Kąpiel, strzyżenie, trymowanie – tak właśnie wygląda psie spa, czyli raj dla wszystkich czworonogów chcących błyszczeć na porannym spacerze. W dzisiejszym „Pomyśle na biznes” pokażemy Wam jak wygląda zawód groomera i co jest najtrudniejsze w prowadzeniu psiego salonu piękności.
Godzina 10:00 rano – do salonu Doggy Dog Space wchodzi pierwszy klient. I jego właściciel. Potem następuje powtarzalna sekwencja: kąpiel, suszenie, strzyżenie, pielęgnacja uszu i przycięcie paznokci.
– Spędzam w salonie bardzo dużo czasu, bo po prostu lubię moją pracę. To praca marzeń – zwierza się v, właścicielka Doggy Dog Space. Psi klient jest wymagający i na fryzjerskim fotelu spędza znacznie więcej czasu niż człowiek.
– Na małe pieski rasy york czy maltańczyk, przeznaczam 1-2 godz. Jestem wtedy w stanie obsłużyć ok. 5-6 piesków dziennie. Zdarzają się natomiast też bardzo duże psy np. owczarek kaukaski i wtedy pielęgnacja zajmuje 5-6 godz. To może być jedyny klient danego dnia – uśmiecha się Dorota Woźniak.
Coraz więcej właścicieli czworonogów inwestuje w wygląd swojego pupila. Pies na spacerze musi wyglądać modnie i zadawać szyku. Rynek się rozrasta, pojawiają się nowe trendy w uczesaniu czy koloryzacji, a na wizytę w psim salonie piękności trzeba czekać nawet kilka tygodni. Początki prowadzenia biznesu jednak takie różowe nie były.
– Po pierwsze była to nauka nowego, wymagającego zawodu, często z trudnym klientem. Zwierzęta są różne i nie możemy powiedzieć im jak człowiekowi: stój prosto, nie ruszaj się. Po drugie, było to zarazem otwarcie własnej firmy. Zawodowo zaczynałam więc od zera – wspomina właścicielka Doggy Dog Space.
Przeczytaj także na MamBiznes.pl
- Hotel dla zwierząt – od czego zacząć?
- Jej biznes to opieka nad czworonogami. Ma 80 stałych klientów
- Czeski start-up chce walczyć z nadwagą wśród psów
Justyna Smolińska