Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Medyczny Whatsapp od Doctor.One. Rozmowa z Maciejem Malendą, współzałożycielem startupu

Doctor.One

Aplikacja Doctor.One jest skierowana do lekarzy, którzy opierają swoje relacje z pacjentem na zaufaniu. Polski startup już na starcie pozyskał 2 mln zł finansowania od Movens Capital, a teraz idzie po więcej.

Startup Doctor.One powstał w 2021 roku i od dwóch lat intensywnie rozwija się na polskim rynku jako aplikacja do kontaktu lekarzy z pacjentami. Jak sami siebie nazywają, są medycznym Whatsappem, który w kilka minut pozwala na otrzymanie profesjonalnej opieki lekarskiej. Spółka planuje ekspansję zagraniczną w Hiszpanii, Portugalii oraz Włoszech, a nawet myśli o rynku brazylijskim. Z Maciejem Malendą, współzałożycielem Doctor.One, rozmawiamy o początkach aplikacji, pozyskiwaniu niezbędnego finansowania oraz dalszych planach na rozwój.

Natalia Kieszek: Masz ogromne doświadczenie zawodowe. Czy nie myślałeś o rozwoju swojej kariery za granicą?

Maciej Malenda: Mimo tego, że uważam siebie bardziej za Europejczyka, to lubię Polskę i uważam, że jest to bardzo dobre miejsce do robienia biznesu. Mamy sporo niewykorzystanego potencjału na naszym rynku, dlatego Polska była moim oczywistym wyborem do rozwoju kariery. Wierzę też w potencjał naszych programistów, dlatego właśnie tutaj zdecydowałem się tworzyć technologię, która ma szansę zmienić opiekę zdrowotną na świecie. 

Wspólnie z Tomaszem Rudolfem zdecydowaliście się założyć startup Doctor.One. Jak się poznaliście i skąd pomysł na „medycznego Whatsappa”?

Pierwszy pomysł na Doctor.One pojawił się, gdy pracowałem jako szef innowacji w spółce Medicover. Przez lata współpracowałem z lekarzami, którzy dzielili się ze mną swoimi przemyśleniami i potrzebami. Widziałem, że w coraz bardziej zindustrializowanym, taśmowym systemie opieki medycznej zaczynamy gdzieś tracić zaufane relacje z pacjentami, tak ważne w pracy lekarza. Trzeba coś zrobić z tą kwestią, zwłaszcza że coraz więcej problemów pacjentów ma charakter przewlekły i nie da się ich zlikwidować jedną wizytą. Dlatego poszukiwałem sposobu na wykorzystanie i wzmacnianie zaufanej relacji między lekarzem a pacjentem.

Mój pomysł rozwijał się około 3 lat – w międzyczasie wyjechałem na program dla innowatorów MIT i Harvard Medical School, gdzie dostrzegłem, że ten problem jest globalny, nie tylko lokalny. Po powrocie do Polski zaangażowałem się w prace Fundacji K.I.D.S., czyli Klubu Innowatorów Dziecięcych Szpitali, która została założona przez Tomka Rudolfa. Nasze doświadczenia i spojrzenie na przyszłość opieki medycznej uzupełniały się – Tomek widział potrzebę zmian w systemie od strony pacjentów, ja od strony lekarzy. Zdecydowaliśmy się razem zbudować Doctor.One. Wspólnie dopracowaliśmy koncepcję aplikacji, jej model biznesowy i strategię wejścia na rynek. Oficjalnie firmę założyliśmy w 2021 roku.

Doctor.One

Warto przeczytać: „Jestem pewny, że coraz więcej spółek na rynku polskim, będzie dostrzegać potencjał modelu Virtual Biotech” – mówi CEO Auxilius Pharma, Jędrzej Litwiniuk

Czy telemedycyna zyskała na popularności dopiero w czasie pandemii, czy może wcześniej nie dostrzegaliśmy potencjału w tym zakresie?

Pandemia na pewno skłoniła wiele osób – zarówno lekarzy, jak i pacjentów – do wypróbowania zdalnego kontaktu. Dzięki temu wiele osób przekonało się do telemedycyny. Poznaliśmy też jej ograniczenia. Taki zdalny kontakt jest najbardziej efektywny i bezpieczny wtedy, gdy lekarz i pacjent znają się z gabinetu.

W Polsce telemedycyna jest czasem źle odbierana, ponieważ sprowadza się ją do krótkiej rozmowy telefonicznej  z przypadkowo wybranym lekarzem. W Doctor.One nie oferujemy pojedynczych wizyt telemedycznych. Skupiamy się na istniejącej już zaufanej relacji pomiędzy lekarzem a pacjentem, wspieranej poprzez bezpieczny komunikator medyczny. Gdy pacjent ma jakiekolwiek pytanie lub problem zdrowotny, może bezpośrednio skontaktować się poprzez czat ze swoim zaufanym lekarzem, przesłać zdjęcia czy wyniki badań. Jeśli lekarz zna dobrze swojego pacjenta i jego historię, to czasem wystarczy wymiana kilku wiadomości, aby uzyskać odpowiednią pomoc w bardzo krótkim czasie.

Lekarze cenią u nas możliwość deklaracji, w jakich godzinach i o jakich porach chcą dostawać powiadomienia od swoich pacjentów, a my im to zapewniamy. Co ważniejsze, to oni proponują swoim pacjentom korzystanie z Doctor.One, dzięki czemu nie trafią na przypadkowego pacjenta, którym dotychczas się nie zajmowali. Nikt na rynku nie oferuje tego typu rozwiązania.

Już na starcie pozyskaliście około 2 mln zł od Movens Capital. Jak z sukcesem pozyskać finansowanie na start swojej działalności? 

Pierwsze pozyskanie kapitału było dla nas stosunkowo łatwe. Koniunktura w 2021 roku była naprawdę korzystna pod względem inwestycyjnym. W wyniku pandemii inwestycje w obszarze digital health rosły szybko, bo sektor ochrony zdrowia przechodził gwałtowną cyfryzację. Na pewno pomogło nam też doświadczenie w branży medycznej i budowie biznesów – na tak wczesnym etapie inwestorzy przede wszystkim patrzą na zespół.

Na początku czerwca 2021 roku pozyskaliśmy 2 mln zł od funduszu Movens Capital. Dzięki temu kapitałowi udało nam się uruchomić naszą aplikację kilka miesięcy później, czyli w grudniu. Następnie daliśmy sobie 3-4 miesiące na zebranie pierwszych lekarzy, aby móc rozpocząć kolejną rundę finansowania, bardziej już na etapie pre-seed.

Druga runda finansowania w 2022 roku nie była już taka łatwa. Zorganizowaliśmy mały roadshow po funduszach i udało nam się domknąć temat tuż przed wybuchem wojny na Ukrainie. Wtedy też zmienił się klimat inwestycyjny, a startupy nie były pierwszym wyborem inwestorów. Śmiało można powiedzieć, że finansowanie dla młodych firm wręcz zamroziło się na kolejne miesiące, a efekty tego widać do dzisiaj. Nam udało się jeszcze wtedy zdobyć finansowanie od niemieckiego funduszu Atlantic Labs i łącznie ze wsparciem Movens Capital pozyskaliśmy 2,1 mln EUR.

Pozyskane fundusze pozwoliły nam na dalszy rozwój naszej platformy. W marcu br. uruchomiliśmy udoskonaloną wersję naszej aplikacji i skupiliśmy się na budowaniu zespołu lekarzy. Zaczynaliśmy od 50 lekarzy na pokładzie, obecnie mamy już 2 100 specjalistów.

Jak Doctor.One pozyskuje klientów, w czasach gdy większość firm oferuje swoim pracownikom prywatną opiekę medyczną? Jak konkurujecie na tym rynku?

Pacjentów pozyskujemy przez lekarzy, którzy najlepiej wiedzą, kto wymaga stałego i bezpośredniego kontaktu nie tylko na wizycie. Nie robimy marketingu pacjenckiego, stawiamy w 100% na lekarzy. Mamy świadomość, że to dość unikalny na rynku pomysł – ale dla lekarzy działających w tym modelu jest niezwykle ważne, że w komunikatorze Doctor.One nie pojawiają się przypadkowi pacjenci.

Naszej usługi nie można kupić gdzie indziej – stały kontakt z zaufanym lekarzem miały do tej pory tylko osoby, które mają kogoś takiego w rodzinie lub wśród znajomych. W tym sensie tworzymy zupełnie nową ofertę na rynku, udostępniając szerzej zasoby dostępne wcześniej nieformalnie, podobnie jak chociażby Airbnb czy Uber. My to samo robimy w medycynie.

Pakiety medyczne takich firm jak Medicover czy LuxMed są wartością dla wielu pacjentów, bo dają dostęp do różnych lekarzy i badań. W tym sensie są jak karnet na siłownię – by w pełni wykorzystać ich potencjał, często potrzeba trenera personalnego. W Doctor.One dajemy pacjentom taką właśnie dodatkową, spersonalizowaną opiekę. Dlatego nie jesteśmy konkurencją dla wspomnianych firm, możemy być ich uzupełnieniem.

Aby korzystać z Waszych usług należy wykupić abonament. Od czego zależy jego wysokość?

Wysokość subskrypcji zależy od lekarzy. To oni, znając specyfikę swojej pracy, decydują jaką miesięczną kwotę powinni płacić pacjenci w ich prywatnej praktyce lekarskiej. My sugerujemy na początek cenę 59 zł za miesiąc opieki. Część naszych lekarzy pracuje też w systemie publicznym – w szpitalach czy placówkach POZ – wówczas mają możliwość pozostawania w kontakcie z pacjentem za darmo, bez dodatkowych opłat. Zależy nam, żeby lekarz miał w ręku narzędzie, które pozwala mu na kontakt z różnymi pacjentami, niezależnie od modelu rozliczeń.

