„Rynek zaczyna dostrzegać kobiety” – rozmowa z Dorotą Sierakowską, założycielką największej społeczności inwestorek w Polsce, Girls Money Club

Informacje o autorze

01 lutego 2024
Udostępnij:

Analityczka, inwestorka, przedsiębiorczyni, podróżniczka. Założycielka Girls Money Club, obecnie największej społeczności inwestorek w Polsce. Rozmawiamy z Dorotą Sierakowską o początkach kariery, edukacji kobiet oraz pomysłach na biznes.

Girls Money Club

Natalia Kieszek: Edukujesz kobiety jak mądrze zarządzać swoimi finansami w ramach Girls Money Club. Jednak Twoja kariera zaczyna się w innym punkcie. Czy to były surowce?

Dorota Sierakowska: Tak naprawdę moja kariera także rozpoczęła się od edukacji finansowej. Na studiach bowiem wydawałam magazyn o inwestowaniu i pisałam do niego artykuły – i to właśnie wtedy, gdy poszukiwałam tematu na ciekawe treści, pojawiło się moje zainteresowanie inwestowaniem w surowce. Dlatego najpierw założyłam swoją pierwszą firmę, a dopiero później przeszłam do branży inwestycyjnej.

Jeszcze na studiach poszukiwałam ciekawych wyzwań. Dołączyłam do koła naukowego „Klub Inwestora” i dzięki temu weszłam w świat inwestycyjny już na początku studiów.

Wspólnie z przyjaciółmi zdecydowaliśmy się założyć magazyn, który będzie uczył studentów i ogólnie młodych ludzi m.in. jak prowadzić swoje finanse czy też jak inwestować. Na samym starcie wydawaliśmy go jedynie na SGH, w wersji papierowej. Ale nasze czasopismo szybko rozwinęło się i wyszło poza ramy uczelni, a wtedy pojawiła się potrzeba finansowania jego wydawania (magazyn był bezpłatny). Musieliśmy nauczyć się więc pozyskiwać sponsorów, przygotowywać newsletter i reklamy. Było to moje pierwsze doświadczenie w sprzedaży i zarabianiu w mediach.

To był moment, kiedy jeszcze na rynku nie było blogerów finansowych i trudno było zdobyć wiedzę o inwestowaniu – wybór był pomiędzy amerykańskimi stronami internetowymi i podstawowymi podręcznikami do ekonomii i finansów. Sądzę, że to właśnie dlatego nasz magazyn szybko przekształcił się w spółkę i zaczął być dla nas nie tylko świetną przygodą, ale także sposobem na zarabianie. Natomiast ja sama przez długi czas byłam redaktor naczelną magazynu.

W takim razie jak zostałaś ekspertką od surowców?

Tworząc treści do naszego magazynu, poszukiwałam swojej niszy, o której mogłabym pisać. Zauważyłam, że treści surowcowe nie są często poruszane, dlatego zaczęłam się tym interesować. Pisałam o złocie, miedzi i ropie naftowej, ale wyszłam zdecydowanie szerzej z tematem. Zaczęłam tworzyć treści także o bardziej egzotycznych surowcach, takich jak kawa czy kukurydza, a nawet woda.

To był zbieg okoliczności, że przeniosłam się z surowcami do świata inwestycji. Tak naprawdę praca znalazła mnie, ponieważ moja koleżanka pracowała w DM BOŚ i dom maklerski poszukiwał analityków do tworzonej wtedy platformy foreksowej – zarówno specjalistów od walut, jak i od surowców. Warto podkreślić, że wtedy mało kto pisał o tym temacie, a moim atutem były publikacje w naszym magazynie, dlatego dostałam tę pracę. Zresztą, okazała się ona bardzo rozwijająca, rozwinęłam dzięki niej mój warsztat analityczny i pisarski. Zresztą, niewiele później napisałam książkę o surowcach, która do dziś jest na rynku finansowym bestsellerem, a teraz przygotowuję jej trzecie wydanie.

Po tylu latach, jak traktujesz pracę jako analityczki – jako pracę na pełnym etacie czy może dodatek?

