Ranking kont firmowych Ranking kont osobistych

Jak zarabiać na blogu?

Na blogu można zarobić i to całkiem nieźle, trzeba jednak posiadać pasję i zarażać ją innych. – Nie można podejść do tego w ten sposób, że skoro popularne są blogi o najnowszych technologiach, to stworzę taki blog i biznes się kręci – mówi Malwina Ferenz, prowadząca blog Dzieciowo mi!

Dziś w „Kobiecym pomyśle na biznes” porozmawiamy o tym, ile kosztuje założenie własnego bloga, oraz jakie wiążą się z tym konsekwencjecjami. Pani Malwina zdradzi nam również swoją receptę na sukces.

Skąd pomysł na zarabianie na blogu?

Na początku był to pomysł na sam blog. Czułam, że oszaleję, jeśli tego, co się we mnie kotłuje, nie przełożę na tę formę przekazu. Kwestia możliwości zarabiania na nim pojawiła się później, kiedy okazało się, że blog szybko zyskuje na popularności.

Czy dochody z bloga to Pani jedyne źródło utrzymania?

Nie, jeszcze pracuję na etacie, ale lada chwila zakładam własną działalność gospodarczą. Skąd taka decyzja? Dzisiejsze czasy mają to do siebie, że rzadko ciepło myślimy o naszej pracy. Fakt, że zyski przynosi coś, co samemu stworzyło się od zera, coś, co jest naszym indywidualnym pomysłem – naszą wizją, którą kształtujemy tak, jak sami chcemy – jest niezwykle uskrzydlająca. Daje porządnego życiowego kopa.

Poza tym mam trójkę małych dzieci, w tym dwoje niedawno urodzonych bliźniąt. Pogodzenie pracy na etacie i opieki nad potomstwem jest niezwykle trudne. Chciałam, żeby dzieci miały mnie jak najwięcej i jak najmniej traciły. Szukałam więc takiego zajęcia, które można byłoby wykonywać w domu.

Z czym miała Pani największe trudności na początku przygody z blogiem, a z jakimi boryka się teraz?

Podstawową trudnością było przebicie się w sieci, wypłynięcie na powierzchnię z całego morza blogów.. Na samej platformie Onetu jest ich ponad półtora miliona! Blog, żeby w ogóle mógł na siebie zarabiać, musi zostać zauważony, zdobyć popularność i ją utrzymać. Nie czarujmy się – to wymaga ogromnej pracy. Samo się nie zrobi. Ilość czytelników przyrasta mi obecnie lawinowo, ale to nie oznacza, że mogę spocząć na laurach – wręcz przeciwnie.

Raport specjalny Bankier.pl

Kobiecy pomysł na biznes


Kobiety udowadniają, że radzą sobie w biznesie nie gorzej niż mężczyźni. Panie zaskakują pomysłowością i kreatywnością, przezwyciężając bariery w prowadzeniu własnej firmy. Przeczytaj, jakie pomysły na biznes królują wśród Pań!

Obecnie moim głównym problemem jest to, że reklamodawcy dopiero odkrywają „rynek blogerski”, nie są jeszcze przekonani do tej formy reklamy. Zaprezentować swoje usługi, owszem, ale najlepiej za darmo lub za symboliczną opłatą. Otrzymuję wiele e-maili z „propozycją współpracy”, gdzie przez współpracę ktoś rozumie to, że zupełnie gratis zamieszczę na moim blogu informację handlową, którą on mi uprzejmie przesyła. Kiedy się okazuje, że za teksty reklamowe pobieram opłaty, po drugiej stronie światłowodu następuje niebotyczne zdumienie i kontakt się urywa. Tymczasem blogosfera jest chyba najprężniej rozwijającą się sferą internetu i warto w nią zainwestować. Wokół bardzo popularnych blogów wykształca się pewna społeczność odbiorców, a to sprawia, że dotarcie do potencjalnych klientów jest dużo prostsze. Blog zakłada mniejszą lub większą autentyczność (przeżyć i wypowiedzi), co jest o niebo lepsze od tradycyjnej, sztucznie brzmiącej reklamy.

Na czym Pani zarabia, prowadząc bloga?

Przede wszystkim udostępniam powierzchnię reklamową, na której zamieszczane są reklamy w formie widżetów. Publikuję również teksty sponsorowane własnej produkcji lub zaproponowane przez reklamodawcę oraz recenzje nadesłanych mi artykułów. Obowiązują określone stawki cenowe i reklamodawca wybiera, którą formą jest najbardziej zainteresowany. W przypadku notek sponsorowanych zawsze umieszczam informację, że właśnie z takim tekstem czytelnik ma do czynienia. Niektórzy blogerzy zarabiają również na umieszczaniu linków sponsorowanych, ja akurat tego nie robię.


Jaki jest popyt na tego rodzaju usługi?

Coraz większy. Jest to prężnie rozwijający się rynek, jednak pamiętajmy, że tylko 50% Polaków ma dostęp do sieci, a jeszcze mniej korzysta z internetu w sposób efektywny. To się będzie zmieniać. Za jakiś czas w dorosłość zacznie wchodzić pokolenie, któremu internet towarzyszył w domu rodzinnym praktycznie od narodzin. Ci ludzie, jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, w pierwszej kolejności kierują się ku światowi wirtualnemu.

Czym Pani oferta wyróżnia się na tle konkurencji, innych blogów?

„Dzieciowo mi!” nie jest typowym blogiem rozumianym jako dziennik internetowy. To wielka baza wiedzy, morze informacji zebranych i zbieranych ciągle w trakcie rodzicielskiego survivalu. Blog posiada bardzo ceniony przez czytelników dział z recenzjami produktów dla dzieci: od pieluch po wózki. Notki są komentowane, dzięki czemu wytwarza się coś w rodzaju zbiorowego punktu widzenia – bezcenne dla kogoś, kto szuka informacji o tym, jak dany produkt sprawdził się „w praniu” i czy można z czystym sumieniem zrujnować się na niego.

Jest dział opisujący przebieg ciąży tydzień po tygodniu. Jest również zbiór porad dla rodzica-debiutanta (co zabrać do szpitala? Jak przygotować wyprawkę niemowlęcą? Jak wybrać łóżeczko i wózek? Zainwestować w nosidełko czy chustę? Itp.). Blog ze zwyczajnego blogu przekształcił się w centrum spotkań rodziców i osób, które czekają na pierwsze dziecko. Na jego łamach trwa nieustanny dialog. Wymiana doświadczeń nie ogranicza się tylko do blogu, bo działa też nasze forum, gdzie można naprawdę wielu rzeczy się dowiedzieć.

Czuje się Pani czasami jak psycholog?

Czasem tak, ale przyznam, że nie lubię tego. Mam świadomość ogromnej odpowiedzialności, jaka na mnie ciąży z racji słów, które padają na łamach blogu. Słowem można uratować, ale można też skrzywdzić.

Ile potrzeba środków na rozkręcenie bloga? Na co najwięcej trzeba przeznaczyć pieniędzy?

Jakby się ktoś uparł, nie potrzeba ani grosza. Blog można założyć na bezpłatnej platformie, jakich jest wiele w internecie. Warto jednak wykupić własną domenę i miejsce na serwerze, bo to zapewni nam o wiele większą swobodę działania i jest postrzegane – co tu kryć – jako o wiele bardziej profesjonalne. Koszt takiego przedsięwzięcia to około kilkaset złotych rocznie.

Jeśli ktoś na poważnie chce zdobyć popularność, powinien zainwestować w reklamę – na przykład na Facebooku. To nie muszą być wielkie pieniądze, pamiętajmy jednak, że zgodnie z przysłowiem dzieci i ryby głosu nie mają. Dziećmi nie jesteśmy, nie bądźmy rybami. Jest jednak bardzo ważna rzecz, o której trzeba powiedzieć. Inwestujemy w blog nie tylko pieniądze. Przeznaczamy mnóstwo własnego czasu. Pieniądz na blogu nie robi się sam. To jest naprawdę systematyczna i wymagająca praca.

Jak wielu ma Pani „klientów”? W jaki sposób Pani ich zdobywa?

Jest kilku głównych reklamodawców (duże firmy z branży dziecięcej) i rzesza skromniejszych. Ciągle ich przybywa. Cieszy mnie również to, że wzrasta liczba czytelników.

Przy zdobywaniu klientów bardzo pomocne są firmy pośredniczące między blogerami a reklamodawcami. Co prawda taka firma pobiera prowizję, , to jednak wszyscy na tym dobrze wychodzą. My mamy przejrzyste procedury, mało formalności i pewny zarobek, reklamodawca – bazę danych blogów, z których może wybrać ten, który najbardziej mu odpowiada, a pośrednik zarabia. Na „Dzieciowo mi” zamieszczony jest też dział „Dla firm”, który zawiera informację dla reklamodawców o możliwych sposobach reklamy na blogu.


Jakie są zalety zarabiania w taki sposób?

Przede wszystkim zyskuje się olbrzymią swobodę ruchów. Jeśli mam mobilny internet, jestem w stanie pracować wszędzie – w domu, na spacerze, w pociągu, na wakacjach itp. Poświęcam na blog  tyle czasu, ile mogę. Nie jestem zobligowana do pracy „od – do”. Mogę siąść do komputera zarówno wczesnym rankiem, jak i wieczorową porą.

Pani plany na przyszłość w związku z biznesem?

Rozwijać dalej blog. Mam ambicję dołączyć do grona najlepiej zarabiających polskich blogerów. Powiedzmy, że satysfakcjonuje mnie pierwsza dziesiątka. Mam również plany biznesowe poza internetem, ale o tym na razie cicho sza…

Jaką radę miałaby Pani dla osób, które wahają się, czy można zarabiać na blogu?

Przede wszystkim nie można z dnia na dzień rzucić pracy i tworzyć blog. Od utworzenia go do zarabiania na nim jest długa droga i przez ten czas trzeba sobie zapewnić dochód z innego źródła.
Po drugie, żeby na blogu zarabiać, trzeba go najpierw odpowiednio wypozycjonować, tak aby pojawiał się na pierwszej stronie w wyszukiwarkach. A to wymaga pracy, pracy i jeszcze raz pracy.
Po trzecie nie da się nie zaistnieć na portalach społecznościowych – takie czasy. Obecność na Facebooku, Blipie czy Twitterze jest obowiązkowa.
Po czwarte trzeba go nieustannie ulepszać, nie można zadowolić się danym poziomem odwiedzin i spocząć na laurach.
Po piąte, starannie dobierać oferty, bo niezwykle łatwo jest zaśmiecić blog reklamami, które nam przyniosą groszowe zyski, a czytelników zniechęcą do odwiedzin.
Po szóste – potrzeba odwagi, kto nie ryzykuje, ten nie ma. Zysk bez ryzyka nie istnieje i żeby coś zebrać, trzeba najpierw zasiać, czyli zainwestować: w tym wypadku własne środki i własny czas. Jeśli się jednak na to zdecydujemy, zdobędziemy fascynujące i rozwijające zajęcie, które nam daje dużo frajdy i oprócz tego uzupełnia portfel.

Dziękuję za rozmowę.

Barbara Sielicka
Bankier.pl

Administratorem Twoich danych jest Bonnier Business (Polska) sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. Twoje dane będą przetwarzane w celu zamieszczenia komentarza oraz wymiany zdań, co stanowi prawnie uzasadniony interes Administratora polegający na umożliwieniu użytkownikom wymiany opinii naszym użytkownikom (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. f RODO). Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne w celu zamieszczenia komentarza. Dalsze informacje nt. przetwarzania danych oraz przysługujących Ci praw znajdziesz w Polityce Prywatności.
mikimuse 29 sty 2011 (16:09)

Fajnie ta Pani pisze- ze z reklam trzepie się kapuchę
A może kogoś interesuje blog o srebrnej biżuterii
http://ujek-dobra-rada.blogspot.com/2011/01/pierscionki-natualny-opal.html