Sprzedaje soczewki w internecie jak świeże bułeczki. „Rocznie osiągamy 40 mln zł przychodów”

Informacje o autorze

07 lutego 2020
Udostępnij:

Biznes na sprzedaży soczewek online zaczynał sam z pomocą rodziny i przyszłej żony. Co ciekawe o soczewkach wiedział w tym czasie bardzo mało. Jak sam mówi bariera wejścia na rynek była wówczas minimalna, a konkurencja dużo mniejsza. Rocznie sprzedaje soczewek za 40 mln zł, ale jednocześnie dodaje, że branża ta nie rośnie tak szybko jak w krajach bardziej rozwiniętych. Teraz chce namieszać w branży okularów. Na ten cel niedawno pozyskał od inwestorów 8 mln zł. 

Na zdjęciu Wojciech Kyciak, prezes Bezokularow.pl; Fot. Materiały prasowe,

O tym, jak zrodziła się idea handlu soczewkami w internecie, specyfice i trudnościach tego biznesu, rosnących kosztach reklamy i transportu i planach zawojowania branży okularów opowiada Wojciech Kyciak, założyciel i prezes Bezokularow.pl.

Grzegorz Marynowicz: Jak zaczęła się Pana przygoda z biznesem? Skąd pomysł na sklep online z soczewkami?

Wojciech Kyciak:  Pomysł na soczewki przyszedł metodą dedukcji. Interesował mnie mały produkt, który mogę magazynować w mieszkaniu rodziców, z dużą różnicą cen pomiędzy offline, a online oraz produkt, który trzeba cyklicznie kupować. Soczewki spełniły te wszystkie kryteria i tak się zaczęło. Zaczynając miałem minimalne pojęcia o soczewkach, nie nosiłem ich jeszcze wtedy, co się z czasem zmieniło.

[mb_newsletter_box]

Kiedy Pan startował sprzedaż internetowa nie była tak oczywista jak obecnie. Trudno było na początku przełamać stereotypy? Jaki to był wówczas rynek?

Startowałem z BezOkularow.pl w 2006 roku i to nie były już raczej czasy, gdzie ludzie bali się, że zamiast swojego zamówienia otrzymają w paczce kilogram ziemniaków. Ale owszem, dużo częściej dało się słyszeć wtedy stwierdzenia w stylu „nigdy nie kupię butów przez internet, bo nie mogę ich przymierzyć”. Dzisiaj zdarza mi się słyszeć tak o okularach i dlatego słucham tego z przymrużeniem oka.

Uważam, że każdy biznes, każda branża ma swój czas. W tamtych czasach rynek był o wiele bardziej dostępny. Bariera wejścia była minimalna, konkurencja dużo mniej zorganizowana, a reklama o wiele tańsza niż dzisiaj. Dziś to zupełnie inny rynek i gdybym startował nie w 2006, a np. w 2016 to obawiam się, że nic by z tego nie wyszło w tej branży.

Jak wyglądały początki działalności? Ile osób wówczas pracowało? Ile zainwestował Pan środków?

Zawsze chciałem spróbować sił w biznesie, a sprzedaż w internecie w pierwszej dekadzie XXI wieku w Polsce była dostępna dla kogoś z minimalnym kapitałem na start jak ja. Startowałem sam. Po jakimś czasie zaczęli mi pomagać rodzice, później moja dziewczyna, która dzisiaj jest moją żoną. Później dołączyła siostra. I z czasem się to oczywiście rozrastało , w firmie zaczęły powstawać struktury. Przyszedł czas układania tego wszystkiego, tworzenia kultury organizacyjnej, zarządzania.

Niedawno spółka BezOkularow.pl pozyskała 8 mln zł od funduszu INventures. Na co zostaną przeznaczone pozyskane pieniądze? Dlaczego potrzebna była kolejna runda finansowania? Zyski nie wystarczają do sfinansowania rozwoju?

Firma od wielu lat jest rentowna. Środki chcemy przeznaczyć przede wszystkim na budowę drugiej „nogi” biznesowej — sprzedaży okularów w internecie. Moglibyśmy tylko reinwestować nasze zyski, ale mając jeszcze wsparcie zewnętrzne sporo rzeczy zrobimy szybciej. Branża okularów w Polsce w internecie nie ma jeszcze lidera. Chcemy nim zostać i musimy działać szybko, bo pierwszy zgarnie największą premię. Coś, co budowalibyśmy 5-7 lat sami spróbujemy zbudować szybciej ze wsparciem zewnętrznego inwestora. Drugie tyle, co otrzymaliśmy od inwestora sfinansujemy z własnych środków. Niestety dziś budowa skali w e-commerce jest kosztowna.

Co w biznesie soczewkowym jest najtrudniejsze?

W biznesie handlowym liczą się trzy rzeczy: marża, umiejętność utrzymania kosztów w ryzach i optymalne zarządzanie kapitałem obrotowym.

Dziś najtrudniej rosnąć na przychodzie i marży. Na rynku jest duża konkurencja, a branża soczewek nie rośnie tak szybko, jak wszyscy byśmy sobie tego życzyli. Soczewki kontaktowe w Polsce nosi około miliona osób, czyli jakieś 2,5% populacji kraju. W krajach Europy Zachodniej penetracja jest czasami nawet kilka razy większa. Rynek soczewek rośnie jakieś 8-12% rok do roku, co nie jest złym wynikiem, ale prawdziwą sztuką jest rosnąć dwa, trzy razy szybciej w tak konkurencyjnym otoczeniu.

Oprócz tego jak aktualnie każda firma w Polsce borykamy się z rosnącymi kosztami. W naszej branży odczuwalne są przede wszystkim wzrosty cen reklamy czy transportu. Mamy mocno scentralizowaną sprzedaż, przez co nie musimy zatrudniać wielu osób, więc presja płacowa nie doskwiera nam tak bardzo jak konkurencji skupionej wokół rynku offline.

Jakie przychody firma wypracowała w roku 2019 i jakie szacuje Pan wzrosty na ten rok i kolejne?

W roku 2019 nasz przychód to blisko 40 mln PLN. W każdym roku chcemy rosnąć kilka razy szybciej niż rynek w segmencie soczewkowym i dynamicznie rozwijać sprzedaż w segmencie okularowym. Bardziej niż na przychód zerkamy jednak na marżę, która musi rosnąć zdecydowanie szybciej niż przychód. W 2019 roku udawało nam się to głównie dzięki mocnemu rozwinięciu projektu prywatnych marek. Uważamy, że klient nie musi przepłacać za soczewki, tylko dlatego, że są produkowane przez znanego producenta. Mocno rozszerzyliśmy portfolio własnych marek, które sprzedajemy pod nazwą EyeLove. Mamy portfolio produktów, z którym pod względem jakości nie może się porównać żaden z największych producentów. Produkują dla nas najlepsi wytwórcy.

Najbliższe plany to?

Zwiększać przychody, a zwłaszcza marżę. Rozwijać prywatne marki i dynamicznie wejść w segment okularowy. Czyli puentując jednym zdaniem — pomagać Polakom dobrze widzieć.

Przeczytaj także na MamBiznes.pl

Polecamy

Więcej w tym dziale: