Jej prace zyskiwały coraz większe grono wielbicieli, którzy chcieli kupić zdobione przez nią przedmioty. Ania zaczęła więc sprzedawać je poprzez galerię rękodzieła w sieci. Z czasem zadała sobie jednak pytanie: a dlaczego by nie założyć własnej galerii? I tak w 2007 roku powstała galeria miniART z rękodziełem dla dzieci.
Unijne pieniądze na start
Na założenie firmy Ani udało się pozyskać maksymalną kwotę dotacji w wysokości 12 tys. zł. W 2007 roku taka kwota w zupełności wystarczyła na otwarcie internetowej galerii z rękodziełem. – W staraniach o uzyskanie tego dofinansowania bardzo pomagał mi mąż. Bez niego nie wyobrażam sobie także pomyślnego zakończenia budowy strony internetowej, bez której moja firma nie mogłaby przecież istnieć – dodaje.
Jednocześnie nie ukrywa, że początki były trudne. Brak doświadczenia sprawił, że zetknęła się z nierzetelnymi firmami. Dlatego teraz, zanim podejmie współprace z kontrahentem, dokładnie stara się go sprawdzić i zasięgnąć opinii o nim. Innym problemem, z którym boryka się nadal jest wysokość składek ZUS.
Nie jest łatwo być artystą…
Firma Anny nie zatrudnia pracowników. Współpracuje natomiast z kilkudziesięcioma osobami, które sprzedają swoje prace za pośrednictwem jej galerii. – Przed założeniem firmy znałam kilka osób, a właściwie ich piękne prace i zaprosiłam te osoby do współpracy w miniART. Do tej pory to robię, gdy znajdę w sieci ciekawe prace dla dzieci – mówi Anna.
Mimo, że Anna ma masę pracy z prowadzeniem firmy, znajduje czas aby dalej zdobić przedmioty i wystawiać je w galerii. Zdobi głównie kufry na zabawki i skarby dziecięce, ramki na zdjęcia, lustra i wieszaki. – To co robię dla dzieci wystawiam w miniART, a pozostałe prace takie jak świeczniki czy przedmioty dla nowożeńców, sprzedaje w innych miejscach – dodaje.
Klient nasz pan
Najczęściej na zamówienie wykonuje jednak albumy robione techniką scrapbooking lub portrety na deskach z przesłanych zdjęć. Galeria oferuje również malowanie tradycyjnych portretów, a także sesje fotograficzne. Jej atutem jest to, że wszystkie oferowane w galerii przedmioty są wykonane ręcznie.
Te zabawki mają duszę
Anna zapytana o różnice między zabawkami sprzedawanymi w jej galerii, a tymi zakupionymi w standardowym sklepie mówi, że jej przedmioty mają dusze. Od pomysłu do realizacji są wytworem ludzkim, a robione na zamówienie często wykonywane są z myślą o konkretnym odbiorcy.
Poza tym zabawki te robione są przeważnie przez osoby, które same mają dzieci. W pełni znają więc one potrzeby i wymagania najmłodszych. Wiedzą, że zabawka musi być np. wyjątkowo odporna. M.in. to czyni zabawki wykonywane ręcznie lepszymi od tych wszystkich sprowadzanych z Chin, które są słabej jakości i psują się po kilku użyciach.
Praca w domu to nie praca
Jej marzeniem jest jednak otwarcie galerii stacjonarnej. Jak sama zauważa, jej dalsza rodzina, głównie osoby starsze, ciągle z rezerwą podchodzą do jej biznesu. Dla niektórych do dziś po prostu jest w domu, co oznacza, że nie pracuje. Od czasu do czasu słyszy nawet pytania o to, kiedy pójdzie do pracy.
Jeżeli masz ciekawy pomysł na biznes i go realizujesz – napisz do redakcji i podziel się z czytelnikami swoim doświadczeniem.
– Ziemniaki na patyku pomysłem na biznes
– Zarabia miliony na kościach do gry
Barbara Sielicka
Bankier.pl
b.sielicka@bankier.pl