Na przestrzeni lat udało mi się wypracować pozycję eksperta na rynku surowców. Od lat jestem powiązana z DM BOŚ i regularnie piszę raporty surowcowe, jednak w ostatnich latach niemal cały mój wolny czas pochłania Girls Money Club i projekty związane z edukacją finansową. Tak naprawdę, jedno i drugie się ze sobą wiążą – z jednej strony, pozostawanie częścią branży inwestycyjnej daje mi kontakt z rynkiem i buduje mogą wiarygodność; a z drugiej strony, dzięki Girls Money Club, nie zamykam się w mojej zawodowej bańce i mogę robić rzeczy, które sprawiają mi niesamowitą radość.

Wspomniałaś o książce i masz też własne wydawnictwo. Czy planujesz w przyszłości pisać książki edukacyjne o inwestowaniu?

Uwielbiam pisać, dlatego jak najbardziej planuję i nawet już piszę taką książkę! Faktycznie chcę stworzyć serię edukacyjną o pieniądzach, bo nadal widzę na to przestrzeń w Polsce. Wciąż mamy mało książek, które nie byłyby kalką doświadczeń amerykańskich. Dlatego mam w planach publikacje o inwestowaniu od podstaw, o tym jak tworzyć więcej niż jedno źródło przychodów czy jak zarządzać pieniędzmi na co dzień. Mam dużo tematów w głowie, ale teraz skupiam się na książce o tym, jak budować duże zarobki. Uważam, że jest to teraz szczególnie ważna kwestia, bo wysoka inflacja w ostatnich latach i postępująca drożyzna dla wielu osób okazała się ciosem w ich jakość życia. I właśnie dlatego dbałość o swoje zarobki ma ogromne znaczenie.

Masz jeszcze inne biznesy?

W swoim życiu zawodowym miałam kilka firm, związanych z tworzeniem elastycznego życia oraz podróżami. Jeszcze przed pandemią prowadziłam bloga podróżniczego, jednego w języku polskim, a drugiego po angielsku. Tworzyłam nawet startup w branży turystycznej. Chciałam założyć platformę, na której można byłoby szybko zarezerwować np. żaglówkę, miejsce na nartach czy nawet instruktora. Mieliśmy wtedy mały zespół i okazało się to ponad nasze siły, a ostatecznym ciosem w biznesy podróżniczo-sportowe okazała się pandemia. Ale było to świetne doświadczenie i czuję, że tematy podróżnicze i tak w moim życiu będą wracać nieraz.

Teraz moje źródła przychodu są zróżnicowane i wiążą się one głównie z edukacją finansową. Pomijając pracę analityczną i pasywne przychody z książki, to dodatkowo prowadzę szkolenia, występuję na konferencjach etc. Nie należy zapominać również o kursach czy webinarach w ramach Girls Money Club.

Czy masz pomysły na kolejne biznesy?

Mam więcej pomysłów niż czasu [śmiech]. Chcę dalej rozwijać Girls Money Club, w tym roku chcę bardziej zacieśniać więzi z uczestniczkami. Zależy mi, aby to była społeczność zarówno online, jak i offline. Moim marzeniem jest jeszcze projekt, który będzie dbać nie tylko o kobiece finanse osobiste, ale również o rozwój ich kariery zawodowej. Zarabianie i inwestowanie to system naczyń połączonych, dlatego edukacja powinna iść wielotorowo. O tym marzę.

Założyłaś Girls Money Club dedykowany kobietom, które chcą zarządzać mądrze swoimi finansami. Kiedy ten pomysł pojawił się w Twojej głowie?

Pomysł na Girls Money Club zaświtał mi w głowie po wielu rozmowach z koleżankami, przyjaciółkami, bliskimi mi kobietami. W czasie pandemii temat zarządzania własnymi pieniędzmi zaczął być „palącą kwestią” dla wielu osób, a moje koleżanki często zadawały mi pytanie, jak zarządzać swoimi finansami w niepewnych czasach, w co najlepiej inwestować. Powtarzając podobne porady, stwierdziłam, że ewidentnie wśród kobiet obudziła się potrzeba otwartego mówienia o pieniądzach, i to nie tylko o domowym budżecie.

A już sam projekt Girls Money Club zaczął się od grupy na Facebooku, która miała dotyczyć inwestowania oraz zarządzania pieniędzmi. Na początku ustaliłam sobie, że będę trzy razy w tygodniu zamieszczać posty, dzieląc się swoją wiedzą i przemyśleniami związanymi z inwestowaniem, przedsiębiorczością i pracą zdalną. Grupa rozrosła się szybko: po około dwóch miesiącach liczyła ona 2 tysiące kobiet, a obecnie jest już nas około 37 tysięcy.

Jednak grupa na Facebooku była dopiero początkiem. Zaczęła się tam tworzyć społeczność, kobiety zaczęły wymieniać się swoimi spostrzeżeniami, a ja dzięki tym rozmowom uświadomiłam sobie systemowe bariery, które sprawiają, że rynek inwestycyjny nie jest dopasowany do kobiet. Dlatego później stworzyłam miejsce, czyli bloga, aby jeszcze szerzej dzielić się swoją wiedzą i stworzyłam dedykowany kobietom (ale nie tylko) kurs inwestowania od podstaw.

Zaczęłyśmy się też spotykać na żywo, jeździłam po całej Polsce, aby prowadzić spotkania z kobietami. Poszerzyłam swój zespół, aby też aktywnie prowadzić komunikację z tak dużą społecznością. Girls Money Club jest teraz dużym projektem edukacyjnym, a kobiety, które są w niego zaangażowane, mają niesamowite pokłady energii.

Konferencja Girls Money Club na GPW

Girls Money Club

Nawet razem słyszałyśmy takie hasła jak „giełda jest kobietą”, aby zachęcić płeć żeńską do inwestowania. Co myślisz o takich przedsięwzięciach?

Moim zdaniem instytucje mogą mało zrobić, jeżeli nie mają w swoich szeregach kobiet. Po pierwsze, nawet najbardziej empatyczny mężczyzna czasami nie wie, jakim językiem mówić do kobiet, bo po prostu nie siedzi w ich skórze. Kobiety mają też nieco inne od mężczyzn podejście do inwestowania, co czasem instytucjom umyka (na szczęście coraz rzadziej). Po drugie, polskie kobiety są słabo przebadane statystycznie w kontekście inwestowania. Dotychczas w bardzo niewielkim stopniu wiedzieliśmy, jak kobiety w ogóle chcą budować swoją niezależność finansową. Przecież wszelkiego rodzaju reklamy produktów inwestycyjnych są głównie kierowane do mężczyzn.

Wokół kobiecych tematów nadal jest za dużo haseł, a w zbyt małym stopniu docieramy tak naprawdę do sedna problemu. Brakuje właśnie empatycznej rozmowy i wsłuchiwania się w potrzeby. Jednak sądzę, że to się zmienia i rynek zaczyna dostrzegać kobiety. My lubimy zachowawczo podchodzić do inwestycji, dlatego pomaga tutaj coraz większa popularność ETF-ów (przyp. red. Exchange Traded Fund) czy obligacji. Coraz odważniej też poszukujemy ryzykownych inwestycji – ale zazwyczaj dopiero wtedy gdy bezpieczną poduszkę finansową i długoterminowy portfel mamy już zbudowany.

O ile mówię tu głównie o kobietach, to moim zdaniem ogólnie wiele osób w Polsce wciąż nie inwestuje, podając za przyczynę brak odpowiedniej wiedzy o rynku finansowym. Dlatego najpierw trzeba przekonać, nie tylko kobiety, ale również mężczyzn, że inwestowanie pomaga polepszyć swój status i zapewnić finansowe bezpieczeństwo oraz niezależność. Myślę, że takiej retoryki brakuje na rynku – natomiast zbyt często pojawiają się wciąż obietnice szybkich i dużych zysków. Tymczasem inwestowanie to nie „gra”, to budowa strategii.

Niedawno zorganizowałaś dużą konferencję na GPW o inwestowaniu dla kobiet. Uważasz, że faktycznie płeć żeńska będzie coraz chętniej inwestować, ale będzie również coraz częściej zasiadać w zarządach spółek?

