Pracował po kilkanaście godzin dziennie, później stworzył platformę rekrutacyjną. Rozmowa z Danielem Robaczewskim, założycielem startupu Vaqat

Informacje o autorze

30 stycznia 2024
Udostępnij:

Daniel Robaczewski, założyciel startupu Vaqat, dostrzegł problem na rynku pracy i stworzył platformę dla studentów, którzy poszukują mikrostaży. Firma rozważa kolejną rundę finansowania oraz wprowadzenie modelu subskrypcyjnego.

Vaqat

Założyciel startupu Vaqat rozpoczynał swoją karierę zawodową od 9 staży w różnych firmach. Poszukując swojej drogi biznesowej, pracował po kilkanaście godzin dziennie. W 2021 roku Daniel Robaczewski zdecydował się założyć startup dla studentów, finansując go początkowo z własnych środków. O początkach kariery, sytuacji studentów na rynku pracy oraz dalszym rozwoju startupu Vaqat, rozmawiamy z Danielem Robaczewskim.

Natalia Kieszek: Muszę przyznać, że masz bogate doświadczenie zawodowe. Na studiach odbyłeś 9 staży, czemu aż tyle?

Daniel Robaczewski: Większość moich znajomych postanowiła podjąć studia licencjackie za granicą, głównie w Wielkiej Brytanii. Osobiście zdecydowałem się na rok przerwy po ukończeniu liceum, a następnie wybrałem się na studia na Akademię Leona Koźmińskiego. Zauważyłem, że moi znajomi bardzo szybko zdobywają doświadczenie na stażach, zwłaszcza w dziedzinie bankowości inwestycyjnej podczas tzw. spring weeków. To intensywne szkolenia trwające od kilku do kilkunastu dni, podczas których uczestnicy pracują nad projektami grupowymi. Po ukończeniu programu istnieje możliwość uzyskania zaproszenia na letni staż, ale dopiero po drugim roku studiów.

Moi znajomi mieli przewagę, studiując na renomowanych zagranicznych uczelniach, takich jak London School of Economics, Oxford czy Cambridge. Gdy zacząłem szukać stażu dla siebie, szybko zderzyłem się z rzeczywistością, ponieważ nikt nie chciał mnie zatrudnić. Często słyszałem, że jako student pierwszego roku nie będę w stanie wnieść istotnego wkładu do zleconej pracy, chociaż inni znajomi nie borykali się z podobnymi problemami.

Najpierw udało mi się dostać na staż do PwC, na program dedykowany tylko studentom pierwszego i drugiego roku. Już wtedy zdałem sobie sprawę z tego, jak praca kompletnie odbiega od tego, czego się uczyłem. Miałem dosłownie wrażenie, że przez pierwszy rok studiów niczego się nie nauczyłem, co mógłbym wykorzystać w pracy. Później trafiłem na wspomniany spring week do Google’a, jednak nie było to miejsce dla mnie.

Odbyłem również kilka staży w bankach, a następnie w funduszach. Chciałem podjąć w pełni świadomą decyzję, co chcę robić w przyszłości. Na pewno liczba podjętych staży uświadomiła mi, czego nie chcę robić zawodowo. Duże doświadczenie w CV, ponadto międzynarodowe, pozwoliło mi później znaleźć lepszą ofertę finansową pracy.

W jednym z wywiadów mówiłeś, że chciałeś pracować w venture capital. Dlaczego jednak zmieniłeś zdanie?

Idea działalności funduszu jest dla mnie świetna. Spotykasz się z założycielami startupów, słuchasz i analizujesz ich pomysły na biznes, a następnie decydujesz się w kogo zainwestować. Poznajesz przy tym wiele branż i każdego dnia robisz coś innego. Pierwszy fundusz w jakim pracowałem był z Kolumbii i przez pierwszy miesiąc robiłem jedynie research. Nie było to dla mnie ani ciekawe, ani rozwijające zadanie.

Mój znajomy pracował w funduszu w Egipcie, gdzie polecił mnie do pracy i zostałem później zatrudniony. Mimo że współpracowałem tam ze startupami, to nadal coś mi przeszkadzało. Następnie dostałem się do londyńskiego funduszu, gdzie wróciłem do researchu. Wtedy już doszedłem do wniosku, że funkcjonowanie funduszu podoba mi się z perspektywy managera bądź partnera, ale nie analityka.

Chciałbym wrócić kiedyś do pracy w funduszu, jednak do tego było mi potrzebne inne doświadczenie. Dlatego przez kilka lat pracowałem w consultingu, zanim założyłem Vaqat.

Podobno miałeś moment, w którym z przepracowania trafiłeś do szpitala.

Tak, było to w 2018 roku. Najpierw miałem do wykonania dwa duże projekty w Stanach Zjednoczonych. Były one wykańczające pod względem godzin pracy, ponieważ swój dzień zaczynałem o 8:30, a potrafiłem go kończyć dopiero o 2 w nocy. W ramach pierwszego projektu plusem były wolne weekendy, ale to nie zmienia faktu, że miałem wymagającego managera i mnóstwo stresu. Nie mogłem pójść na urlop i wyjechać ze swoją rodziną na wakacje, nie mogłem też pracować zdalnie.

Drugi projekt był jeszcze trudniejszy, ze względu na prace w weekendy i godziny pracy, które czasem sięgały nawet do 4 nad ranem. Po tym wszystkim byłem kompletnie wyczerpany i mimo że dostałem propozycję transferu do Singapuru, zrezygnowałem z niego, bo słyszałem, że tamtejsze biuro ma także intensywne tempo pracy. Poprzedni manager zaproponował mi projekt w Pakistanie, gdzie miałem pracować maksymalnie do 19, dlatego na ten wyjazd zgodziłem się nawet z entuzjazmem.

Jednak projekt w Pakistanie skończył się na wymagającym kliencie, a godziny pracy przedłużyły się nawet do 4:30 nad ranem. W weekend zdarzało nam się pracować 8-10 godzin. Na tym projekcie zacząłem mieć bóle serca, jednak jako dobry pracownik doczekałem do jego zakończenia i dopiero później poszedłem się przebadać [śmiech]. Na szczęście wszystko było w normie, ale mój organizm był po prostu wykończony.

Czy to był moment, w którym zrodził się pomysł na założenie własnego startupu?

Jeszcze nie, zrealizowałem kilka innych projektów, gdzie praca nie zawsze była aż tak wymagająca, a weekendy były wolne. Wracając do pracy w Pakistanie – po raz pierwszy zdarzyło mi się oddelegować jedno zadanie do mojej siostry. Poprosiłem ją o wykonanie prostego researchu, a ja jej w zamian zapłaciłem około 300 zł. Obydwoje byliśmy zadowoleni, bo ja mogłem skupić się na innych ważniejszych aspektach projektu, a dla niej to był szybki zarobek. Oczywiście manager o tym nie wiedział, ale to był pierwszy moment, w którym pomyślałem o takim wsparciu przy dużych projektach.

W największych firmach można już od dawna „wynająć” pomocnika-studenta dla zespołu, który pracuje nad jakimś projektem, aby wspierać go w mniejszych i prostszych zadaniach. Jednak zanim ja przeszedłem do realizacji swojego pomysłu minęło jeszcze kilka lat. Ostatecznie porzuciłem consulting i pierwsze prace nad Vaqatem rozpocząłem w połowie 2021 roku.

Jak powstał Vaqat?

Symboliczny moment nastąpił 1 stycznia 2021 roku, kiedy miałem jeszcze 4 dni urlopu do wykorzystania, a następnie musiałem zająć się dużym projektem. Problemem był fakt, że nie mogłem wziąć nikogo do pomocy i zacząłem na to narzekać. Szukając rozwiązań, najpierw przygotowałem ankietę, którą rozesłałem do absolwentów uczelni w Londynie. Dostałem pozytywny feedback, że chętnie skorzystaliby z możliwości bycia pomocnikiem przy różnego rodzaju projektach.

Pracując na pełnym etacie, nie mogłem skupić się w pełni nad Vaqatem. Dlatego złożyłem wypowiedzenie i zacząłem prace nad stroną platformy. Pokazywałem ją zarówno studentom, jak i firmom. Dzięki temu wiedziałem, że mój pomysł ma sens.

Vaqat łączy duże korporacje ze studentami. Jak wygląda Wasz model biznesowy?

Na chwilę obecną nie mamy modelu subskrypcyjnego. To oznacza, że można założyć sobie konto na naszej platformie bezpłatnie. Firma płaci dopiero wtedy, gdy zatrudnia studenta do danego zlecenia. My pobieramy od tej kwoty 20% marży, a student otrzymuje zapłatę za wykonane godziny pracy.

Obecnie mierzymy się z innym wyzwaniem. Zauważyliśmy, że firmy zapisują się do nas, ale nadal nie umieją delegować zadań. Mają problem z przekazaniem zlecenia studentowi i obawiają się, że po drodze popełni on błędy, które później będą musieli sami poprawiać. Firmy na naszej platformie, przy wyborze studenta, mogą posiłkować się ocenami, które wystawili poprzedni pracodawcy. Mamy również wbudowane centrum umiejętności, w ten sposób sprawdzamy, co student potrafi. Najszybszy proces rekrutacyjny, jaki przeprowadziliśmy trwał 3 minuty, czyli od wstawienia ogłoszenia do rozpoczęcia pracy przez studenta.

Obserwuję wielu studentów, którzy wykazują się ogromną kreatywnością przy wykonywanych zadaniach. Często są oni w stanie znacznie szybciej wykonać konkretne zlecenie niż doświadczony zespół specjalistów, ponieważ mają świeże spojrzenie na problem. Jednak firmy tego nadal nie rozumieją.

Vaqat

Ilu obecnie studentów korzysta z Waszej platformy?

Z liczbą studentów na naszej platformie jest pewien problem. Ze względu na to, że korzystanie z niej jest darmowe, to wiele osób założyło konto i nie usuwa go, gdy przestaje go używać. Mamy kilka tysięcy aktywnych studentów, którzy faktycznie miesiąc w miesiąc aplikują na różne projekty. Z aktualnych danych mamy 22,5 tys. osób, które ukończyły rejestrację na naszej stronie i są gotowe do podjęcia pracy.

Warto przeczytać: Czy sztuczna inteligencja faktycznie zabierze miejsca pracy? Zdaniem eksperta AI to bardziej ewolucja niż rewolucja

Czy ekspansja zagraniczna od początku była Waszym celem?

Tak. Już od 10 lat nie mieszkam w Polsce. Studia magisterskie zrobiłem w Londynie, a teraz mieszkam w Dubaju. Pierwsza kampania marketingowa firmy, którą przygotowaliśmy pod studentów, miała miejsce w Libanie na konkretnej uczelni, która „dostarcza” studentów pod branżę consultingową w Dubaju. Następnie odezwało się do mnie kilka osób z mojej londyńskiej uczelni, że chcieliby pomóc mi z rozwojem platformy. Ich zadaniem była jej promocja, a informacja o Vaqat tak naprawdę sama się rozeszła.

Od jakiegoś czasu duże korporacje, z którymi współpracujemy są najczęściej z Polski. W ubiegłym roku pozyskaliśmy również finansowanie i wtedy skupiliśmy się na Europie Centralnej. Dlatego teraz dużo naszych studentów jest z Polski, ale również Rumunii, Albanii czy Litwy.

Głównie skupiacie się na mikrostażach dla studentów. Czy masz feedback, że niektórzy z nich zostają zatrudniani w firmach po wykonaniu zleconych zadań?

Mieliśmy kilka takich przypadków, jednak na razie nie skupiamy się na zbieraniu danych w tej kwestii. Wiemy, że kilku studentów zostało przyjętych na pełen etat do pracy, a kilku na pełnoprawny staż. Jeszcze nie monetyzujemy tych działań.

Sama pamiętam, że kiedyś staże były bezpłatne dla studentów. Czy uważasz, że to dobra praktyka?

Absolutnie nie. Z moich 9 staży tylko jeden z nich był bezpłatny, na co sam wyraziłem zgodę. Oczywiście, staże nie są tak dobrze płatne jak praca na pełen etat, jednak każdy student wykonuje określone obowiązki, za które powinien otrzymać wynagrodzenie. Uważam, że takie podejście również wpływa na większą motywację stażysty.

Niektórzy lubią dodać w CV umiejętności, których tak naprawdę nie mają. W takim razie czy Wy weryfikujecie umiejętności studentów, którzy się rejestrują?

Student przy tworzeniu konta musi podać pełne dane, co obecnie studiuje i gdzie. Deklaruje również swoją dostępność godzinową w tygodniu. Może zaznaczyć, jakimi branżami się interesuje i w jakim państwie chciałby pracować. Może też wykonywać zadania zdalnie. Kolejnym krokiem jest wypełnienie profilu, który wygląda trochę jak LinkedIn. Mamy też wbudowane centrum umiejętności, gdzie można przejść np. test z Excela i wtedy weryfikujemy, co student potrafi.

Przy wypełnionym profilu, student może rozpocząć aplikowanie na projekty. Po każdym wykonanym zleceniu otrzymuje on feedback od firmy, który później może być brany pod uwagę przy kolejnych zadaniach dla innych pracodawców.

Niedługo miną trzy lata od kiedy założyłeś Vaqat. Ile dotychczas finansowania pozyskałeś na rozwój swojej firmy?

Na początek zainwestowałem jedynie swoje środki finansowe, dzięki czemu platforma została uruchomiona na rynku. Pierwsze 1,5 tys. studentów zdobyliśmy bez zewnętrznego finansowania. Jednak, żeby postawić na szybki rozwój i zatrudnić zespół na pełen etat, musiałem znaleźć  inwestorów.

Chciałem zebrać środki od funduszy venture capital, jednak początek 2022 roku nie sprzyjał tego typu inwestycjom. Ostatecznie uzyskałem finansowanie ze Stanów Zjednoczonych. Dwa fundusze zdecydowały się zaryzykować i zainwestować w Vaqat. Zebraliśmy wtedy kilkaset tysięcy dolarów, dzięki czemu mogłem zatrudnić dodatkowy zespół.

Jakie dalsze kierunki rozwoju wyznaczasz dla swojego startupu?

Pierwszym celem jest zebranie kolejnej rundy finansowania, choć rynek nadal nie jest tak sprzyjający. Mimo to, mamy już plan, jak działać dalej w przypadku nieuzyskania wystarczających środków. Kolejnym krokiem będzie automatyzacja procesu, która zachęca firmy do powrotu na naszą platformę. Na razie to ja pomagam firmom w wyborze studentów, kontaktuję się z nimi bezpośrednio, co pochłania wiele cennego czasu. Gdy uda nam się zwiększyć użytkowanie platformy, to wprowadzimy model subskrypcyjny i będziemy monetyzować proces rekrutacyjny.

Źródło grafik: Vaqat

Warto przeczytać: Polacy stworzyli jeden z najlepszych startupów AI na świecie. Wycena ElevenLabs przekroczyła 1 mld USD

Polecamy

Więcej w tym dziale: