Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Zbankrutował przez e-dotację. „Sam jest sobie winien”

Z zaciekawieniem przeczytałem artykuł pt. „Musiał zwrócić otrzymaną e-dotację a firma zbankrutowała” w którym Pan Adam Fularz prezentuje swoje subiektywne odczucia z realizacji projektu w ramach działania 8.1 Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka (POIG), o fundusze do którego aplikował w 2012 r. 

Zapewne artykuł nie wzbudziłby mojej reakcji, bo jest to typowa wypowiedź sfrustrowanego młodego człowieka, którego przerosła rzeczywistość i brak kompetencji. Jednakże uważam, że nie ma racji twierdząc, iż błędem było „założenie firmy w Polsce, zlecenie prac programistycznych w Polsce, wzięcie dotacji w Polsce, zatrudnianie pracowników w Polsce, na polskich warunkach i przy polskim kodeksie pracy.”

foto: shutterstock 

Te słowa wywołały moje oburzenie, gdyż nie toleruję bezpodstawnego lekceważenia: Polski, polskich pracowników i programistów. To, że ktoś nie potrafi zarządzać, nie upoważnia go do negowania wszystkiego w tym kraju. Ta zła Polska popełniła tylko jeden błąd – zaufała przedstawionemu we wniosku pomysłowi i kompetencjom jego autora. 

Takie negatywne osądy kształtują zły obraz dofinansowań i inwestycji z nich przeprowadzonych. Tym samym zamykają szanse na tworzenie nowych biznesów wielu wspaniałym młodym ludziom z doskonałymi pomysłami, którzy na całym świecie są filarem nowych technologii.

Zgadzam się z Panem Fularzem, że dofinansowanie to nie spacer, ale poważne przedsięwzięcie i dlatego już na etapie przygotowania wniosku potrzebna jest bardzo szeroka wiedza i doświadczenie, aby przewidzieć możliwe problemy, które mogą pojawić się podczas jego realizacji. Nie chodzi o to, by tylko wypełnić rubryki i jakimś cudem dostać dotację, celem jest zrealizowanie projektu z sukcesem.

Wymogi dokumentacji UE są znane przed konkursem. Inną sprawą jest to, że nie każdy rozumie je tak samo, a tym samym nie każdy właściwie. Dlatego powinno się korzystać z wiedzy doświadczonych doradców z poważnych firm, zamiast  podejmować się napisania jej samemu. W najgorszym przypadku można korzystać z tzw. „osób piszących” (!), które wypełniają w pojedynkę rubryki, mając na celu otrzymanie przez klienta dofinasowania. Takie osoby nie myślą o realizacji rozpisanych działań. Dokładnie tak samo jest z prawem czy rozliczeniem księgowym, gdzie standardem jest outsourcowanie tych zadań i to najlepiej do specjalistów w tej dziedzinie. 

Abstrahując od PARP i dotacji, aby zabierać głos w tym temacie trzeba mieć świadomość, ile pracy i szerokiej wiedzy wymaga pozyskanie tego typu pieniędzy z funduszy inwestycyjnych lub od prywatnych inwestorów. Osoba ubiegająca się o dotacje bez udokumentowanej wiedzy i doświadczenia w ogóle nie może liczyć na dofinansowanie, nawet gdy ma dobry pomysł.

Podobnie jest z samym prowadzeniem i rozliczaniem projektu, zwłaszcza, że projekty z działania 8.1 POIG pozwalały na umieszczanie tych kosztów w zakładanym budżecie jako kwalifikowanych, czyli podlegały refundacji. Pan Fularz podaje, że „bolączką była ilość papierowej dokumentacji,” ale jest ona pochodną budżetu i ilości pozycji, które w nim są (mogło być ich mniej). Wszystko pozostałe to normalne dokumenty księgowe, występujące przy każdej działalności na pełnych księgach rachunkowych. Dochodzi do tego jeszcze sprawozdawczość UE, ale prywatnemu inwestorowi też trzeba raportować zrealizowane działania. Należy podkreślić, że za 1,5 do 2,5 tys. zł miesięcznie mogła robić to firma od rozliczeń, gdyż jak wspomniałem, był to koszt refundowany. Podana kwota 110 tys. jest kwotą zawyżoną co najmniej dwukrotnie do stawek rynkowych.

Wniosek Pana Fularza był wadliwy już w swym podstawowym założeniu, tj. kwocie dofinansowania na 396 tys. zł. Moim zdaniem należało aplikować o znacznie wyższą maksymalną kwotę, gdyż w tych dotacjach refundowane były wydatki na promocję i marketing, a na te cele nigdy nie jest za dużo środków, ponadto większy budżet ma większe rezerwy. Tu należy wspomnieć, że możliwe były przesunięcia między pozycjami, co jak wynika z wypowiedzi, bardzo pomogłoby np. w opłaceniu programistów.

Nieprawdą są również inne twierdzenia Pana Adama np. w stosunku do „kosztownych procedur ofertowych.” Owszem, są one dodatkowym obowiązkiem, ale przygotowanie kryteriów i zasad wyboru oferenta, ogłoszenie ich na stronie www, w siedzibie oraz przesłanie do trzech dobrych firm, to nie jest praca nieosiągalna nawet dla biznesowego nowicjusza – a jeżeli jest, to wspomniana firma od rozliczeń mogła zrobić to za niego. Zaniedbanie tych obowiązków, jak sam nasz bohater opisuje, było powodem problemów z wykonawcami, a dopiero jako pochodna problemów z PARP. 

Kolejną kontrowersyjną sprawą jest zatrudnianie programistów na godziny, które przy projekcie prawie za pół miliona wydaje się być absurdalnym pomysłem, ponieważ wszystkie takie zamówienia zleca się jako całość (mamy jedną pozycję w budżecie). Taką umowę obwarowuje się z karami za jej niedotrzymanie, a w kryteriach dostępu wymaga się określonych parametrów potencjalnego wykonawcy. Jeżeli już chcemy zatrudniać zespół i nim zarządzać, to musimy mieć kompetencje i rozliczać ich z pracy, a nie godzin pracy, gdyż przy programistach efekt pracy w godzinach jest praktycznie niemierzalny.

Podsumowując, widziałem wiele błędów PARP oraz innych instytucji dzielących dofinansowania, ale nie można za błędy własne i niekompetencję obwiniać innych. Jeżeli planujemy dużą inwestycję, powinniśmy skorzystać z wiedzy fachowców: konsultantów, analityków i prawników. Będzie to dodatkowy koszt, ale szanse powodzenia przedsięwzięcia wzrosną, a w przypadku dotacji często jest to koszt refundowany. Nie każdy jest managerem i nie każdy może nim być, ale to nie powód by narzekać, że UE rozdaje pieniądze na realizację wielu marzeń, czy udanych inwestycji polskiego biznesu – „pierwszy raz w historii świata rozdawane są pieniądze i grzechem jest z nich nie korzystać”. Projekt Pana Fularza realizowany za pieniądze własne też skończyłby się katastrofą, co ma teraz miejsce. 

– 1,2 mld zł e-dotacji otrzymały startupy. Jakie są efekty?

Adam Biernacki,

CEO Idealia 

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.
leoś 8 lis 2016 (06:13)

hehe wszystko to powinny ocenić urzedasy unijne, czy to się trzyma kupy, i współodpowiadać także stanowiskiem, jak cos w takim wniosku jest spartolone, a tu czytamy że jest wniosek spartolony.... urzędasów milion, tyle co głodujących dzieci, a jak widać tylko ich stać na to, aby papierki podsuwać, ale już odpowiedzialności ponieść to nie ma komu.... z jaką butą napisany artykulik....