Analityczka, inwestorka, przedsiębiorczyni, podróżniczka. Założycielka Girls Money Club, obecnie największej społeczności inwestorek w Polsce. Rozmawiamy z Dorotą Sierakowską o początkach kariery, edukacji kobiet oraz pomysłach na biznes.
Natalia Kieszek: Edukujesz kobiety jak mądrze zarządzać swoimi finansami w ramach Girls Money Club. Jednak Twoja kariera zaczyna się w innym punkcie. Czy to były surowce?
Dorota Sierakowska: Tak naprawdę moja kariera także rozpoczęła się od edukacji finansowej. Na studiach bowiem wydawałam magazyn o inwestowaniu i pisałam do niego artykuły – i to właśnie wtedy, gdy poszukiwałam tematu na ciekawe treści, pojawiło się moje zainteresowanie inwestowaniem w surowce. Dlatego najpierw założyłam swoją pierwszą firmę, a dopiero później przeszłam do branży inwestycyjnej. Jeszcze na studiach poszukiwałam ciekawych wyzwań. Dołączyłam do koła naukowego „Klub Inwestora” i dzięki temu weszłam w świat inwestycyjny już na początku studiów. Wspólnie z przyjaciółmi zdecydowaliśmy się założyć magazyn, który będzie uczył studentów i ogólnie młodych ludzi m.in. jak prowadzić swoje finanse czy też jak inwestować. Na samym starcie wydawaliśmy go jedynie na SGH, w wersji papierowej. Ale nasze czasopismo szybko rozwinęło się i wyszło poza ramy uczelni, a wtedy pojawiła się potrzeba finansowania jego wydawania (magazyn był bezpłatny). Musieliśmy nauczyć się więc pozyskiwać sponsorów, przygotowywać newsletter i reklamy. Było to moje pierwsze doświadczenie w sprzedaży i zarabianiu w mediach. To był moment, kiedy jeszcze na rynku nie było blogerów finansowych i trudno było zdobyć wiedzę o inwestowaniu – wybór był pomiędzy amerykańskimi stronami internetowymi i podstawowymi podręcznikami do ekonomii i finansów. Sądzę, że to właśnie dlatego nasz magazyn szybko przekształcił się w spółkę i zaczął być dla nas nie tylko świetną przygodą, ale także sposobem na zarabianie. Natomiast ja sama przez długi czas byłam redaktor naczelną magazynu.W takim razie jak zostałaś ekspertką od surowców?
Tworząc treści do naszego magazynu, poszukiwałam swojej niszy, o której mogłabym pisać. Zauważyłam, że treści surowcowe nie są często poruszane, dlatego zaczęłam się tym interesować. Pisałam o złocie, miedzi i ropie naftowej, ale wyszłam zdecydowanie szerzej z tematem. Zaczęłam tworzyć treści także o bardziej egzotycznych surowcach, takich jak kawa czy kukurydza, a nawet woda. To był zbieg okoliczności, że przeniosłam się z surowcami do świata inwestycji. Tak naprawdę praca znalazła mnie, ponieważ moja koleżanka pracowała w DM BOŚ i dom maklerski poszukiwał analityków do tworzonej wtedy platformy foreksowej – zarówno specjalistów od walut, jak i od surowców. Warto podkreślić, że wtedy mało kto pisał o tym temacie, a moim atutem były publikacje w naszym magazynie, dlatego dostałam tę pracę. Zresztą, okazała się ona bardzo rozwijająca, rozwinęłam dzięki niej mój warsztat analityczny i pisarski. Zresztą, niewiele później napisałam książkę o surowcach, która do dziś jest na rynku finansowym bestsellerem, a teraz przygotowuję jej trzecie wydanie.Po tylu latach, jak traktujesz pracę jako analityczki - jako pracę na pełnym etacie czy może dodatek?
Na przestrzeni lat udało mi się wypracować pozycję eksperta na rynku surowców. Od lat jestem powiązana z DM BOŚ i regularnie piszę raporty surowcowe, jednak w ostatnich latach niemal cały mój wolny czas pochłania Girls Money Club i projekty związane z edukacją finansową. Tak naprawdę, jedno i drugie się ze sobą wiążą – z jednej strony, pozostawanie częścią branży inwestycyjnej daje mi kontakt z rynkiem i buduje mogą wiarygodność; a z drugiej strony, dzięki Girls Money Club, nie zamykam się w mojej zawodowej bańce i mogę robić rzeczy, które sprawiają mi niesamowitą radość.Wspomniałaś o książce i masz też własne wydawnictwo. Czy planujesz w przyszłości pisać książki edukacyjne o inwestowaniu?
Uwielbiam pisać, dlatego jak najbardziej planuję i nawet już piszę taką książkę! Faktycznie chcę stworzyć serię edukacyjną o pieniądzach, bo nadal widzę na to przestrzeń w Polsce. Wciąż mamy mało książek, które nie byłyby kalką doświadczeń amerykańskich. Dlatego mam w planach publikacje o inwestowaniu od podstaw, o tym jak tworzyć więcej niż jedno źródło przychodów czy jak zarządzać pieniędzmi na co dzień. Mam dużo tematów w głowie, ale teraz skupiam się na książce o tym, jak budować duże zarobki. Uważam, że jest to teraz szczególnie ważna kwestia, bo wysoka inflacja w ostatnich latach i postępująca drożyzna dla wielu osób okazała się ciosem w ich jakość życia. I właśnie dlatego dbałość o swoje zarobki ma ogromne znaczenie.Masz jeszcze inne biznesy?
W swoim życiu zawodowym miałam kilka firm, związanych z tworzeniem elastycznego życia oraz podróżami. Jeszcze przed pandemią prowadziłam bloga podróżniczego, jednego w języku polskim, a drugiego po angielsku. Tworzyłam nawet startup w branży turystycznej. Chciałam założyć platformę, na której można byłoby szybko zarezerwować np. żaglówkę, miejsce na nartach czy nawet instruktora. Mieliśmy wtedy mały zespół i okazało się to ponad nasze siły, a ostatecznym ciosem w biznesy podróżniczo-sportowe okazała się pandemia. Ale było to świetne doświadczenie i czuję, że tematy podróżnicze i tak w moim życiu będą wracać nieraz. Teraz moje źródła przychodu są zróżnicowane i wiążą się one głównie z edukacją finansową. Pomijając pracę analityczną i pasywne przychody z książki, to dodatkowo prowadzę szkolenia, występuję na konferencjach etc. Nie należy zapominać również o kursach czy webinarach w ramach Girls Money Club.Czy masz pomysły na kolejne biznesy?
Mam więcej pomysłów niż czasu [śmiech]. Chcę dalej rozwijać Girls Money Club, w tym roku chcę bardziej zacieśniać więzi z uczestniczkami. Zależy mi, aby to była społeczność zarówno online, jak i offline. Moim marzeniem jest jeszcze projekt, który będzie dbać nie tylko o kobiece finanse osobiste, ale również o rozwój ich kariery zawodowej. Zarabianie i inwestowanie to system naczyń połączonych, dlatego edukacja powinna iść wielotorowo. O tym marzę.Założyłaś Girls Money Club dedykowany kobietom, które chcą zarządzać mądrze swoimi finansami. Kiedy ten pomysł pojawił się w Twojej głowie?
Pomysł na Girls Money Club zaświtał mi w głowie po wielu rozmowach z koleżankami, przyjaciółkami, bliskimi mi kobietami. W czasie pandemii temat zarządzania własnymi pieniędzmi zaczął być „palącą kwestią” dla wielu osób, a moje koleżanki często zadawały mi pytanie, jak zarządzać swoimi finansami w niepewnych czasach, w co najlepiej inwestować. Powtarzając podobne porady, stwierdziłam, że ewidentnie wśród kobiet obudziła się potrzeba otwartego mówienia o pieniądzach, i to nie tylko o domowym budżecie. A już sam projekt Girls Money Club zaczął się od grupy na Facebooku, która miała dotyczyć inwestowania oraz zarządzania pieniędzmi. Na początku ustaliłam sobie, że będę trzy razy w tygodniu zamieszczać posty, dzieląc się swoją wiedzą i przemyśleniami związanymi z inwestowaniem, przedsiębiorczością i pracą zdalną. Grupa rozrosła się szybko: po około dwóch miesiącach liczyła ona 2 tysiące kobiet, a obecnie jest już nas około 37 tysięcy. Jednak grupa na Facebooku była dopiero początkiem. Zaczęła się tam tworzyć społeczność, kobiety zaczęły wymieniać się swoimi spostrzeżeniami, a ja dzięki tym rozmowom uświadomiłam sobie systemowe bariery, które sprawiają, że rynek inwestycyjny nie jest dopasowany do kobiet. Dlatego później stworzyłam miejsce, czyli bloga, aby jeszcze szerzej dzielić się swoją wiedzą i stworzyłam dedykowany kobietom (ale nie tylko) kurs inwestowania od podstaw. Zaczęłyśmy się też spotykać na żywo, jeździłam po całej Polsce, aby prowadzić spotkania z kobietami. Poszerzyłam swój zespół, aby też aktywnie prowadzić komunikację z tak dużą społecznością. Girls Money Club jest teraz dużym projektem edukacyjnym, a kobiety, które są w niego zaangażowane, mają niesamowite pokłady energii.Konferencja Girls Money Club na GPW
Komentarze
dostalem swietny pomysl jak poprawic swoje cvi jako mezczyzna w wieku przedemerytalnym aplikowalem bez powodzenia ,do wielu pracodawcow a musze przyznac ze moje doswiadczenie i kwalifikacje sa naprawde imponujace niestety podejrzewam ze powodem odrzucania hurtowo mojej oferty byl zwykly numer PESEL teraz postanowilem wiec aplikowac jako kobieta i czuje ze moje szanse moga byc naprawde duzo wieksze