Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

„Facebook może nam zazdrościć”

Pomysł nie jest wcale najważniejszy. Oczywiście może się tak zdarzyć, że jakaś idea sama z siebie nagle chwyci, ale tak samo może się zdarzyć, że trafimy szóstkę w Lotto. Ważne, aby mieć konkretną wizję tego, jak ma wyglądać nasz produkt i w jakim kierunku chcemy z nim podążać – mówi Piotr Surmacki, twórca aplikacji LetsMeetApp.

Czym jest aplikacja LetsMeetApp? Jak to działa krok po kroku?

LetsMeetApp to aplikacja na telefony komórkowe, która wysyła nam powiadomienie zawsze wtedy, kiedy ktoś z naszych znajomych pojawi się w naszym pobliżu. Aby otrzymywać powiadomienia należy pobrać i zainstalować aplikację oraz zaprosić znajomych. Jeżeli dana osoba zaakceptuje nasze zaproszenie, zostajemy połączeni w systemie. 

Aplikacja nie zdradza nigdy dokładnej lokalizacji drugiej osoby – pokazuje jedynie odległość jaka nas dzieli i to tylko w promieniu 1000 metrów od nas. Dzięki temu możemy zachować prywatność. Jej działanie przypomina przypadkowe spotkanie drugiej osoby na ulicy lub w centrum handlowym – bo i tak od czasu do czasu wpadamy na kogoś znajomego – jest to nieuniknione. Aplikacja zwiększa natomiast prawdopodobieństwo takiego zdarzenia.

Jaka jest geneza projektu LetsMeetApp, czyli kto, kiedy jak i gdzie?

Na pomysł aplikacji wpadłem w okolicach maja 2013 roku. Pewnego dnia wróciłem do domu i rozmawiając z moją żoną okazało się, że jedliśmy lunch w tym samym czasie w restauracjach oddalonych o kilkaset metrów od siebie. Wtedy pomyślałem, że fajnie byłoby wiedzieć jak ktoś jest w pobliżu, ale w taki sposób, żebym nie musiał tego sprawdzać, tylko bez potrzeby uruchamiania aplikacji dostał o tym powiadomienie. Od razu sprawdziłem w Google czy coś takiego istnieje i okazało się, że nie. Oczywiście w iPhone była aplikacja „Find My Friends”, ale ona udostępniała moją lokalizację znajomym cały czas, bez żadnych ograniczeń prywatności – to było dla mnie trochę zbyt dużo. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć coś, co pozwoli na zachowanie większej prywatności. 

Koncepcja aplikacji dojrzewała mi w głowie przez kilka tygodni. Zacząłem dostrzegać różne potrzeby, na jakie może ona odpowiadać i kreować sobie w głowie całość koncepcji. Jest wiele aplikacji wykorzystujących naszą lokalizację do wspomagania naszego życia – od aplikacji nawigacyjnych, przez randkowe jak Twoo, czy Badoo, po łączące interakcję społecznościową z naszą lokalizacją, jak Highlight czy Circle. Patrząc na te wszystkie istniejące aplikacje stwierdziłem, że jest miejsce dla jeszcze jednej – takiej, która będzie tylko dawała znać, że ktoś jest niedaleko i zachęcała, żeby wejść z nim w interakcję, ale nie w sieci, tylko w prawdziwym świecie – czyli będzie zachęcała do tego, żeby spotkać się z drugą osobą. 

Okazało się, że całkiem nieźle wyczułem trend, bo tuż po starcie pierwszej wersji aplikacji, we wrześniu 2013, pokazała się w międzynarodowych mediach seria artykułów krytykująca interakcje pomiędzy ludźmi w mediach społecznościowych i zachęcająca do spotkań w prawdziwym świecie. W tym czasie w Polsce ruszyła kampania społeczna „Wyloguj się do życia”, zachęcająca młodych ludzi do tego, aby mniej czasu spędzali na Facebooku i zaczęli się spotykać ze swoimi znajomymi w prawdziwym świecie. Nasza aplikacja jako pierwsza dokładnie wpisuje się w ten trend. Podobna aplikacja została zbudowana przez firmę z Holandii, co zabawne, dokładnie w tym samym czasie. Ani oni, ani my nie wiedzieliśmy nic o sobie i naszych planach, a w tym samym czasie wpadliśmy na taki sam pomysł i uruchomiliśmy go jednocześnie. 

Dla kogo przeznaczony jest Wasz projekt i jaką potrzebę zaspokaja?

Jest kilka grup, którym może się przydać nasza aplikacja. Dla osób po studiach, pracujących, którzy mają już swoje rodziny i nie mają czasu na umawianie spotkań ze swoimi znajomymi, z którymi chcieliby utrzymywać relacje, nasza aplikacja jest idealna. Jeżeli połączymy się za jej pomocą z kolegą, z którym chcielibyśmy się spotkać, to zwiększymy szansę przypadkowego spotkania – dostaniemy powiadomienie o tym, że jest w naszym pobliżu i będziemy mogli zamienić parę słów, zobaczyć się, a może nawet wypić kawę. Myślę, że to jest taka główna potrzeba. Druga potrzeba to rodzina. Przykładowo, moja żona będąc w domu wie, że się zbliżam kiedy wracam z pracy – nie muszę już dzwonić, że będę za chwilę, bo na jej telefonie pojawia się powiadomienie. W tym czasie może wygonić kochanka, a jak akurat go nie ma to np. podgrzać obiad 🙂 

Proszę powiedzieć coś o Pana doświadczeniu i wcześniejszych aktywnościach.

Pomysłodawcą aplikacji jestem ja, a została ona stworzona w ramach notowanej na NewConnect spółki Fachowcy.pl Ventures S.A., w której jestem prezesem i większościowym akcjonariuszem. Oprócz serwisu Fachowcy.pl spółka prowadzi kilka innych działalności. Dostarczamy firmom usług takich jak rejestracja domeny, zbudowanie modułowej strony www czy uruchomienie wirtualnego numeru telefonu z interaktywnym menu, budujemy także sieci reklamy lokalizacyjnej, gdyż w jakiś sposób musimy pozyskiwać klientów dla firm z nami współpracujących. Wcześniej mieliśmy dobre doświadczenia z siecią reklamy Bluetooth, realizowaną w ramach naszej spółki ProxyAd S.A. – posiadaliśmy nadajniki wysyłające reklamę Bluetooth w ponad 400 lokalizacjach w Polsce. Rocznie w zasięgu naszej sieci było ponad 4 mln osób z włączonym Bluetooth, a miesięcznie wysyłaliśmy kilkaset tysięcy komunikatów reklamowych. 

W miarę jak stare telefony zaczęły być wypychane przez smartphone, musieliśmy szukać alternatywny w stosunku do Bluetooth. Na koniec 2012 roku wypuściliśmy na rynek urządzenie WiFi z naszym autorskim oprogramowaniem, które w prosty sposób potrafi stworzyć bezpłatny dostęp do sieci WiFi dla gości lokali, takich jak restauracja, kawiarnia, przychodna lekarska itd. Urządzenie nazywa się FreeHotSpot. W połowie grudnia 2013 roku nasze urządzenie zostało laureatem konkursu Innowacja Roku 2013, organizowanego przez Wydział Nauk Technicznych Polskiej Akademii Nauk. LetsMeetApp wpisuje się w naszym biznesie w sieci reklamy lokalizacyjnej – oczywiście nikogo nie chcemy atakować reklamami wyskakującymi z naszej aplikacji. 

Czy na Zachodzie funkcjonują takie projekty i czy cieszą się popularnością? 

Tak jak wspomniałem wcześniej, jeżeli chodzi o bezpośrednią konkurencję mamy tylko Ketchuppp z Holandii. W podobnym obszarze działają też Highlight i Circle, ale ich koncepcja jest zupełnie inna. Pierwsza z nich daje nam znać, że osoba o podobnych zainteresowaniach jest w pobliżu i możemy z nią wejść w interakcję online, a druga pozwala tworzyć lokalne społeczności. Są też aplikacje randkowe jak Twoo, czy Badoo, które powiadamiają nas o osobach w naszym pobliżu, które wpisują się w nasz profil zainteresowań. Idea naszej aplikacji jest jednak dużo prostsza w porównaniu do tych wszystkich wymienionych – my tylko chcemy wysyłać powiadomienie, że ktoś z kim chcemy się spotkać jest akurat w najbliższej okolicy. 

Jak chcecie przekonać użytkowników do korzystania właśnie z Waszej aplikacji?

Od października 2013 roku prowadzimy działania marketingowe na 4 kontynentach: Europa, Azja i obydwie Ameryki. Mamy już użytkowników w ponad 80 krajach na świecie, a użytkownicy z Polski wcale nie stanowią większości – są na 5 miejscu. Najwięcej mamy użytkowników z USA, potem są kolejno Turcja, Filipiny oraz Indie. Oczywiście liczymy też na media – mamy nadzieję, że ktoś wreszcie zobaczy ten trend światowy, a w jego kontekście także naszą aplikację. To może być coś wielkiego. Biorąc pod uwagę, że Facebook w pierwszym roku swojej działalności miał tylko 1 mln użytkowników, to my jesteśmy na dobrej drodze, żeby ten wynik wyrównać, a nawet przekroczyć i to nie wydając przy tym grubych milionów. 

Na czym zarabiacie?

Aplikacja jest darmowa. Na razie nie zarabiamy, ale mamy kilka koncepcji, które chodzą nam po głowie. Jednak tak jak to było na początku z Facebookiem, my też skupiamy się teraz na zbudowaniu jak największej bazy użytkowników – o to na czym i jak będziemy zarabiać będziemy się martwić w przyszłości. Na szczęście spółka zarabia obecnie na innych swoich usługach, a projekt nie jest bardzo kosztowny, więc możemy go systematycznie rozwijać, korzystając z naszych własnych zasobów.

Jakimi metodami docieracie do użytkowników?

Do użytkowników docieramy głównie za pomocą Internetu. Są to działania w mediach społecznościowych oraz kampanie reklamowe. Mamy o tyle utrudnione zadanie, że musimy wykreować pewną nową modę, przekonać ludzi żeby zechcieli się spotykać ze sobą w prawdziwym świecie, a nie tylko w serwisach typu Facebook. To nie jest łatwe zadanie, ale sprzyja nam otoczenie – wydaje mi się, że wystartowaliśmy z aplikacją w idealnym momencie. 

W jaki sposób planujecie ekspansję zagraniczną?

Od początku aplikacja była przygotowywana w języku angielskim i celem był świat. Oczywiście Polska jako poligon doświadczalny świetnie się sprawdziła, ale ekspansja zagraniczna to dla nas raczej podstawa. W tym roku zobaczymy jak daleko dojedziemy z wersją angielską i pewnie później będziemy tworzyć lokalne wersje językowe, żeby głębiej penetrować lokalne rynki.

Pochwalcie się wynikami Waszej działalności.

Konkretnych liczb wolelibyśmy na ten moment nie podawać, ale są to powiedzmy większe dziesiątki tysięcy. Przypominam, że dopiero się rozkręcamy, a od startu nie minęły nawet 3 miesiące. Myślę, że Facebook pozazdrościłby nam dynamiki, biorąc pod uwagę, że kreujemy zupełnie nowy obszar rynku.

Jakie cele stawiacie sobie na najbliższy i dalszy czas?

Cel na najbliższy czas to wejść w setki tysięcy użytkowników, a później w miliony. Przykładowo, taki SnapChat mając ok. 40 mln użytkowników był wyceniany na parę miliardów dolarów, raptem w niecałe 2 lata od startu. To są oczywiście ambitne plany i ktoś może powiedzieć, że nierealne, ale ja uważam, że trzeba mierzyć wysoko. 

Co moglibyście poradzić osobom, które myślą o napisaniu własnej aplikacji. Od czego zacząć, na co zwracać szczególną uwagę?

Tak jak teraz na to patrzymy, to pomysł nie wydaje się wcale najważniejszy. Oczywiście może się tak zdarzyć, że jakaś idea sama z siebie nagle chwyci, ale tak samo może się zdarzyć, że trafimy szóstkę w Lotto. Ważne, aby mieć konkretną wizję tego, jak ma wyglądać nasz produkt i w jakim kierunku chcemy z nim podążać. Ważne jest też, żeby mieć środki na jego promocję, bo samo zbudowanie aplikacji to pewnie 1/10 kosztów, a reszta to jej promocja – takie proporcje wydają się dla mnie jedynym słusznym podejściem. 

Przebicie się w mediach globalnych z czymś nowym, w gąszczu codziennie pojawiających się nowinek nie jest łatwe. Tu trzeba wykazać się nie lada kreatywnością – przy tym wymyślenie samej aplikacji wydaje się bułką z masłem. Ja zrealizowałem już w swoim życiu kilkadziesiąt przedsięwzięć i jakbym miał podać proporcje przepisu na sukces, to są one następujące: pomysł – 5%, zbudowanie produktu gotowego do komercyjnego uruchomienia – 35%, ciężka, pozytywistyczna praca i budowanie bazy klientów – 60%. 

Oczywiście w tym wszystkim ważne jest jeszcze szczęście i zespół – tu dałbym proporcje 50/50 – możemy mieć super zespół, ale bez sprzyjającego rynku nawet najlepszy pomysł może okazać się klapą. Wtedy oczywiście dobry zespół może budować coś innego i to jest jego największa wartość.

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.
Marysia 22 sty 2014 (14:46)

Zgadzam się z Zuzką w 100%!