu gospodarczego dla Niemiec z 1,9% do 3%. To nie tylko rezultat fenomenalnego drugiego kwartału, ale też pochodna szacunków, że w drugim półroczu zastartuje też drugi silnik wzrostu w postaci popytu krajowego.
Pozytywnie zaskoczyli też Brytyjczycy, którzy w lipcu ruszyli na zakupy. Sprzedaż detaliczna podniosła się o 1,1% względem czerwca, choć ekonomiści liczyli na wzrost o 0,4%. Lepsza kondycja popytu przełożyła się na poprawę stanu finansów publicznych. Deficyt budżetowy Zjednoczonego Królestwa wyniósł w lipcu 3,17 miliarda funtów wobec oczekiwanych 4,8 miliarda. O 13% wzrosły wpływy z VAT-u i aż o 36% z podatku od korporacji (CIT). Takie wyniki umocniły wiarę, że nowemu konserwatywno-liberalnemu rządowi uda się zmniejszyć gigantyczną dziurę budżetową, która w zeszły roku fiskalnym sięgnęła 13% PKB.
Jednakże o godzinie 14:30 wszelkie nadzieje na wzrosty przekreślili Amerykanie. W zeszłym tygodniu po zasiłki dla bezrobotnych zgłosiło się aż pół miliona osób. To najwięcej od listopada. Takie rezultaty sugerują, że w sierpniu dojdzie do spadku zatrudnienia w największej gospodarce świata. Dodatkowo ujemną wartość przybrał indeks aktywności gospodarczej w regionie Filadelfii, znacząco zwiększając strach przed recesją w USA.
Gdy Europa kończyła handel, giełdy w Nowym Jorku zniżkowały o 2%. W Londynie FTSE100 spadł o 1,7%, paryski CAC40 zanurkował o 2,1%, zaś niemiecki DAX stracił 1,8%.
K.K.