Polak sprzedający kiszone produkty. „Liczba zamówień wzrosła o 1000 proc.”

Informacje o autorze

17 marca 2020
Udostępnij:

Dla jednych firm koronawirus jest walką o przetrwanie i próbą, z jaką jeszcze nigdy nie mieli do czynienia. Są jednak branże, w których światowa pandemia spowodowała wzrost liczby zamówień i przychodów. Do takich przedsiębiorstw można zaliczyć firmę Kiszone Specjały, która sprzedaje m.in. sok z kiszonych ogórków i buraków. Przedsiębiorstwo notuje przychody o 500-1000 proc. większe niż to miało miejsce w lutym. Popyt tak wzrósł, że założyciel firmy nie nadąża z wysyłką.

 

O tym, jak obecna sytuacja wpływa na działalność oraz  problemy, jakie generuje zwiększone zainteresowanie produktami kiszonymi, zwiększonych środkach ostrożności i pracownikach, którzy przestali przychodzić do pracy opowiada Bartosz Jurga, założyciel firmy Kiszone Specjały.

Sprzedaż w Kiszonych Specjałach wystrzeliła w górę przede wszystkim po  serii wywiadów. Pierwsze 3 dni to średnio 20 razy więcej zamówień niż tydzień wcześniej. W jeden z tych dni przyjęliśmy 70 zamówień, dla nas to kosmos. To zazębiło się z sytuacją z koronawirusem, która zaczęła się chwilę później i liczba zamówień utrzymuje się na solidnym poziomie dla nas, czyli 500-1000 proc. dziennie więcej niż w lutym.

Grzegorz Marynowicz: Co sprzedaje się najlepiej?

Po pierwsze ludzie robią zapasy. Po drugie nasze produkty wspierają odporność co najprawdopodobniej też ma wpływ na zwiększone zainteresowanie. Zauważyłem, że większe wiaderka kapusty czy ogórków kiszonych zaczęły się sprzedawać i te podstawowe wersje naszych soków i zakwasów na wzmocnienie odporności. Zamówienia też są większe niż wcześniej. Domyślam się, że klienci robią zapasy i szukają zdrowych produktów, które oprócz tego, że postoją kilka miesięcy i się nie zepsują to jeszcze wzmocnią organizm i ich ochronią przed chorobą. Rozsądnie. Sami pijemy codziennie szklankę soku z kiszonego buraka lub kiszonej kapusty 🙂

[mb_newsletter_box]

Jakie problemy generuje zwiększone zainteresowanie?

Przede wszystkim nie byliśmy przygotowani na tak duży skok, zamówienia pakuje jedna osoba — moja mama i przed sytuacją z koronawirusem, gdy ilość zamówień mocno wzrosła poprosiliśmy o wsparcie parę osób m.in. babcie i dziadka (mimo to się nie wyrabialiśmy). Teraz te osoby wolą albo muszą zostać w domu — i mają rację. My z Moniką jesteśmy we Wrocławiu, możemy pojechać, pomagać w pakowaniu tylko w weekendy, więc z obecnymi zamówieniami mama została sama. Klientów cały czas informujemy, że mamy małe opóźnienia i na szczęście są wyrozumiali.

Sprzedajecie przede wszystkim online. Nie macie trudności z wysyłaniem zamówień w ostatnich dniach?

Były głosy, że kurierzy przestaną jeździć. Na szczęście na razie jeżdżą i nie przestają także, dopóki oni będą działali to my też.  Druga rzecz to przy dużej ilości paczek jednego dnia — kurier odmawia zabrania wszystkich, bo nie mieszczą mu się w aucie. Rozmawiamy z firmą kurierską jak to rozwiązać.

 

Szukasz pomysłu na biznes? Polacy sprzedają zestawy do robienia frytek XXL

 

Trzecia rzecz bardzo istotna to nasz producent — firma mojego taty i wujka IDARED się nie wyrabia z produkcją. Mają niesamowity ruch, bo oprócz produkcji kiszonek jako hurtownia owoców i warzyw zaopatrzają Leszno i okolice w produkty spożywcze, a jak wiemy półki w sklepach puste, dlatego robią co mogą, żeby na bieżąco dostarczać towar.

A co z higieną i dezynfekcją? Wdrożyliście jakieś szczególne procedury? To w końcu żywność, a czas jest wyjątkowy.

W tej sytuacji my — Kiszone Specjały, tak jak IDARED nadzwyczajnie dbamy o higienę — pakujemy i produkujemy w rękawiczkach, które często zmieniamy. Regularnie myjemy i dezynfekujemy ręcę. Gdy ktoś przychodzi po odbiór osobisty zamówienia nie przyjmujemy gotówki.

Codziennie słyszymy o akcjach organizowanych przez firmy na rzecz pracowników służby zdrowia. Angażujecie się w takie projekty?

Myślę, że warto wspomnieć o akcji, która trwa we Wrocławiu. Powstała grupa na Facebooku „Pogotowie gastronomiczne dla szpitali i potrzebujących — Wrocław”, w której osoby i firmy o ogromnym sercu wspierają posiłkami, dowozem czy środkami sanitarnymi służbę zdrowia, która robi teraz niewyobrażalną robotę dla nas. My przekazujemy nasze przetwory, a jedna z restauracji ugotuje z nich m.in. bigos. To naprawdę wspaniała akcja, pokazuje, że jak chcemy to potrafimy się wzajemnie wspierać. Brawo dla wszystkich zaangażowanych!

Przeczytaj także na MamBiznes.pl

Polecamy

Więcej w tym dziale: