Jak polska wierzba płacząca uschnie nad Sekwaną, tak Irlandczyk nie wytrzyma długo bez swojej zielonej wyspy. A w kraju ich przodków najpiękniejsze są przyroda, zapach i ziemia. I właśnie sprzedaż do USA oryginalnej irlandzkiej ziemi stanowi główne źródło przychodów firmy Auld Sod Gifts.
Historia jest bardzo prosta i zyskowna, a swoje korzenie ma w XIX wieku. W 1845 roku na Zieloną Wyspę przybyła ze Stanów Zjednoczonych tajemnicza zaraza ziemniaka. W Irlandii zapanował trzyletni głód i choroby.
Depresję zwalcz kurzem
Ziemia przodków podobno stanowi idealny prezent dla każdego Irlandczyka – na urodziny, chrzciny i ślub. Podarunek ma przypominać o wiekach walki z angielskim okupantem i emigracyjnej odysei. W ofercie firmy Auld Sod znajduje się specjalnie przygotowywana i dobrana ziemia z hrabstwa Mayo położonego w zachodniej części wyspy. Klienci mogą także kupić suszone nasiona koniczyny – rośliny będącej irlandzkim symbolem narodowym.
Biznes na piasku
Do tej pory przedsiębiorcy z Auld Sod sprzedali ponad tonę brudnej, wyschniętej ziemi. Zarobili na tym ponad milion dolarów, a biznes wciąż kwitnie i jest legalny. Na jeden zestaw amerykański Irlandczyk musi wydać prawie 40 dolarów, czyli ok. 128 zł. Cena jest wysoka, ale zawiera już koszt wysyłki. Okazuje się, że jest popyt na tego typu produkty. I rzeczywiście, bo kimże jest Irlandczyk bez swojej ukochanej zielonej wyspy? Zwykłym Amerykaninem.
– Ziemniaki na patyku pomysłem na biznes
– Od zera do listy najbogatszych Polaków
– Zarabia krocie na podwójnych paluszkach
Polacy nie są gorsi i też swoje sklepy w Anglii i USA mają. Jednak polska kiełbasa to nie jest kurz z pola, a nie ma rodzimej firmy sprzedającej nasiona polskich wierzb i suszonej ziemi z nadwiślańskich bagien. Czy polscy emigranci by to kupili? Może jeden – dla żartów – a może kilkaset tysięcy. Na końcu i tak wszystko sprowadza się do świąt, muzyki Chopina i alkoholu.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl