Natalia Kieszek: Przedsiębiorca, anioł biznesu i manager. Do której roli jest Panu najbliżej?
Adam Radzki: W tej chwili zdecydowanie do roli anioła biznesu, ponieważ ta działalność zajmuje mi najwięcej czasu i daje mi również wiele satysfakcji. Wcześniej przez wiele lat byłem związany ze spółką Benefit Systems. To jedno z moich najważniejszych osiągnięć zawodowych. Jest to również doskonały przykład spółki, która zaczynała od kilku pracowników, a obecnie zatrudnia już kilka tysięcy osób. Jednak po kilkunastu latach przychodzi czas, kiedy chcemy zrobić coś nowego. I tak było w moim przypadku.
Już w Benefit Systems miałem przyjemność współpracować ze startupami, testować ich nowe produkty i obserwować przyświecające im idee. Dlatego stwierdziłem, że to jest ten obszar, który chce eksplorować. Uważam, że założyciele startupów również mają potencjał tworzenia firm takich jak Benefit Systems, zaczynając od kilku osób na pokładzie, a finalnie osiągając pozycję lidera w swojej branży.
Mając takie doświadczenie, nie chciał Pan założyć własnego startupu?
Teraz moje portfolio startupowe jest dużo szersze, dzięki czemu mogę dywersyfikować swój portfel zarówno pod kątem branżowym, jak i geograficznym. Jest to dla mnie zdecydowanie bezpieczniejsza forma niż własny startup. Ponadto, lubię odkrywać nowe rzeczy i dzięki temu, że jestem aniołem biznesu, mogę poznawać ich wiele. W każdym z moich przedsięwzięć również się rozwijam. Jestem także współzałożycielem spółki w obszarze medycznym, która nie jest startupem, ale także przechodzi wszystkie etapy rozwoju organizacji od zera.
Oprócz roli finansowej anioła biznesu, jakie wsparcie jeszcze może zapewnić startupom w dalszym rozwoju?
Dużo się mówi o smart money, często podnosi się ten temat na brandowych konferencjach i w eksperckich dyskusjach. Wsparcie zależy od relacji między founderami a aniołem biznesu. Należy pamiętać, że startupy są bardzo dynamiczne i często ich potrzeby zmieniają się nawet z tygodnia na tydzień. Dlatego myślę, że trzeba być w stałym kontakcie, aby wyczuć moment, w którym możemy przekazać coś wartościowego założycielom.
Przykładowo, jeżeli startup negocjuje jakąś krytycznie ważną umowę, to warto być z nim w stałym kontakcie w tym okresie. Następnie można z nim nie mieć kontaktu nawet pół roku, aby skupił się na swojej codziennej działalności. Spektrum działania aniołów biznesów jest bardzo szerokie. Jedni mają świetny network, inni głęboką wiedzą w swojej dziedzinie. Najważniejsza jest komunikacja, ustalenie wspólnych oczekiwań i obszarów, w których można pomóc a potem realizacja tych ustaleń.
Od kogo startupy otrzymują większe wsparcie – od VC czy aniołów biznesu?
Większość aniołów biznesu dysponuje zdecydowanie mniejszymi kwotami w porównaniu do funduszy VC. Tylko niewielu może działać na dużą skalę. Za to VC pełnią rolę „strażnika poprawności prawno-formalnej”. Dlatego ja też decyduję się na inwestycje wspólnie z funduszem, ponieważ zapewniają one jakość inwestycji. Z kolei aniołowie zapewniają mentoring i network, działają także dużo bardziej nie formalnie i potrafią specjalizować się w swoich ulubionych obszarach. Fundusze mają zazwyczaj silny network i procesy, które powinny pomagać przechodzić przez różne etapy rozwoju nowych inicjatyw. Jedni i drudzy dają różne wsparcie. Trzeba szukać wartości u obu i rolą foundera jest wybierać, które rady są najlepsze w jego sytuacji.
Jest Pan obecnie zaangażowany w kilka startupów. Czym powinien cechować się „dobry startup”?
