Jej pomysł to warsztaty kulinarne dla dzieci
Miała dość pracy dla NFZ-u. Przekształciła swoją firmę szkoleniową w gastronomiczną i wspólnie z mężem otworzyła kawiarnię przyjazną dzieciom. Unijna dotacja, olbrzymi kredyt i własne oszczędności pozwoliły stworzyć restaurację jej marzeń, w której organizuje warsztaty kulinarne dla najmłodszych.
fot. Wojciech Boczoń |
Dorota Borycka uważa, że wszystko w życiu jest wypadkową kilku zdarzeń, odpowiedniego miejsca i czasu oraz gotowości do podjęcia wyzwania. Dodatkowo nie marnuje każdej wolnej chwili w swoim życiu. Już będąc na urlopie wychowawczym dokształcała się z zakresu kompetencji pedagogicznych i psychologicznych. Później swoje nowo nabyte umiejętności testowała na swoich dzieciach oraz pociechach znajomych.
Niewielki pokoik zamienił się w wielki lokal
Dorota wpadła na pomysł, aby zacząć prowadzić dla dzieci warsztaty z ruchu rozwijającego Weroniki Sherbourn. Chciała to zrobić głównie dla siebie, aby pozyskać nowe znajome do spacerów i przy tym nie wyjść z obiegu jako pedagog. – Okazało się jednak, że zainteresowanie zajęciami było spore, a miejsc, gdzie bezpłatnie przez godzinę mogłybyśmy się potarzać z dziećmi po dywanie – nie ma. Robiłam zajęcia udo lat mnie w domu do czasu, gdy liczba uczestniczek wzrosła kilkakrotnie, a liczba kubków w mojej kuchni nie zmieniła się wcale. Postanowiłam więc wynająć niewielki pokoik, gdzie będziemy się spotykać, bawić z dziećmi i pić kawę inkę – opowiada.
Ostatecznie Dorota znalazła w okolicach rynku w Radomiu lokal, który ma 130 mkw. Założyła w nim Restaurację Mamma Leo, w której zamiast inki można się napić wyśmienitej arabiki z ekspresu, zjeść smaczny obiad przygotowany przez dwóch najlepszych kucharzy w mieście, a dzieci uczą się kulinarnej sztuki.
Z NFZ-em się nie dyskutuje
fot. Wojciech Boczoń |
Decyzję o rezygnacji z etatu Dorota podjęła mając już własną firmę. – Okazało się, że w poradni, gdzie byłam zatrudniona na pełen etat, zarobię tyle, ile wynosi czesne mojego dziecka w prywatnym przedszkolu. Z wykształcenia jestem pedagogiem i terapeutą zajęciowym. Miałabym przez 8 godzin bawić się z dziećmi jednocześnie oddając swoje 2 letnie maleństwo do prywatnego przedszkola. Koszmar. Ale nie tylko kwestia finansowa przesądziła o tym wyborze. Ja po prostu nie mogę mieć szefa, który płaci od liczby „przerobionych dzieci„, a nie interesuje go jakość usługi. Z NFZ-em się nie dyskutuje – wspomina.
Dotychczasowa firma szkoleniowa została przekształcona w firmę gastronomiczną. Dodatkowo mąż Doroty zrezygnował z etatu szefa kuchni najlepszej radomskiej restauracji i zaczął gotować z nią. Obecnie razem prowadzą lokal: on zarządza gastronomią, a ona bawi się z dziećmi i prowadzi warsztaty kulinarne dla nich.
Gastronomia wymaga olbrzymich pieniędzy
Sama procedura rejestrowania firmy nie była dla Doroty skomplikowana. Nie ukrywa jednak, że brak wiedzy z dziedziny finansów, podatków czy też marketingu jest na początku kłopotliwy. – Dlatego trzeba się nieustannie szkolić i najlepiej korzystać z porad fachowców. Ja kwestie finansowe oddałam w ręce księgowej, reszty uczę się sama, często na własnych błędach – dodaje.
fot. Wojciech Boczoń |
Dorota przy otwarciu restauracji, postanowiła skorzystać z dotacji unijnej na rozpoczęcie działalności gospodarczej z PO KL 6.2. Uzyskała 40 tys. zł na otwarcie lokalu i 130 godzin szkolenia, bez którego nie dałaby sobie rady w świecie finansów. Przez rok dostawała także wsparcie pomostowe (1300 zł miesięcznie), które można było przeznaczyć na ZUS, reklamę, artykuły biurowe i bieżące wydatki.
– Niestety resztę środków musiałam zdobyć sama, biorąc ogromny kredyt. Przy otwarciu restauracji trzeba się liczyć z kosztami wielu pozwoleń, usług projektowych, których nie jesteśmy w stanie ominąć. Większość prac remontowych i projekt wnętrza wykonaliśmy sami z mężem, ale projekt kuchni, elektryki, hydrauliki, wentylacji musiał przejść przez ręce fachowców i pochłonął znaczną część naszych pieniędzy. Same tylko projekty to ok. 30 tys. zł. Potem dochodzą jeszcze badania wody, sanepid, koncesja na alkohol (mamy w karcie wino) opłaty za puszczanie muzyki itp. Koszty są dosyć znaczne – opowiada.
Ekologiczne produkty z Niemiec
W firmie Doroty, oprócz niej samej i jej męża, pracuje jeszcze dwóch kucharzy. Jest to optymalna liczba pracowników i nie planowane są w najbliższym czasie nowe przyjęcia. Problemy na początku pojawiły się przy poszukiwaniu dostawców żywności. Podczas organizacji pracy okazało się, że lokalni dostawcy mięsa czy ekologicznych upraw nie są zbytnio zainteresowani współpracą z tak małym odbiorcą, jakim jest firma Doroty.
– Ponieważ od początku postanowiliśmy bazować wyłącznie na świeżych, nie mrożonych produktach, konieczne było dla nas wyszukanie dostawcy, który zgodziłby się przyjeżdżać do nas często ale z małą ilością towaru. Taki dostawca początkowo znalazł się za zachodnią granicą. Większość eko produktów sprowadzaliśmy z Niemiec – opowiada. Obecnie polscy eko wytwórcy sami pukają do jej drzwi.
Coś dla dziecka i rodzica
Dorota podkreśla, że w Radomiu są wprawdzie bawialnie dla dzieci i restauracje z tablicą i kredą, ale nie ma takiego „rodzinnego miejsca”, w którym rodzice mają możliwość gotowania wspólnie z dziećmi. – Nasze warsztaty kulinarne skierowane są do całych rodzin. To czas gdzie możemy uczyć się własnych dzieci i dzieci mogą się uczyć od nas. Nie jesteśmy przechowalnią dzieci ani też barem z zapiekanką. Postawiliśmy na jakość jedzenia i na klimat, jaki się u nas wytworzył – dodaje.
Jej zdaniem takich miejsc, jak jej restauracja, ludzie zawsze będą szukali. Oczywiście rynek wchłonie jeszcze kilka różowych, plastikowych fastfoodów, ale zawsze będą amatorzy jakości i oryginalności. Świadczyć mogą o tym chociażby niedziele, kiedy do lokalu Doroty można dostać się tylko dzięki rezerwacji.
Warsztaty kulinarne w Mamma Leo to nie tylko nauka gotowania, ale także nauka spędzania czasu wolnego z dziećmi. – To jest godzina, podczas której rodzic jest z dzieckiem na prawdę. Nie obok siebie, jak w kinie ale ze sobą tu i teraz. Rozmawiamy, śmiejemy się uczymy, poznajemy siebie i smakujemy nowe doświadczenia – opowiada. Czasami dzieciaki gotują lub pieką coś dla rodziców, a dorośli im tylko kibicują. – Często konstruuję warsztat tak, żeby dorośli musieli się trochę pobrudzić – to daje dzieciom dużo frajdy i zachęca do dalszej zabawy. Część warsztatów skierowana jest np. do tatusiów i ich pociech, i wtedy okazuje się, jak fajnie jest się bawić z tatą nie tylko grając na komputerze – dodaje.
Dzieci podczas takich warsztatów robią np. sałatki owocowe z czekoladową fontanną, pizze, faworki, gofry, muffinki, ciastka na choinkę a nawet torty.
W planach są warsztaty specjalizacyjne
Dorota opowiada, że jeżeli chodzi o branżę gastronomiczną, Mamma Leo jest jedną z około 40 restauracji w Radomiu. Z kolei jeżeli mówimy o restauracji, w której rodzice przychodzą z dziećmi, gotują, czytają na dywanie, przygotowują wyśmienite desery, uczą się szyć anioły, malują palcami, parkują rowery na patio i jedzą obiad na ławce razem z maleństwem oraz uczą się języków gotując – to nie ma konkurencji.
W przyszłości chciałaby wprowadzić do swojej oferty warsztaty bardziej wyspecjalizowane: dla mam dzieci z dietą bezglutenową, dla cukrzyków, dla kobiet karmiących, alergików. Poza tym rozszerzona zostanie oferta dla najmłodszych dzieci. W tym celu Dorota skończyła kurs nauki czytania i matematyki dla dzieci do lat 3.
Jestem businesswoman i dobrze mi z tym
Dorota z uśmiechem wspomina sytuacje, kiedy klient widząc ją za barem (młodą kobietę) chce rozmawiać z właścicielem – szefem (bo ona pewnie jest barmanką albo ewentualnie żoną szefa). Takie sytuacje ją jednak nie zrażają i z dnia na dzień utwierdza się w przekonaniu, że nie wróci do pracy na etacie.
– Moim sukcesem jest to, że nie idę do pracy, tylko ciągle realizuję pasję. Razem z mężem staramy się nie robić nic na pół gwiazdka. On jest perfekcjonistą w kuchni i wszystkie potrawy mają zarówno smakować jak i wyglądać olśniewająco. Klient to docenia, a nas to uskrzydla. Nie zawsze sukcesem są wysokie dochody firmy. Często sama chęć rozwoju, szukania nowych pomysłów, i możliwość samorealizacji sprawia, że czujemy iż osiągnęliśmy sukces. A jeżeli możemy jeszcze z tego utrzymać rodzinę, to jest miło – opowiada.
Zobacz, jakie pomysły na biznes mają kobiety!
|
Przeczytaj inne artykuły z cyklu |
Jeżeli jesteś kobietą przedsiębiorczą i prowadzisz własną firmę – napisz do nas! Zaprezentuj się w naszym cyklu i podziel się z czytelnikami swoim doświadczeniem.
Barbara Sielicka
Bankier.pl
[email protected]l