Kończy się maseczkowe eldorado nad Wisłą. Osoby, które w odpowiednim momencie miały w Polsce towar zarobiły szybkie i duże pieniądze. Ci, których dostawy z Chin dotarły za późno mogą zostać z maseczkami poniżej progu opłacalności lub sprzedać je ze znikomą marżą. Mieliśmy swoje 5 minut, ale rynek wraca do normalności – mówi jeden z przedsiębiorców, na którego trafiliśmy na jednym z serwisów ogłoszeniowych.
Jest 7 kwietnia. Na jednym z portali z ogłoszeniami trafiam na kilka ofert z maseczkami 3 warstwowymi. Dzwonię do jednego z oferujących i pytam o cenę za 100 tys. sztuk. Proszę Pana, 4,1 zł netto przy pierwszym zamówieniu ponieważ się nie znamy. Później, przy kolejnych zamówieniach możemy zejść z ceną do 3,5 zł netto. Odpowiadam, że mogę zapłacić 2,8 zł netto – w odpowiedzi słyszę tylko drwiące „za taką cenę to ja mogę od Pana kupić, pozdrawiam”. Dwa tygodnie po tej rozmowie otrzymuję smsa od tego sprzedawcy, który proponuje cenę 2,2 zł netto. W ciągu kilkunastu dni rynek maseczek zmienił się o 180 stopni. Ceny spadły i wszystko wskazuje, że nadal będą spadać.
Rynek maseczek zmienił się po świętach
Nieźle się uśmiałem, gdy dwa tygodnie na jednym z portali zobaczyłem tytuł „Sprzedają maseczki po 2,5 zł. Nie chcemy zarabiać na kryzysie” – mówi jeden z naszych rozmówców znający realia rynku. Nikt nikomu nie broni oczywiście zarabiać. To biznes jak każdy inny. Zabawna była jedynie dodawana do tego ideologia działalności prawie charytatywnej, podczas gdy ta firma miała zapewne marżę na poziomie 50-70 groszy na sztuce. Przy milionowych liczbach sprzedawanych sztuk łatwo policzyć sobie zysk z takiej działalności „charytatywnej”. Jeszcze 2 tygodnie temu w zasadzie każda ilość schodziła, jak na pniu, a cena miała dla kupujących drugorzędne znaczenie – mówi z kolei inny przedsiębiorca. Sam sprzedałem swoją partię po średniej cenie powyżej 3,2 zł. Teraz, gdyby ktoś zaproponował taką cenę aptece czy hurtownikowi zostałby wyśmiany – dodaje.
Zakontraktowane środki ochronne ⤵️⤵️⤵️ pic.twitter.com/22C8aCqAuz
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) April 4, 2020
Jak przyznają osoby znające rynek wpływ na spadek cen miało kilka czynników. Zakorkowane transporty z Chin zaczęły powoli docierać do Polski, co przełożyło się na większą podaż. Szczególnie zauważalny spadek cen nastąpił dwa dni po świętach. We wtorek maseczki przyleciały do Polski, a w środę wszyscy rzucili się do sprzedaży. Tyle, że wtedy to kupujący mogli zacząć dyktować warunki. Do tego doszła informacja, o tym, że sieć Żabka będzie sprzedawała maseczki w cenie 1,62 zł za sztukę. Pierwsze 8 mln już się rozeszło i sieć zapowiada sprowadzenie kolejnych 20 mln sztuk.
5 minut minęło
Dodatkowo przyjeżdżają rządowe transporty, które zaopatrują szpitale będące ważnymi podmiotami na rynku. Jeden szpital potrafił zamówić 10-50 tys. sztuk maseczek w cenie zbliżonej do 3 zł netto. Gdy dziś dzwonię do osoby odpowiedzialnej za zakupy dużego wrocławskiego szpitala – odpowiada mi, że maseczki kupują poniżej 2 zł netto. Istotnym elementem są także pojawiające się jak grzyby po deszczu szwalnie oraz zapowiedzi uruchamiania rodzimej produkcji na milionową skalę. Wszystko to razem powoduje, że najlepsze czasy dla sprzedawców maseczek minęły. Wciąż można zarobić, ale raczej przy marży sięgającej 10-30 groszy, a nie 1 – 1,5 zł, jak to było jeszcze dwa, trzy tygodnie temu.
Utworzonych zostanie 6 grup produkcyjnych, w których będzie skupionych ponad 100 szwalni. Miesięczny wolumen będzie wynosił blisko 40 mln maseczek niemedycznych❗️ pic.twitter.com/3kPReLJ2Vw
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) April 4, 2020
Ci, którzy kupili towar w większych ilościach, ale po cenie poniżej 1,6 zł netto jeszcze sobie poradzą. Prędzej czy później pozbędą się maseczek. Problem mają jednak te firmy, które zamówiły 100-500 tys. sztuk licząc, że ceny, które obowiązywały kilkanaście dni temu będą obowiązywały dziś. Teraz w panice obdzwaniają klientów, których odprawiali, gdy tamci rzucali za niskimi kwotami. Wczoraj i dziś otrzymałem kilka sms-ów od podmiotów, z którymi rozmawiałem 2 tygodnie temu. Ton tych smsów nie pokazuje już lepszej pozycji negocjacyjnej. Widać w nich parcie, na jak najszybsze pozbycie się towaru zanim ceny spadną poniżej progu opłacalności.
Towaru jest aż nadto
Na grupach na Facebooku typu „Kupię / Sprzedam Maseczki Chirurgiczne / Żel Antybakteryjny / Dezynfekcja” , oferty jednorazowych maseczek chirurgicznych pojawia się z taką częstotliwością, jak miesiąc temu. Jedyna istotna różnica to – dużo niższe oczekiwania cenowe oraz fakt, że pod tymi ogłoszeniami pojawia się coraz mniej komentarzy. – Maski chirurgiczne w cenie do 1,9 zł netto. Ktoś coś? – brzmi jedno z ogłoszeń. Jakiś czas temu nie pojawiłaby się pod takim zapytaniem żadna odpowiedź – dziś taka cena znajduje kilku sprzedawców. – Piszę do jednego z nielicznych użytkowników, którzy szukali dostawcy maseczek. – W odpowiedzi słyszę – nieaktualne, towaru jest aż nadto. Wystarczy również porównać oferty na portalach ogłoszeniowych. Ceny poniżej 2,8 zł netto były tam do niedawna rzadkością.
Kilka medialnych historii sukcesu, klikalnych artykułów, o tym jak to „zarobił miliony na maseczkach” doprowadziło do tego, że jak grzyby po deszczu pojawiały się podmioty, które zaczęły sprowadzać towar z Chin. Problem polega na tym, że w tym samym czasie podobnie pomyślało setki przedsiębiorców. – Wszyscy rzucili się na maseczki, bo zwęszyli szybki biznes – mówi jeden z przedsiębiorców. Jeśli zrobili to odpowiednio wcześniej to rzeczywiście zarobili spore pieniądze i dziś już nie myślą o imporcie kolejnych partii towaru. Natomiast sporo firm będzie miało problem ze sprzedażą maseczek, które teraz dopiero docierają. – Teraz na tapecie są rękawiczki nitrylowe. Sytuacja podobna do tej z rynku maseczek niedługo się powtórzy – kończy przedsiębiorca. Przeczytaj także:
Komentarze
To nie biznes,to żerowanie na tragedii ludzkiej najgorsze instynkty wyłażą z ludzi sprzedających maseczki jednorazowe po 5 złotych w detalu
raczej zarabianie na glupocie. maski nie chronia przed niczym. to tak jak sklepy monopolowe zeruja na alkoholikach. Kazdy jest kowalem swojego losu.