Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Swój niezwykły pomysł zrealizowała za dotację

Jest matką dwójki dzieci i przez 13 lat pracowała w biurze. Zajęcie było mało ciekawe, ale dawało dochód. Myślała, że już nigdy nie znajdzie pracy swoich marzeń. Do czasu, aż do założenia własnej firmy zainspirował ją synek.


Źródło: babyetta.pl

W domu Urszuli Urbańskiej od niepamiętnych czasów znajdowała się maszyna do szycia. Młoda Ula uczyła się na niej szyć, a później przerabiać swoje ubrania. Jednak w tamtych czasach nie wiązała swojej przyszłości z tym przedmiotem.

Ukończyła technikum hotelarskie, a następnie przez 13 lat pracowała w biurze firmy budowlanej. – Była to ciekawa praca, ale jednak nie praca moich marzeń. Ot, po prostu posada, bo bez niej nie ma dochodów. Pamiętam, jak czasem z zazdrością patrzyłam na ludzi mówiących, że spełniają się w pracy, że robią to, co kochają. Myślałam sobie wtedy: a ja? Czy kiedyś znajdę zajęcie moich marzeń? Pewnie nie, pewnie do końca życia będę pracowała w biurze – opowiada Urszula.

Urszula Urbańska

Moje życie odmieniło macierzyństwo

Pomysł na biznes zrodził się w głowie Urszuli, gdy na świat przyszedł jest syn Franciszek. – Gdy miał 3 miesiące, bardzo mocno odparzyła mu się skóra po pieluszkach jednorazowych. Nie mogłam wyleczyć tego odparzenia. Wtedy trafiłam na pieluszki wielorazowe i kupiłam pierwsze trzy. Potem zasiadłam do maszyny mojej mamy, na której ona szyje do dziś, i uszyłam swoją pierwszą pieluszkę (wisi teraz w pracowni jako pamiątka). Szyłam z wypiekami na twarzy, nie sądziłam, że mi wyjdzie, ale się udało – mówi.

Następnie Urszula pożyczyła od mamy maszynę i zaczęła szyć większe ilości pieluszek. Początkowo dla swojego syna, potem dla znajomych, aż w końcu zaczęli się pojawiać nowi, nieznani klienci.

Do czterech razy sztuka

Aby zdobyć pieniądze na rozpoczęcie działalności gospodarczej, Urszula postanowiła postarać się o dotację z Urzędu Pracy. Udało się jej dopiero za czwartym podejściem. Za pieniądze z dotacji oraz za własne oszczędności kupiła materiały, napy plastikowe, nici, gumki, maszyny i pozostały sprzęt potrzebny do szycia pieluszek wielorazowych.

Logo stworzyła jej córka

Firma BABYETTA została zarejestrowana w październiku 2010 roku w krakowskim mieszkaniu Urszuli. – Logo mojej firmy powstało zupełnie przypadkiem. Gdy moja córka Zuzanna miała cztery lata, narysowała dla mnie malutki rysunek. Schowałam go wtedy do portfela. Po kilku latach, gdy przyszedł czas projektowania logo firmowego, przypomniałam sobie o nim – był cały czas w portfelu. Wykonałam mu zdjęcie, wprowadziłam je do komputera i poddałam obróbce komputerowej – opowiada.

Urszula szyła kolejne pieluszki, ciągle wyszukując nowe materiały w ciekawe i niepowtarzalne wzory. Początkowo szyła na zmówienie osób, które po pieluszki zwracały się bezpośrednio do niej. Później przyszedł czas na sklep internetowy. Jak mówi Ula, był to jej prezent dla klientek, ponieważ nie musiały już stać w kolejce i czekać na uszycie pieluszek, tylko mogły wybierać je ze sklepu i kupować od ręki na wirtualnych półkach.

Dlaczego klienci wolą pieluszki wielorazowe

Klientami firmy są głównie młodzi rodzice, chociaż także babcie i ciocie decydują się na zrobienie prezentu w postaci eleganckich, wielorazowych pieluszek. Wybierają je m.in. dlatego, że są wykonane z naturalnych materiałów, przepuszczają powietrze, utrzymują bezpieczną temperaturę ciała i nie uczulają, gdyż nie zawierają chemii.

– W dodatku nie zanieczyszczają środowiska. Używając pieluch jednorazowych, produkujemy około tony śmieci przy jednym dziecku! Skompletowanie zestawu dla jednego dziecka jest kilka razy tańsze, niż regularne kupowanie pieluch jednorazowych. Gdy przestaną być potrzebne, można je spokojnie zachować dla kolejnego dziecka – tłumaczy Urszula.

Mam pomysł na materiały

Pierwsze zyski z działalności firmy Urszula odnotowała rok po starcie. Nadal jednak olbrzymią część przychodów inwestuje w materiały. Współpracuje z producentami tkanin i akcesoriów do szycia, jednak myśli nad własnymi projektami materiałów.


Źródło: babyetta.pl

– Chciałabym otworzyć większą produkcję pieluszek wielorazowych. Zapotrzebowanie jest ogromne, pieluszek szyję najwięcej, ile mogę, ale to wciąż mało. Ciągle poszukuję środków na materiały, które początkowo kupowałam za granicą. W międzyczasie wpadłam na inny pomysł i zaczęłam projektować własne kolekcje tkanin dla dzieci, które drukuję i laminuję w Polsce. Na ten cel potrzebuję jednak pieniędzy, których w związku z ciągłym rozwojem firmy poszukuję w dotacjach unijnych – opowiada.

W planach ma także zatrudnienie dodatkowego pracownika, który pomoże jej w szyciu, sprostaniu wszystkim składanym zamówieniom i utrzymaniu pozycji na rynku.

Konkurencja nie śpi

Konkurencją dla niej są przede wszystkim producenci pieluszek jednorazowych. Jeżeli chodzi o pieluszki wielorazowe, to gdy Urszula zaczynała dwa lata temu, konkurencja była niewielka. Od tamtego czasu powstało w Polsce kilka firm produkujących podobne akcesoria.

Mimo to Urszula stara się nie poddawać presji konkurencji, ma swoich stałych klientów i ciągle walczy o nowych. Pomaga jej w tym dyscyplina, którą sobie narzuciła i to, że z natury jest osobą poukładaną i zorganizowaną.

– Rano wyprawiam dzieci do szkoły i przedszkola, a następnie zaczynam pracę. Spisuję w punktach wszystko, co mam do zrobienia. Potem punkt po punkcie realizuję zadania, skreślając to, co już jest zrobione. Jeżeli na koniec dnia coś zostało, przenoszę to na kolejny dzień i od niego zaczynam. Dzięki takiemu schematowi nic mi nie umyka i wszystko ładnie funkcjonuje – opowiada.

I dodaje: – We wszystkim trzeba jednak znać umiar. Dążę do tego, żeby wśród wielu spraw firmowych nie zapomnieć o dzieciach. Życie tak zawrotnie pędzi do przodu, że łatwo się w tym wszystkim pogubić. Rodzina jest dla mnie najważniejsza i zawsze na pierwszym miejscu. A dopiero potem cała reszta.

Urszula nie ukrywa jednak, że dumna jest ze swoich osiągnięć. Jak podkreśla, sprzedać coś to nie jest sztuka. Ale sprzedać coś i sprawić, że ktoś wróci po więcej, bo jest bardzo zadowolony, to wspaniałe uczucie. – Robię to, co sprawia mi ogrom radości. Nie sądziłam że to kiedyś nastąpi, ale stało się, nareszcie znalazłam pracę swoich marzeń – mówi. 

– Na start biznesu potrzebowały 100 tys. zł

– Prowadzi bloga i na nim zarabia

– Własny biznes założyła za 40 tys. zł dotacji

Jeżeli jesteś kobietą przedsiębiorczą i prowadzisz własną firmę – napisz do nas! Zaprezentuj się w naszym cyklu i podziel się z czytelnikami swoim doświadczeniem.

Barbara Sielicka
Bankier.pl
[email protected]

Zobacz, jakie pomysły na biznes mają kobiety!

Przeczytaj inne artykuły z cyklu
Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.
ant 19 lis 2012 (19:35)

fajne te pomysły ludzie mają, jednak hm , jedyne takie da się zrobić z tych dotacyjek, ludzie powinni mieć możliwość podskakiwania wyżej wała,
tzn tworzyć włabne lokalne banki i elektrownie , a nie że konfitury zjadają mafie i rządy