Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Na założenie firmy przeznaczyła 40 tys. zł

Zaczynała od prowadzenia letnich kolonii dla dzieci. Po kilku latach pracy na etacie zdecydowała się jednak na spełnienie marzenia i założenie żłobka oraz centrum kultury i rozwoju dziecka. Obecnie pracuje nad rozwojem własnej sieci franczyzowej.

Małgorzata Przymuszała to młoda i energiczna kobieta, która prowadzi własną firmę w Poznaniu. Nam opowiada, jak doszła od planów i marzeń do sieci franczyzowej.

Dobra strona kryzysu

Swoje pierwsze doświadczenie w pracy z dziećmi Małgorzata zdobyła blisko 10 lat temu, będąc jeszcze na studiach, kiedy to organizowała i prowadziła letnie kolonie i wypoczynek dla dzieci pozostających w mieście. Wówczas nabrała pewności, że w przyszłości chciałabym właśnie to robić.

Kiedy Małgorzata kończyła studia na kierunku kulturoznawstwo, miała już prawie dwuletnią córkę. Dodatkowo studiowała zaocznie na studiach podyplomowych z Public Relations. – Trzy miesiące przed obroną dostałam propozycję pracy jako PR-owiec w międzynarodowej korporacji.  Moje marzenia o pracy z dziećmi postanowiłam więc zawiesić – opowiada.

Mijały miesiące, a Małgorzata, będąc w ciąży z drugim dzieckiem, zauważyła boom na tworzenie się miejsc przyjaznych dzieciom, klubów, akademii, miejsc tworzonych przez młode mamy.  Odżyły w niej marzenia o własnej firmie, jednak z drugiej strony miała dobrą pracę na etacie.

– Niestety kryzys dosięgnął także firmę, w której pracowałam. Poprosiłam szefową o konkretną decyzję, skoro jest tak źle, czy moja posada na pewno będzie na mnie czekać. Z powodu braku konkretnych decyzji zaczęłam obmyślać plan B. Wróciłam do swoich marzeń, pomyślałam, że jeśli nie teraz, to kiedy? – mówi Małgorzata. Po 3 latach jej kariera w korporacji dobiegła końca, a zrodziła się koncepcja własnej firmy.

Fachowcy nie wierzyli w jej pomysł

Mąż Małgorzaty początkowo był nieufny do jej pomysłu założenia własnej firmy. Z czasem przekonał się jednak, że warto było zaryzykować. Pozostawała jednak kwestia funduszy. W tym celu Małgorzata udała się do urzędu z nadzieją na otrzymanie dotacji unijnej. Niestety po złożeniu wniosku i rozmowach kwalifikacyjnych urzędnicy  stwierdzili, że jej biznes nie jest innowacyjny i nie przyniesie zysków.

Małgorzata się jednak nie poddała. Będąc jeszcze na urlopie macierzyńskim, szukała odpowiedniego miejsca dla firmy, blisko miejsca zamieszkania młodych małżeństw. Z pożyczonych pieniędzy i własnych oszczędności w lutym 2010 roku otworzyła Centrum Kultury i Rozwoju Dziecka Guga Studio na Naramowicach w Poznaniu.

40 tys. zł na start

Pierwsze wydatki związane z założeniem żłobka to wynajem odpowiedniego lokalu, odświeżenie go, zakup mebli i łóżeczek z atestami przystosowanych do małych dzieci, zabawek również z atestami, odpowiednie wykładziny, pierwsze wypłaty i zapewnienie środków na płynność finansową. Wszystko razem to koszt rzędu 40 tysięcy złotych.

Aby firma mogła wystartować, potrzebne jest jeszcze wiele odbiorów i zezwoleń od sanepidu po straż pożarną. – Ustawa żłobkowa ułatwiła nam trochę zadanie, ale pewne obostrzenia zostały i musimy się jednak tego trzymać – dodaje pomysłodawczyni.

Żłobek to celny strzał

Początkowo firma Guga Studio miała mieć zupełnie inny charakter: prowadzenie cztero czy pięciogodzinnej dziennej opieki nad dziećmi w wieku 2-4 lata, a także oferta zajęć popołudniowych dla dzieci w wieku 1–10 lat. Taka forma zupełnie się jednak nie sprawdziła. Z jednej strony klienci nie byli zainteresowani taką usługą, z drugiej strony takich klubów było już w Poznaniu sporo. Teraz Guga Studio funkcjonuje jako żłobek, prowadzi także urodziny dla dzieci i imprezy zewnętrzne jak np. Mikołajki i firmowe pikniki.

Pozostawała jednak jeszcze kwestia promocji. – Taka działalność, jak moja, potrzebuje czasu, potrzebuje rekomendacji i choć jednego zadowolonego klienta, który będzie chciał podzielić się z innym rodzicem tą informacją. Tego brakowało na początku naszej działalności – wspomina Małgorzata.

I dodaje: – Po dwóch miesiącach intensywnej kampanii reklamowej i zmianie profilu na opiekę żłobkową napływali pierwsi zadowoleni rodzice. Cieszyłam się z każdego nowo zapisanego dziecka. Dziś w żłobku na poznańskich Naramowicach mam komplet dzieci i również zapisy na listę rezerwową. W żłobku na Piątkowie, który otworzyłam w sierpniu 2011 roku, po niecałych trzech miesiącach również miałam prawie wszystkie miejsca zapełnione.

Początkowo w Guga Studio zatrudniony był jeden pedagog. Teraz po dwóch latach działalności w firmie pracuje 8 osób do opieki w żłobkach i 4 animatorki do obsługi urodzin i imprez zewnętrznych. Są to położne, fizjoterapeutki i pedagodzy.

Jak jest zaufanie, to są klienci

Małgorzata  bardzo dobrze pamięta swoją pierwszą klientkę. – Była nią mama Miłosza, która szukała miejsca, w którym dziecko będzie się rozwijać, a nie tylko bawić zabawkami. Moja kampania lokalna, związana z roznoszeniem ulotek, bezpośrednie rozmowy z mamami na osiedlu i rozwieszone bannery w widocznych miejscach przyniosły zamierzony skutek. Za jej namową w krótkim czasie, przyszły kolejne dzieci – mówi.

W Guga Studio rodzice mają do wyboru dwa abonamenty: jeden z nich to koszt 1000 zł za pełną całodniową opiekę nad dzieckiem. Drugi bardziej elastyczny, to 100 godzin w miesiącu lub 5 godzin dziennie za 750zł. Małgorzata nie narzeka na zainteresowanie firmą, bo, jak mówi, popyt jest ogromny. Jej zdaniem kiedyś furorę robiły nianie, teraz takie właśnie alternatywne formy opieki dziennej.

Od marzeń do franczyzy

Kiedy Małgorzata zakładała firmę, na lokalnym rynku było niewiele takich miejsc. Wraz z wejściem w życie ustawy żłobkowej, żłobków i klubów dziecięcych zaczęło powstawać bardzo dużo. Choć czuć oddech konkurencji, Małgorzata wie jak się przed nim bronić.

Uzyskała wpis do ewidencji żłobków niepublicznych miasta Poznania i teraz planuje otworzyć ogólnopolską sieć żłobków na zasadach franczyzy. – Najważniejsze jest samozaparcie i wiara, że się uda. Sukces nie jest jednak możliwy bez doświadczenia w pozyskiwaniu klientów, a później bez ogromnego wysiłku i trudu w utrzymaniu dobrych relacji z klientami – dodaje Małgorzata.

W jej branży doświadczenie pedagogiczne musi bowiem współgrać z żyłką do biznesu. Choć ważniejsze jest to pierwsze, bo rodzice zawsze wyczują, czy ktoś jest oddany sprawie wychowywania dzieci, czy traktuje to jako czysty biznes.

– Niecodzienny pomysł dwójki absolwentów

– Sprzedaje bańki mydlane na cały świat

– Zarabia miliony na puzzlach

Zobacz, jakie pomysły na biznes mają kobiety!

Przeczytaj inne artykuły z cyklu

Jeżeli jesteś kobietą przedsiębiorczą i prowadzisz własną firmę – napisz do nas! Zaprezentuj się w naszym cyklu i podziel się z czytelnikami swoim doświadczeniem.


Barbara Sielicka
Bankier.pl
[email protected]

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.