Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Amerykański optymizm kontra europejski pesymizm

2010-06-02 Bankier.pl

Już dawno postrzeganie świata po obu stronach Atlantyku nie było tak różne od siebie. Inwestorzy z Europy boją się kolejnego kryzysu finansowego i w pośpiechu sprzedają akcje. Za to Amerykanie widzą rosnące zyski korporacji i nie widzą zagrożeń dla kontynuacji hossy.

Rozbieżności są naprawdę ogromne i najlepiej widać je na wykresach giełdowych indeksów. Do czasu wejścia na rynek graczy z USA giełdy w Londynie i Paryżu zniżkowały po przeszło 2%, a kontrakty terminowe na Nasdaq100 oraz S&P500 notowały spadki po 1,6%. Ale gdy tylko amerykański kapitał budził się z nocnych depozytów, od razu zabierał się do pracy, czyli do kupowania akcji.

Początek sesji w Nowym Jorku przyniósł momentalne odrobienie strat – indeksy w Ameryce zabarwiły się na zielono. To wywołało reakcję także w Europie. We Frankfurcie DAX zakończył dzień wzrostem o 0,3%. Paryski CAC40 oraz londyński FTSE100 zniwelowały straty do odpowiednio -0,5% i -0,4%. Z najniższego poziomu od kwietnia 2006 roku dobił się także kurs EUR/USD, który rano znalazł się na wysokości zaledwie 1,2111$ .

Jednakże różnice w zachowaniu inwestorów raczej nie są przypadkowe. Europa zmaga się z najpoważniejszym od czasu II Wojny Światowej kryzysem fiskalnym, którego konsekwencją może być zapaść systemu bankowego i gospodarcza depresja. Dzisiaj Europejski Bank Centralny przedstawił szacunki, według których banki ze strefy euro do końca przyszłego roku wpiszą w straty kredyty opiewające na 195 mld euro. To oznaczałoby, że zaawansowanie rozpoczętego w 2007 roku kryzysu finansowego można ocenić na nieco ponad 50%.

Równocześnie pojawiły się spekulacje o możliwej obniżce ratingu Francji i Włoch – a więc drugiej i trzeciej gospodarki strefy euro. Tu trzeba sobie powiedzieć jasno: nie mamy do czynienia z kryzysem fiskalnym na peryferiach Europy, jakimi są Grecja czy Portugalia. Poza państwami skandynawskimi oraz Luksemburgiem na liście potencjalnych bankrutów znajdują się wszystkie europejskie rządy. To jest realna groźba, którą widać gołym okiem pomimo szumnych deklaracji polityków o ograniczaniu nadmiernego zadłużenia.

Antybohaterem dzisiejszej sesji były akcje BP, które przez większość dnia taniały o 15%, by pod koniec handlu zredukować straty do 12%, co było najsilniejszym spadkiem od 18 lat. Przyczyną było niepowodzenie operacji zatrzymania wycieku ropy, która w ilości 15-19 tysięcy baryłek dziennie zanieczyszcza Zatokę Meksykańską. BP już do tej pory wydał na usuwanie skutków katastrofy blisko miliard dolarów, czyli równowartość 10% zeszłorocznej dywidendy.

Krzysztof Kolany
Bankier.pl

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.