Doctor.One

W takim razie liczy się dla Was bardziej liczba pacjentów, czy liczba lekarzy korzystających z Doctor.One?

Skupiamy się na zwiększaniu liczby aktywnych lekarzy. Średnio lekarz ma 2,5 tys. pacjentów rocznie. Nam zależy na tym, aby udało mu się przenieść 100-150 pacjentów – w szczególności tych z chorobami przewlekłymi lub w trakcie skomplikowanej diagnozy. Takie osoby najbardziej potrzebują bliskiego kontaktu, przynajmniej przez kilka miesięcy.

Nie chcemy, by lekarz miał w aplikacji zbyt dużo pacjentów i odczuwał codzienne wsparcie ich jako dodatkowe obciążenie. Dziś widzimy, że lekarze, którzy wspierają w aplikacji ok. 100-150 stałych pacjentów nie poświęcają na to codziennie więcej niż 15-20 minut.

Jaką weryfikację przechodzą lekarze, którzy chcą być dostępni w aplikacji Doctor.One?

Lekarze (i przedstawiciele innych zawodów medycznych) przechodzą w Doctor.One podstawową weryfikację na podstawie numeru PWZ, czyli prawa wykonywania zawodu. Dodatkowo, by wystawiać recepty czy tworzyć dokumentację medyczną, tak jak w innych podmiotach medycznych potrzebują specjalnego certyfikatu. Start jest bardzo prosty – by zacząć działać, wystarczy zarejestrować się w aplikacji, podać swoje podstawowe dane i wspomniany PWZ. Nasze rozwiązanie jest skierowane przede wszystkim do osób wykonujących zawód medyczny, które już dziś są i chcą być w kontakcie z pacjentem poza gabinetem. Dzięki Doctor.One tacy lekarze nie muszą podawać swojego numeru prywatnego – mogą dbać o pacjentów, my dbamy o ich spokojne wieczory i weekendy.

Jakiś czas temu myśleliście o ekspansji zagranicznej. Jak wygląda realizacja tego celu?

Podtrzymujemy te plany i zaczęliśmy myśleć jeszcze szerzej o naszej ekspansji. Realizację rozpoczniemy w 2024 roku, ponieważ w obliczu wojny na Ukrainie zdecydowaliśmy się wstrzymać z rozwojem zagranicą. Nawet otrzymaliśmy takie zalecenia od inwestorów, aby przeczekać ten rok, bo będzie to najgorszy okres dla startupów od lat. Dlatego zwolniliśmy tempo z ekspansją, skupiając się na polskim rynku. Jeszcze do sierpnia br. mieliśmy tu 600 specjalistów, dziś dołączyło do nas ponad 2100 lekarzy.

Teraz staramy się o kolejne finansowanie i myślimy o rynkach zagranicznych. Mówimy o Hiszpanii, Włoszech oraz Portugalii. Choć coraz częściej zastanawiamy się jeszcze nad Brazylią, ponieważ zbadaliśmy ten rynek i wiemy, że większość lekarzy kontaktuje się ze swoimi pacjentami właśnie za pośrednictwem Whatsappa. Dlatego widzimy tam ogromny potencjał.

Czyli jednak potrzebne jest Wam kolejne finansowanie?

Tak, pozyskane środki pomogą nam dalej rozwijać się w Polsce i rozpocząć ekspansję zagraniczną. Będzie to typowa runda venture capital. Widoczny jest „głód” na rynku startupów, który nadal potrzebuje finansowania. Nasz region CEE (przyp. red. Europa Środkowa-Wschodnia) zaliczył ogromny spadek pod względem inwestycji, jednak liczymy, że w przyszłym roku sytuacja zacznie się zmieniać na plus. Nie jesteśmy jedynym startupem na rynku, przed którym stoją wyzwania.

Jakie są dalsze plany rozwoju Doctor.One, jakie będą dla Was kolejne kamienie milowe?

Celem, który założyliśmy sobie do 2040 roku jest przekroczenie progu 1 mln lekarzy w Doctor.One. By tam dojść, chcemy sprawić, że stały kontakt z lekarzem w komunikatorze stanie się standardem opieki, zwłaszcza dla osób z chorobami przewlekłymi. Zależy nam na tym, by upowszechniać nasz model nie tylko w prywatnych praktykach lekarskich, ale też docelowo w systemie publicznym. Podjęliśmy już współpracę z pierwszymi szpitalami, gdzie prowadzimy projekt, w ramach którego pacjent ze stwardnieniem rozsianym może być w stałym i wygodnym kontakcie przez naszą aplikację ze swoim lekarzem prowadzącym, niezależnie od swojego miejsca zamieszkania czy zaplanowanych odległych w czasie wizyt stacjonarnych.

Źródło grafik: Doctor.One

Warto przeczytać: Polski sukces na arenie międzynarodowej. IQ Biozoom opracowuje innowacyjną technologię do nieinwazyjnej diagnostyki domowej

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.