Myślę, że to może się zmieniać pozytywnie z kilku przyczyn. Po pierwsze, kobiety zaczynają faktycznie być coraz bardziej odważne w negocjacjach czy aplikowaniu na wyższe stanowiska.

Po drugie, jest coraz więcej związków partnerskich, a nie takich opartych o patriarchat. A to jest szalenie ważne, bo nie wyobrażam sobie aktywnej zawodowo kobiety, która ma czas na rozwój, bez wsparcia swojego partnera, zwłaszcza gdy mają dzieci. Im w większym stopniu nasz partner wspiera nas w codziennych obowiązkach, tym my mamy większą przestrzeń na rozwój osobisty.

Po trzecie, wyrównaniu szans zaczynają sprzyjać systemowe rozwiązania. Przykładem może być obecny trend ESG, który jest coraz popularniejszy i to też może prowadzić do zatrudniania większej liczby kobiet na wyższych stanowiskach. Choć może zająć jeszcze sporo czasu, zanim te proporcje w zarządach istotnie się wyrównają.

Czy uważasz, że Polska na tle innych zagranicznych państw mocno różni się w temacie inwestowanie?

Nawet jakbyśmy miały porównać te dane, to one nie będą do końca reprezentatywne. Przede wszystkim, na Zachodzie zdecydowanie więcej osób inwestuje, zarówno mężczyzn jak i kobiet. Proporcje w Stanach Zjednoczonych są większe, choć to nadal nie jest idealny podział. Dlatego wydaję mi się, że w Polsce wciąż problemem jest fakt, że społeczeństwo ogólnie mało inwestuje, a nasza wiedza o inwestycjach, może oprócz nieruchomości, jest dość mizerna.

Nasz rynek kapitałowy nie jest tak dojrzały jak chociażby amerykański. Na naszej giełdzie płynność może rozczarować wielu inwestorów. Jednak to się powoli zmienia, a wraz z popularnością ETF-ów inaczej patrzymy na inwestycje i budujemy portfel globalnie.

Jaką radę dałabyś kobietom, które myślą o swoim biznesie, ale nadal mają obawy?

Rada, o której teraz wspomnę, zadziałała zarówno u mnie jak i moich znajomych, którzy zdecydowali się na własny biznes lub jakiekolwiek inne zmiany w życiu. A chodzi o testowanie swoich pomysłów z zaangażowaniem i otwartością na błędy.

Zanim założyłam Girls Money Club, sama stosowałam zasadę „zaangażowanych 3 miesięcy”. Bardzo często mając pomysł na biznes, odkładamy go na później. Tłumaczymy sobie, że nie jesteśmy jeszcze na niego gotowe. Ale przecież tak naprawdę dopóki nie wyjdziemy z naszym pomysłem na rynek, to nie mamy pojęcia czy nasza idea w ogóle zadziała i na siebie zarobi. Dlatego w pierwszej kolejności powinniśmy stworzyć wstępny biznesplan i przez 3 miesiące pracować nad swoim pomysłem z zaangażowaniem, aby jak najbardziej wykorzystać jego potencjał.

Bardzo często już po miesiącu można stwierdzić, czy nasz pomysł na biznes sprawdzi się na rynku. W przypadku gdy nasza idea nie przyjmie się tak jak zakładaliśmy, to warto przeanalizować przyczyny tej sytuacji. Niestety dużo osób ma wiele świetnych pomysłów, których nie sprawdza, rezygnując z nich zbyt wcześnie albo odkładając działanie na „wieczne nigdy”. Dlatego nie możemy się bać testować, ale też musimy uczyć się na błędach. I zawsze trzeba pamiętać o przygotowaniu biznesplanu, który będzie dla nas jak mapa.

Warto przeczytać: Prowadzenie własnego biznesu jest wyzwaniem. Często jest się wyrzucanym ze strefy komfortu – rozmowa z Aliną Sztoch, CEO i Co-founderką marki Kubota

Polecamy

Więcej w tym dziale: