Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Jak udanie wejść na rynki zagraniczne?

Wielu polskich przedsiębiorców wytwarza innowacyjne, zaawansowane produkty doskonałej jakości, które z powodzeniem mogłyby podbić międzynarodowe rynki. Myśląc o eksporcie, zastanawiają się przede wszystkim nad kosztami, popytem, kwestiami podatkowymi, logistycznymi czy marketingowymi. Pomijają przy tym absolutnie kluczowy element, o którym powinni pomyśleć w pierwszej kolejności – spełnienie wymogów formalnych rynku docelowego, a wśród nich przede wszystkim certyfikacji. Bez tego bowiem, żaden – nawet najlepszy produkt – nie zostanie dopuszczony do sprzedaży.

Pierwsze pytania, na które muszą odpowiedzieć przedsiębiorcy myślący o ekspansji międzynarodowej, brzmią: na jakie rynki kieruję mój produkt i jakie wymagania muszę tam spełnić, aby mój produkt mógł trafić do obrotu. Podeprzyjmy się przykładem – celowo prozaicznym – żarówki, którą można sterować za pomocą telefonu komórkowego. 

W procesie certyfikacji taka żarówka traktowana jest dwojako – jako część radiowa, a więc taka, która generuje sygnał transmisji bezprzewodowej Bluetooth, oraz jako całość – żarówka. Dla części radiowej mają zastosowanie normy EN 300 328, EMC – EN 301 489-1 i EN 301 489-17, a także LVD EN 60950-1. Dodatkowo musi spełnić normy dotyczące samej żarówki takie jak: EMC EN 55015 i EN 61547, LVD 60598-1 oraz ROHS, WEEE, a także ewentualnie z innych Dyrektyw UE, jak np. ATEX. 

Ten ogrom tajemniczych skrótów to tylko przykład norm, które taka żarówka musi spełnić w Europie. W Stanach Zjednoczonych są to z kolei: FCC 15.247, FCC 15.107 oraz 15.109, a także wymagania bezpieczeństwa. 
Co podlega certyfikacji? W zasadzie wszystko. Rewolucja Internetu Rzeczy sprawiła, że produkty do tej pory niekojarzone z technologiami bezprzewodowymi nagle takimi się stają – pralki, zegarki, lodówki, oświetlenie, czajniki, zegarki, a nawet opony samochodowe, czy okulary coraz częściej wykorzystują łączność radiową, co automatycznie wymusza odpowiednią certyfikację. Dodatkowo, dochodzą normy bezpieczeństwa dot. palności czy zagrożeń mechanicznych, normy EMC, czyli kompatybilność elektromagnetyczna, normy środowiskowe, czy te dotyczące wydajności energetycznej. 

Pierwszym krokiem do udanej ekspansji zagranicznej jest zatem rozpoznanie rynku oraz zidentyfikowanie lokalnych jednostek certyfikujących. Na świecie jest około 200 rynków – niemal wszystkie posiadają wewnętrzne regulacje i ciała za nie odpowiedzialne. Przepisy i normy niekiedy można znaleźć w Internecie, czasem nawet w języku angielskim. 

Rozpoznawanie wymagań na własną rękę jest jednak procesem bardzo żmudnym, a także – co ważniejsze – ryzykownym. Nie ma bowiem gwarancji, że wszystkie przepisy uda się odnaleźć i odpowiednio zrozumieć. Trzeba wziąć pod uwagę wszelkie możliwe zastosowania produktu i pamiętać o różnych jego funkcjonalnościach, które podlegają rozmaitym normom. Inne są bowiem wymagania dla przedłużacza, do którego podłączymy telewizor i tego samego przedłużacza, do którego podłączony będzie sprzęt medyczny.

Dodatkowo, dochodzą przecież testy, które trzeba wykonać, aby mieć pewność, że produkt spełnia wymagania. Ostatnim elementem jest z kolei przyznanie certyfikatu przez odpowiednią jednostkę notyfikowaną. Obowiązujące w Europie oznakowanie CE w dużej mierze opiera się na samodeklaracji producenta, jest to jednak wyjątek, dodatkowo nie mający zastosowania dla wszystkich produktów. Zdecydowanie częściej wymagane są certyfikaty lub raporty z badań, które musi wystawić akredytowana jednostka.

Wiele krajów akceptuje raporty z testów związanych z wymaganiami Unii Europejskiej lub Federalnej Komisji Łączności (FCC – amerykańska agencja regulująca wykorzystanie częstotliwości radiowych), dzięki czemu nie ma potrzeby ich powtarzania, ale niestety nie istnieje globalne ciało certyfikujące produkty. Normy się zmieniają, a tolerancja certyfikacji z innych rynków jest różna. Cześć krajów – np. Chiny, Japonia, czy Brazylia – wymagają przeprowadzenia lokalnych testów. W jeszcze innych przypadkach, dla uzyskania certyfikacji i wprowadzenie produktu na rynek, niezbędne jest ustanowienie lokalnego przedstawicielstwa.

Wszystkie wymienione powyżej wyzwania mogą być poważnymi przeszkodami na drodze do skutecznego eksportu. Generują koszty, wymuszają zmiany w produkcie i…  trwają. Czas potrzebny na uzyskanie niezbędnych certyfikatów może wynieść nawet 9 miesięcy.

Dzięki odpowiedniemu planowaniu można się jednak przed tym zabezpieczyć. Współpraca z ekspertami w zakresie certyfikacji na światowych rynkach, rozpoczęta na jak najwcześniejszym etapie powstawania produktu, daje komfort spełnienia wymogów formalnych. Nie jest to gwarancja, że oferowany produkt osiągnie sukces i przyniesie zakładane zyski, ale pewne jest, że bez certyfikacji na pewno tego nie zrobi. Dla przykładu, w Stanach Zjednoczonych zatrzyma się podczas kontroli celnej, albo nie przejdzie sita sprzedawców, którzy nie wystawią na swoje półki produktu bez odpowiednich certyfikatów.

Bogdan Maliszewski,

Dyrektor Zarządzający UL International Polska

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.