Myślę, że nie ma uniwersalnej odpowiedzi na pytanie, czym charakteryzuje się „dobry startup”. To zależy od inwestora, na jaki poziom ryzyka jest gotowy. Mamy startupy, które jeszcze nie powstały. W praktyce oznacza to, że mają jedynie pomysły i dopiero sprawdzają jego potencjał. Wtedy też wycena jest bardzo niska, a potencjalny wzrost jest bardzo wysoki. Podobnie jak ryzyko.
Dobry startup to na pewno taki, który ma wyjątkowych, silnych i wytrwałych founderów. To oni zawsze zdecydują o sukcesie albo porażce.
Dla mnie optymalny startup to taki, który ma pomysł biznesowy, ma już nawet realnych klientów oraz opracowaną technologię. Staram się również patrzeć szerzej, czyli zrozumieć rynek, na którym działa firm, i jaki jest obecnie moment, aby wiedzieć, jaka jest konkurencja etc. Często prowadzę rozmowy z innymi osobami, aby zderzyć swoje wyobrażenia z rzeczywistością.
Warto przeczytać: „Przyszedł moment, w którym urealniły się wyceny i oczekiwania” – Michał Kramarz, Head of Google for Startups CEE
To teraz pytanie z drugiej strony – jakie czynniki wpływają na decyzję o wyjściu z inwestycji?
Ważne, aby na początku zrozumieć możliwe ścieżki wyjścia. To jedno z pierwszych pytań, które zadaję startupom. Są startupy, które opracują technologię, a nie sprzedadzą jej ani razu. Wtedy najczęściej znaczący gracz na rynku ją przejmuje i jest to jedna z możliwości exitu. Są też startupy, które decydują się na IPO i później inwestorzy bez problemu mogą sprzedać udziały dzięki debiutowi na giełdzie.
Dlatego czynniki zależą od tego, jakie są początkowe założenia startupu. Anioł biznesu nie ma wpływu na moment wyjścia, a dodatkowo zazwyczaj ma bardzo mało udziałów. Najczęściej pozostaje inspiratorem czy konsultantem, ale to founderzy ostatecznie podejmują decyzję o wyjściu wspólnie z funduszami.
Odbierając Tytuł Debiutanta Roku dla aniołów biznesu użył Pan określenia anioła impaktowego. Co to oznacza w praktyce?
Żyjemy w czasach, w których mamy do czynienia z „multikryzysem”. Jeszcze nie wyszliśmy z pandemii, a tuż za naszą granicą wybuchła wojna. Dochodzą do tego kryzys klimatyczny i wybory (polityczne). Wiele wydarzeń jest negatywnych, choć mamy również pozytywne sygnały. Przedsiębiorstwa impaktowe to takie, które starają się rozwiązać realny problem, który w obecnym czasie dotyka ludzi czy środowisko. Chcą to zrobić w taki sposób, aby pomóc i jednocześnie stworzyć rentowny biznes. Tym samym zostawić realny ślad pozytywnej zmiany.
Jest Pan zaangażowany w startup HearMe, czyli pomoc psychologiczną dla firm. Dlaczego wellbeing jest tak ważny obecnie?
To zawsze był ważny temat, choć faktycznie pandemia oraz wojna zwiększyły zapotrzebowanie na tego typu rozwiązania. Jeszcze w 2019 roku wyznanie pracodawcy, że korzystamy z pomocy psychologa, byłoby zwyczajnie nie na miejscu. Teraz liczne kryzysy zmieniły to postrzeganie. W tej chwili coraz bardziej rozumiemy, że kiedy czujemy się źle warto porozmawiać z psychologiem. Jest to element naszego zdrowia, podobnie gdy badamy ból nogi czy brzucha.
Wpływ na większe zapotrzebowanie miała również przestrzeń publiczna, gdzie zaczęło się więcej mówić o potrzebie pomocy psychologicznej w firmach. Mamy też programy rządowe, które wspierają takie inicjatywy. Przedsiębiorcy są coraz bardziej świadomi, że ludzie w ich zespołach zmagają się z różnymi kryzysami i jest to naturalny element życia każdego z nas. Kiedy pomożemy przejść przez trudniejszy czas zyskują obie strony. Dlatego wellbeing jest korzystny zarówno dla pracodawcy, jak i pracownika.
Podobnych platform z pomocą psychologów jest coraz więcej na rynku. Czym się wyróżnia HearMe na tle konkurencji?
Ideą HearMe od początku było zapewnienie realnej pomocy. Niestety na rynku mamy rozwiązania, które udają, że pomagają, ale realnie nie dają żadnej wartości. Realna pomoc to znaczy dostęp do najlepszych psychologów, którzy będą dostępni dla pacjenta. Ważne, aby dobrać odpowiedniego specjalistę do konkretnych problemów i na tym skupia się również HearMe. Misją founderów jest zrobienie czegoś dobrego dla innych i przekuli to w biznes, który wynika z ich osobistych historii. Co ciekawe, model biznesowy HearMe zmienił się już kilkukrotnie, a dla mnie ważne było to, że za każdym razem idealnie adaptowali się do tego czego potrzebuje rynek.
W jakiej branży upatruje Pan największy potencjał rozwoju polskich startupów?
Nie wiem, czy jest taka jedna branża. Myślę, że sprawy związane z sektorem medtech mają duży potencjał, ponieważ mamy do czynienia z szeregiem trendów, które będą potrzebowały rozwoju tego obszaru. Mowa między innymi o starzejącym się społeczeństwie, niezdrowym stylu życia oraz zmianach klimatycznych wpływających np. wzrost temperatury. Dlatego widzę tu potencjał na pozyskiwanie inwestorów i następnie sprzedaż innowacyjnych rozwiązań. Niestety ten obszar jest bardzo czaso- i kosztochłonny. Przeprowadzenie badań medycznych i uzyskanie odpowiednich pozwoleń może trwać wiele lat.
Również każda technologia, która automatyzuje i usprawnia procesy ma gigantyczny potencjał w najbliższym czasie. O AI wiemy bardzo wiele, ale ciągle jest ogromny potencjał do znalezienia swojej niszy i przygotowania przełomowego rozwiązania. Ciągle nie wiele osób korzysta sprawnie z AI. Świetnym przykładem może być tutaj nasz polski Eleven Labs, który oprócz własnego rozwoju, daje też szansę innym firmom na rozwój dzięki ich technologii.
Jak Pan ocenia obecną kondycję polskich startupów?
Ubiegły rok był bardzo trudny dla founderów. Był to moment wysychania środków na rynku, zmniejszania wycen i generalnego kryzysu, ale myślę, też, że był to również moment w wielu aspektach oczyszczający. Warto pamiętać, że na rynku cały czas są pieniądze dla najciekawszych projektów. Jednak odnoszę wrażenie, że albo mamy sytuację nadpodaży finansowania, albo narzekamy na jego brak. Nie potrafimy jeszcze znaleźć złotego środka i stworzyć jasnej strategii na rozwój innowacyjnych projektów w perspektywie 10 lat. Długoterminowo myślę, że musimy dyskutować o tym, jak budować innowacyjną gospodarkę i jak tworzyć silny ekosystem. Niestety nie słyszę o żadnych rozsądnych dyskusjach na ten temat na poziomie rządowym. Musimy inwestować więcej, aby nie zostać skansenem Europy. Musi pojawiać się coraz więcej projektów, aby powstało kolejne Booksy czy Eleven Labs.
Uważam, że mamy wielu wybitnych founderów, którzy mają pomysły, wytrwałość i realizują genialne projekty. Powinniśmy szukać możliwości aby było im łatwiej prowadzić biznes. Zaczynając od przepisów, podatków, przez wspieranie funduszy, ale także kształcenie ludzi, którzy będą pracować w startupach.
Źródło grafiki: Cobin Angels
Warto przeczytać: Medtech w rytmie Disco, czyli dynamiczny ekosystem dla perspektywicznych startupów. Rozmowa z Tomaszem Kosińskim, Head of Scope Discovery
Wywiad został przeprowadzony podczas konferencji Infoshare 2024. Największa technologiczna konferencja w CEE odbyła się w maju w Gdańsku. Niemal 6 tysięcy uczestników, ponad 300 startupów, korporacje oraz ponad 200 ekspertów z całego świata, którzy podzielili się wiedzą na 8 scenach Infoshare.
Komentarze
Jak tak dalej pójdzie to Europa będzie skansenem i wszystko na to wskazuje.